wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 5

Nastał wieczór, Maria siedziała w pokoju, włączyła wyłączony telefon, na wyświetlaczu pojawiła się lista nieodebranych połączeń, wszystkie od Blanki, ale nie oddzwoniła, nie miała ochoty z nią rozmawiać. Gdy kilka minut później Hana weszła do pokoju zastała nastolatkę siedzącą na łóżku, smutną. Usiadła obok niej i spojrzała na zdjęcie, które Maria trzymała w rękach.
-To nasze ostatnie wspólne zdjęcie.-wyszeptała Maria.
-Dlaczego ostatnie?-zapytała Hana wyraźnie zaniepokojona.
-Wyjechała.
-No ale możecie...-zaczęła Hana.
-Nie-przerwała jej Maria-Nie możemy. Pół roku temu przeprowadziła się z rodzicami do Gazy. Kilka tygodni temu były naloty na tę strefę. Jeden z pocisków spadł na ich dom. Nikt i nic nie pozostało.
Maria opowiadała to mając zamglone oczy, a Hana słuchała ją uważnie.
-Była moją najlepszą, prawdziwą przyjaciółką.Znałyśmy się od urodzenia. Chodziłyśmy razem do szkoły. -mówiła dalej mając łzy w oczach.
-Wiem, że jest ci ciężko. Ale zastanawiam się tak. Skoro straciłaś przyjaciółkę to dlaczego rodzice pozwolili ci tu przyjechać?
Maria wyjęła z szuflady list i podała go Hanie.
-Od kogo to?-zapytała Hana.
-To list od mamy. Miałam go wysłać ale nie zrobiłam tego.
-Dlaczego?
-Przeczytaj to.
Hana otworzyła to i zaczęła czytać. Po przeczytaniu dłuższą chwilę nic nie mówiła.
-Mama napisała, że tata pojechał na wojnę. Jest to dla ciebie podwójnie trudna sytuacja. Tam byłabyś targana cały czas złymi wspomnieniami, trudniej byłoby ci w takim razie zaliczyć szkołę. Napisała, że przysłała cię tu abym się tobą zaopiekowała do czasu egzaminu, a na egzamin wysłała z powrotem do Izraela. Mama miśli, że tu będzie ci łatwiej, chce abyś znalazła sobie nowych przyjaciół.-Hana powiedziała co przeczytała, a widząc łzy w oczach siostry mocno ją przytuliła.
Nad ranem Hana i Maria miały już nieco lepsze humory.
-Szalon siostro. Zrobiłam ci śniadanie, ja już zjadłam, bo muszę iść do pracy.-powiedziała Hana do wchodzącej Marii.
-Kiedy będziesz?
-Postaram się jak najszybciej, ale nigdy nie wiadomo jak wszystko pójdzie więc pewnie wieczorem.
-Jasne.
Hana spojrzała niepewnie na młodszą siostrę, a następnie na zegar.
-Muszę już lecieć do pracy, bo jest późno. W lodówce jest jedzenie. I bardzo cię proszę, nie wychodź z domu i nie otwieraj nikomu drzwi.
-Nie traktuj mnie jak dziecko.
-Po prostu martwię się, że byś się zgubiła albo coś by ci się stało. Poradzisz sobie?
-Tak. Mam 13 lat. Potrafię o siebie zadbać.
-Wiem.-Hana uśmiechneła się i pocałowała ją w czoło na pożegnanie.
Kiedy zajechała pod szpital była już 8.05. Na korytarzu natknęła się na Marcina.
-Hana już myślałem, że nie przyjdziesz. Coś się stało?
-Nie. A co miałoby się stać?
-Nigdy się nie spóźniałaś.
-Miałam trudny początek dnia.-powiedziała i poszła do swojego gabinetu.
Po spokojnym dniu wróciła do domu.
-Hej, wróciłam.-powiedziała wchodząc do pokoju i widząc uczącą się Marię.- Nie mów mi, że cały dzień spędziłaś z nosem w książkach.
-Nie. Ale nie martw się,nie wychodziłam z domu.
-Zjadłaś już kolację?
-Nie. Postanowiłam poczekać na ciebie abyśmy mogły zjeść razem.
-No to zanim pójdziemy zjeść kolację, mam dla ciebie wiadomość.
Maria spojrzała na nią pytającym wzrokiem.
-Wzięłam sobie dwa dni wolnego i postanowiłam zabrać cię na małą wycieczkę.
-Gdzie? Kiedy?-Maria była wyraźnie zainteresowana.
-Jutro z samego rana wyjeżdżamy.
-Ale gdzie?
-To już niespodzianka.
-Wspaniale, uwielbiam niespodzianki.-uśmiechneła się wesoło i objęła siostrę.
Zaraz po kolacji zaczęły się pakować.

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 4

Całą drogę Hana i Maria nie odzywały się do siebie.
-Nie cieszysz się, że przyleciałam?-zapytała Maria jak już przyjechały i weszły do mieszkania.
-Cieszę się.-odparła chłodno Hana ale po chwili się uśmiechnęła-Idź się rozpakować, a ja zrobię obiad.
Jak już ugotowała obiad, zawołała Marię i usiadły do stołu. Po zjedzeniu Hana zaczęła ją wypytywać o powód przyjazdu.
-Dlaczego tu przyleciałaś?-zapytała zestawiając talerze do zmywarki.
-Tęskniłam za tobą.-odpowiedziała bez zastanowienia.
-A szkoła? Przecież musisz się uczyć.
-Był pożar. Nikomu nic się nie stało. Wszystkich ewakuowano. Wrócimy do szkoły dopiero we wrześniu, na następny rok szkolny. Każdy ma obowiązek uczyć się dalszego materiału, a w maju będziemy pisać w innych szkołach egzaminy aby zdać do następnej klasy. Tylko klasy kończące szkołę zostały zapisane do innych szkół.
-I masz zamiar wrócić do Tel Avivu dopiero na te egzaminy?-Hana usiadła przy stole.
-Jeśli się zgodzisz.-wyszeptała niepewnie-Przecież to nie ma znaczenia czy będę się uczyć tu czy tam.
Hana nie wiedziała co powiedzieć, z jednej strony cieszyła się, że Maria tu jest ale z dgugiej była niezadowolona i pełna niepewności.
-Ty mnie po prostu tutaj nie chcesz.-powiedziała widząc posępny wzrok Hany, rozzłoszczona i zawiedziona poszła do pokoju.
W tym samym czasie Wiktoria skończywszy pracę wróciła do hotelu, a usłyszawszy brzdęki gitary udała się do pokoju z którego dochodziły.
-Przemek!-wrzasneła-Przemek przestań wreszcie.
Zapała widząc rozzłoszczoną Wiktorię odłożył gitarę.
-Wiki co ci jest?
-Nic.-Wiki wzięła głęboki oddech aby się uspokoić i usiadła na kanapie-Tylko od wczorajszego dnia wiele się wydarzyło.
-Masz na myśli pracę?
-Nie. Tam jest jak zawsze.
-No to co w takim razie mogło się wydarzyć nadzwyczajnego czego ja nie zauważyłem?
-Jak mogłeś zauważyć skoro wczoraj byłeś cały dzień w pracy, a zresztą to ty i tak nigdy nic nie zauważasz, a jak już to dopiero po fakcie. Blanka nic ci nie powiedziała? A tak wogóle to gdzie ona jest?
-Nic mi nie mówiła. Widziałem ją tylko rano z tobą przy stole w kuchni, ale wiem, że jest u siebie w pokoju. To może ty mi wszystko opowiesz.
-Okej.-westchneła i zaczęła relacjonować wydarzenia-Tak więc. Blanka poznała wczoraj nową koleżankę.
-No to świetnie.
-Nie przerywaj mi. Chyba się zaprzyjaźniły, ta mała chyba ma chyba jakieś problemy rodzinne...
-A skąd tak uważasz?
-...bo dzisiaj spała u nas. Przemek! Nie przerywaj mi.-sykneła do niego-Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-Słucham. Wiesz, też bym wolał kogoś poznać niż spędzać całe dnie z matką.
-Przemek! Ale my nic o niej nie wiemy. Jedyne co wiemy to to jak ma na imię.
-A po co masz wiedzieć. Ważne, że Blanka ma się z kim bawić.
-I ty jeszcze ją bronisz?-Wiki stwierdziła, że już dłużej tego nie wytrzyma więc wyszła i poszła do Blanki.
-Hej córcia, co porabiasz?-zapytała wchodząc.
-Hola. Dobrze, że przyszłaś, siadaj.
-Widać, masz dobry humor.
-Tak. Mam do ciebie pytanie.
-Jakie?
-Czy jak byłaś w pracy widziałaś Marię?
-Nie, nie widziałam.
-Szkoda.
-Przecież masz jej numer. Dzwoniłaś do niej?
-Tak, dzwoniłam ale bezskutecznie.
-Jak to?
-Jest poza zasięgiem.
-Na pewno się jeszcze odezwie.-powiedziała Wiki-Co robisz?-dodała zmieniając temat.
-Oglądam stare nagrania.
-O. Jakie?
-Filmy jak byłyśmy młodsze. Chcesz obejrzeć ze mną?
Wiktoria przysuneła się do córki i obie zabrały się do oglądania, nieźle się śmiejąc przy niektórych momentach. Po pełnym śmiechu oglądaniu Wiki zachciało się pić więc poszła do kuchni. Wychodząc zobaczyła wychodzącego z pokoju Przemka.
-Co tam u was tak wesoło było?-zapytał.
-To dopiero teraz do ciebie dotarło? Oglądałyśmy z Blanką nagrania z dzieciństwa.
-No wiecie wy co. A mnie nawet nie zawołałyście?
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo to są nagrania rodzinne, tylko dla mnie i Blanki. A poza tym jesteś dziś strasznie nie ogarnięty.-wypaliła ironicznie Wiki i zeszła na dół.
Będąc w kuchni zobaczyła wchodzącą Agatę.
-No wreszcie.
-Co wreszcie?-zapytała Agata.
-W końcu zdecydowałaś się tu pojawić.-Ja w przeciwieństwie do ciebie ciężko pracuję.
-No, właśnie widzę. Już myślałam, że masz zamiar spędzić kolejną noc w pracy.
-Mogłabyś też popracować zamiast się obijać.-powiedziała Agata śmiejąc się.
-Ja się obijam? Ja?-rzekła Wiki niemal poważnie, a Agata tylko pokiwała głową.-Nie no koleżanko, teraz to przesadziłaś. Ten co się obija właśnie siedzi u góry i bąki zbija.
Po słowach Wiktorii obie rypnęły śmiechem, gdyż właśnie w tej chwili do kuchni wszedł zdezorientowany w sytuacji Przemek.
-Co się dzieje?-zapytał.
-Nic.-powiedziała Wiki wciąż się śmiejąc i wróciła z Agatą na górę.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 3

Zaczęło się robić szaro, Maria schowała zdjęcia z powrotem do torebki, skierowała się na przystanek  PKS i pojechała autobusem na lotnisko w Warszawie. Odebrała pozostawiony bagaż i wróciła do Leśnej Góry.
W hotelu Wiki kroiła pizzę, którą właśnie przyniósł dostawca, ukroiła  dwa kawałki i poszła do pokoju w którym siedziała Blanka.
-Mogę wejść? - zapytała uchylając drzwi.
Blanka nic nie odpowiedziała więc weszła i usiadła obok córki.
-Przyniosłam ci trochę pizzy. - powiedziała kładąc talerz na stole - Przepraszam za to, że na ciebie nakrzyczałam. Przemyślałam to wszystko i pomyślałam, że może ta dziewczyna wcale nie jest taka jak mi się wydaje. Czasami dzieci nie chcą mówić o sobie, bo mają problemy w domu, nie chcą aby coś wyszło na jaw, boją się. Może w jej rodzinie dzieje się coś niedobrego i dlatego do ciebie zagadała.
-Idę się przejść. - powiedziała w końcu Blanka wstając.
-O tej porze? - zapytała Wiki zdziwiona - A pizza?
-Nie jestem już głodna. - odrzekła i poszła.
Blanka wyszła z hotelu, a idąc pod szpital natknęła się na Marię.
-A ty jeszcze tu jesteś? - zdziwiła się na widok koleżanki.
-Nie siedziałam tu cały czas. - zaśmiała się Maria - Pojechałam po swój bagaż.
Dopiero teraz Blanka zauważyła, że Maria ma przy sobie dużą, czarną torbę na kółkach.
-Rodzice nie martwią się o ciebie?
-Wiedzą, że tu jestem.
-Aha.
-Wiesz co?
-Co?
-Nie mam gdzie spać. Mogłabym się przespać u ciebie?
-Ja już nie rozumiem. Najpierw mówisz, że rodzice wiedzą, że tu jesteś, a potem gadasz o braku noclegu. To ty domu nie masz?
-Mam. - Maria zaśmiała się - Tylko moi rodzice są bardzo daleko, no i się trochę pogubiłam, a powiedziałam, że dam sobie radę. A ja dotrzymuję słowa.
-Korzystając z uprzejmości nieznajomych?
-Tow szemi tow miszemen tow. - Powiedziała Maria w języku, którego Blanka nie zrozumiała.
-Co?
-Lepsze dobre imię od dobrej oliwy.
-W jakim to było języku?
-To hebrajskie przysłowie. To jak? Idziemy do ciebie czy będziemy tu tak stać całą noc?
-Idziemy, ale tylko będę musiała jeszcze pogadać z mamą, bo nie wiem czy się zgodzi abyś u nas nocowała.
Poszły do hotelu i od razu weszły do pokoju w którym siedziała Wiktoria.
-Już jestem. To moja nowa koleżanka. - przedstawiła Blanka Marię swojej mamie.
-Cześć. Jestem Maria. - przedstawiła się.
-Hej, ja jestem Wiktoria, mama Blanki. Ale jak chcesz to możesz mówić do mnie po prostu Wiki.
-Okej. - Maria zbadała wzrokiem Wiktorię, gdyż sądziła, iż matka Blanki jest starsza.
-Wiki. Możemy chwilę porozmawiać? - zapytała Blanka i obie wyszły i obie wyszły za drzwi.
-Coś się stało? - zaniepokoiła się Wiktoria.
-Nie nic się nie stało. Ale ona mnie prosiła aby mogła tu zanocować.
-Blanka, dobrze wiesz co o niej myślę.
-Później mówiłaś całkiem co innego. - opowiedziała matce to co powiedziała jej Maria.
Wiki zastanowiła się przez chwilę.
-No dobra. - zgodziła się w końcu.
-Dziękuję. - uradowana Blanka rzuciła jej się na szyję i mocno uściskała.
Postanowiono, że Maria będzie spać w pokoju razem z Blanką na podłodze. Szybko rozłożyły materace, przebrały się, umyły i jeszcze przed 22.00 smacznie spały. Wiki zgasiła światło i mimo ciągłej niepewności uśmiechnęła się zamykając za sobą drzwi. Była szczęśliwa, że jej córka znalazła sobie przyjaciółkę. Po niedługim czasie również poszła spać, przed snem usłyszała jeszcze tylko Borysa i Przemka wracających z pracy i zasnęła. Wczesnym rankiem jak Wiki, Blanka i Maria zjadły już śniadanie Wiktoria chciała o coś zapytać Marię ale ta tylko podziękowała za nocleg i śniadanie, zabrała walizkę i wyszła. Wiki chciała iść za nią ale w tej chwili pojawili się Przemek i Borys, miała zamiar powiedzieć im o tajemniczej osóbce ale jednak zrezygnowała. Poszła do pracy, wchodząc do pokoju lekarskiego natknęła się na śpiącą Agatę.
-Agata. - krzyknęła - Agata! - tym razem podniosła głos.
Blond lekarka obudziła się i o mało nie spadła z sofy ze strachu.
-A, to ty. - odetchnęła z ulgą siadając.
-A myślałaś że kto?
-Witek. - odpowiedziała i spojrzała na zegar - Dobra muszę lecieć bo mam dyżur.
-Agata! - zawołała jeszcze za wychodzącą przyjaciółką - Jesteś na mnie zła czy co, że wolałaś spać w szpitalu niż w hotelu, bo nocnego dyżuru wiem, że nie miałaś.
-Miałam trudną pacjentkę do zdiagnozowania, ma nietypowe objawy i nie wiem co jej jest. Próbowałam dojść do tego co jej jest wczoraj, no i zasnęłam. - wyjaśniła i poszła.
-Wiki tylko pokręciła głową uśmiechając się, przebrała się i też wyszła.
Była już 11.00, Hana skończywszy wcześniej dyżur wyszła ze szpitala, gdy podeszła do samochodu i zobaczyła przy nim Marię stanęła jak wryta.
-Co ty tu robisz? - zapytała ją.
-Miałam wysłać list, że przyjeżdżam ale wolałam zrobić ci niespodziankę. - wyjaśniła dziewczynka.
-Lepiej porozmawiajmy w domu. Dobrze?
Maria kiwnęła głową. Wsiadły do samochodu i odjechały.

niedziela, 8 grudnia 2013

Rozdział 2

Jak Blanka przyszła do hotelu Wiktoria była w kuchni.
-Hej młoda.-powiedziała Wiki gdy zobaczyła córkę
-Hola.Co ty robisz?
-Kolację.
-Tak szybko?-Blanka spojrzała na zegar i zrobiła taką minę jakby miała za chwilę wybuchnąć śmiechem
-Dopiero zaczęłam, a tak się składa kochana, że jesteśmy same i mam zamiar zrobić pizzę.
-Pizzę? Po co robić? Nie lepiej zamówić?
-Może i lepiej ale czasem warto zrobić coś samemu. Przecież nie chcesz mi chyba powiedzieć, że ja nie potrafię robić pizzy.
-No już parę razy robiłaś i była całkiem dobra.
-Całkiem dobra?-Wiki nie kryła urazy.
-No dobra, dobra. Była świetna.
Wiki uśmiechnęła się.
-To jak? Pomożesz mi czy idziesz na górę?
-Pomagam.
Obie szybko uwinęły się z wyrabianiem ciasta.
-Jak ci minął dzień?-zapytała Wiki córkę gdy już ciasto wyrosło i zabrały się do robienia farszu.
-No więc, dość spokojnie.
-Chyba nie chcesz powiedzieć, że cały czas spędziłaś w hotelu a na dwór wyszłaś dopiero krótko przed moim powrotem.
-Nie. Cały dzień byłam na dworze.-odrzekła podczas gdy Wiki nakładała farsz na ciasto.
-O, to jakaś nowość.-Wiki nastawiła piekarnik na 180 stopni i włożyła pizzę.-Za jakieś 20min. będziemy miały pizzę, a teraz możemy spokojnie pogadać. Mam nadzieję, że opowiesz mi co robiłaś cały dzień.
Poszły razem do pokoju. Blanka opowiedziała Wiktorii o zrobionych zdjęciach i nowej koleżance.
-Co takiego?-Wiki po usłyszeniu o wymianie numerów aż podniosła głos.-Dałaś numer dziewczynie o której nic nie wiesz? Jesteś strasznie nie rozważna.
-Wiem jak ma na imie i, że lubi robić zdjęcia.-broniła się Blanka.
-Ale nic poza tym.-Wiki była zdenerwowana.-A pokazywała ci chociaż swoje zdjęcia?
-No, nie.
-Blanka! Nie daje się numeru byle komu! Przecież z tego co mówisz wiadomo, że ty nic o niej nie wiesz! To, że ktoś się uśmiecha i wygląda miło to nie znaczy,że jest godny zaufania! Skąd wiesz czy jej rodzice to nie jacyś kryminaliści jak nie chciała o sobie nic mówić!-Wiktoria nie potrafiła opanować zdenerwowania, a Blanka spuściła wzrok.
-Czujesz to?-odezwała się nagle Blanka po długim milczeniu.
-Ale co?-zapytała Wiki.
Ile minut rozmawiałyśmy?
-O matko. Pizza.-krzyknęła Wiki i razem pobiegły do kuchni.
Pizza wyglądała okropnie, musiały otworzyć okno, bo cała kuchnia była od dymu.
-Tego to nawet Lulu nie tknie.-Syknęła Blanka na urządzone danie i obie parsknęły śmiechem.
-Może jednak zamówimy pizzę.-powiedziała Wiktoria sięgając po komórkę, gdyż chwilowo zapomniała o złości.
W tym samym czasie co Blanka wróciła do hotelu, Maria po uprzednim spytaniu się pani przy recepcji ruszyła w stronę bufetu rozglądając się po szpitalu jakby kogoś szukała. Weszła do bufetu i podeszła do lady.
-Dobry wieczór. Czy mogę dostać butelkę wody?
-Ależ oczywiście.-odpowiedziała pani Maria.
Maria zapłaciła za wodę i wyszła. Usiadła na ławce przed szpitalem, napiła się wody, po czym wyjęła z torebki wywołane zdjęcia i zaczęła je przeglądać. Kiedy przeszła do ostatniego zdjęcia na jej twarzy pojawił się smutek, próbowała się uśmiechnąć ale nie potrafiła.

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 1

Mimo, iż wiosna dopiero się zaczęła na dworze było na tyle ciepło aby chodzić bez czapki i szala. Blanka mając mając 2 tygodnie wolnego od szkoły przyjechała do Polski na ten czas. Już pierwszego dnia poszła fotografować okolice szpitala. Siedząc na ławce i przeglądając zrobione foty zauważyła pewną dziewczynę, mniej więcej w jej wieku, która od dłuższego czasu ją obserwowała. W pewnej chwili dziewczyna podeszła do Blanki.
-Hej, lubisz robić zdjęcia? -zapytała nieznajoma przysiadając się.
-Tak, lubię. Dlaczego mnie obserwowałaś?
-Co takiego?
-Patrzyłaś na mnie bardzo długo.-Blanka była nieco zaskoczona, że obca nie wie co to znaczy obserwować.
-Aha. No wiesz, ja też lubię robić zdjęcia, więc pomyślałam, że może wiesz gdzie można wywołać zrobione w aparacie zdjęcia.
-Może lepiej najpierw wrzuć je na płytę.
-Mam je na płycie.-nastolatka uśmiechnęła się.
-Przecież my się nawet nie znamy.
-Jak masz na imię?
-Blanka.
-Ja jestem Maria.-odpowiedziała nieznajoma i obie dziewczyny podały sobie ręce-Więc pomożesz mi czy nie?-zapytała, po czym uśmiechnęła się zyskując tym zaufanie młodej Consalidy.
Blanka przypatrzyła się nowej koleżance. Maria była gdzieś w jej wzroście, choć z wyrazu twarzy można by wywnioskować, że jest od niej parę lat starsza. Miała ciemno-brązowe włosy do ramion, spięte w kitka, a krótsze kosmyki swobodnie opadały na boki jej rozradowanej twarzy, choć w jej oczach było coś nieznanego. Miała ubrany śliczny beżowy płaszczyk i spodnie marszczone od dołu, a na nogach miała założone czarne botki.
-No dobra.-zgodziła się wreszcie Blanka.
-Super.-ucieszyła się Maria.
-Pokażę ci gdzie można wywołać zdjęcia. Tylko to dość daleko więc lepiej jak pojedziemy taksówką.-odpowiedziała i wyjęła komórkę by zadzwonić.
Kiedy podjechała taksówka obie wsiadły i pojechały do najbliższego sklepu fotograficznego. Wywołanie zdjęć i cała wyprawa zajęła im kilka godzin, więc gdy wróciły przed szpital była już 17.00.
-Dziękuję.-powiedziała Maria jak już wyszły z samochodu.
-Nie ma za co.-odpowiedziała Blanka. Nagle zadzwonił do niej telefon, więc odebrała.-To moja mama.-Wyjaśniła po skończonej rozmowie.- Skończyła już pracę i powiedziała, że mam wracać do domu.
-Zobaczymy się jeszcze?-zapytała Maria.
-Nie wiem. Jak co to mieszkam tu obok szpitala w hotelu. A ty gdzie mieszkasz? Jesteś tu sama?- zapytała Blanka, gdyż zdała sobie sprawę, że jej towarzyszka przez ten cały czas z nikim się nie kontaktowała.
-Fajna jesteś, lubię cię.-Maria próbowała wymigać się od odpowiedzi co zaskoczyło Blankę.-Jest tu gdzieś bufet?
-W szpitalu. Jak bym wiedziała gdzie mieszkasz to może mogłybyśmy się jeszcze spotkać.-Consalida nie dawała za wygraną, aby dowiedzieć się coś więcej o Marii.
-Daj mi swój numer to do ciebie zadzwonię.
-Nie daję numeru telefonu nieznajomym.
-Przecież my się znamy.
Te słowa przekonały Blankę i nastolatki wymieniły się numerami. Blanka chciała jeszcze coś powiedzieć ale Maria już zdążyła zniknąć w drzwiach szpitala. Po chwili zadzwonił do Blanki telefon, spojrzała na wyświetlacz, to była Wiki. Odebrała.-Już idę.-Rozłączyła się i poszła do hotelu.

Powitanie.

Hej wszystkim. Jestem Melcia i na forum.tvp.pl piszę opowiadania o NDiNZ. Pomyślałam, że stworzę bloga na którym będę je też wrzucać. W ten sposób będzie łatwiej je czytać i być może będzie więcej czytelników. W końcu nie każdy ma konto na forum. Będę wrzucać od pierwszego. Zapraszam do czytania.