sobota, 28 maja 2016

Rozdział 24

Stwierdzono, że jeśli wszystko będzie dobrze to już za tydzień Hana zostanie wypisana ze szpitala. Tego dnia jak policja przesłuchała Hane, Przemek udał się do dyrektora Trettera.
-Dzień dobry panie dyrektorze.-powiedział Przemek wchodząc do gabinetu.
-Witam panie Przemku. W czym mogę pomóc?-zapytał dyrektor.
-Chciałbym zapytać o ten wolny pokój w hotelu rezydentów.
-Z tego co pan wie to odkąd doktor Starska i doktor Latoszek przeprowadzili się do swojego nowego domu to pokój stoi pusty. Zaproponowałem zamieszkanie w nim doktor Rudnickiej jednak ona zrezygnowała. Dlaczego w ogóle pan o to pyta?
-Wydaje mi się, że jak Hana wyjdzie ze szpitala to nie powinna mieszkać sama. Przynajmniej przez pewien czas.
-Tak. Nie myślałem o tym. Jeśli się Hana oczywiście zgodzi to może wprowadzić się do hotelu i może mieszkać tam jak długo zechce.
Przemek podziękował i wyszedł. Na korytarzu spotkał Piotra, który po skończonym dyżurze właśnie wybierał się do domu.
-Szukałem pana panie doktorze.-powiedział Przemek.
-Tak? O co chodzi?-zapytał Piotr.
-Porywacze, którzy porwali Hane zniszczyli jej telefon komórkowy, w tym też kartę z telefonu. Pomyślałem, że może wie pan gdzie można kupić dobry telefon.
-Hmm. Niech pomyśle. Tak, wiem. Chociaż to dość daleko stąd ale to świetny sklep. Mogę z tobą pojechać.
Obaj pojechali do sklepu. Nie mogli się zdecydować jaki model kupić. Wreszcie Piotr znalazł identyczny telefon jaki miała Hana wcześniej. Kupili ten telefon oraz baterię i kartę.
Następnego dnia Przemek poszedł zanieść siostrze w prezencie nową komórkę.
-Szalon siostro.-przywitał się z nią.
-Szalon.-odpowiedziała smutno.
-Jak się czujesz?-zainteresował się.
-Najlepiej czuję się wtedy gdy odwiedzają mnie rodzina i przyjaciele.-na jej twarzy pojawił się uśmiech, który równie szybko znikł.
-Byłem wczoraj u Trettera i pytałem o ten wony pokój w hotelu.
-Po co?-spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
-Pomyślałem, że po tym wszystkim nie powinnaś mieszkać sama, bynajmniej przez pewien czas. Tretter zgodził się abyś zamieszkała w hotelu. Oczywiście jeśli zechcesz.-wyjaśnił.
-Sama nie wiem. Chętnie bym z wami zamieszkała ale na pewno nie na stałe.
-Chcesz później mieszkać dalej tam gdzie mieszkałaś?
-Nie. Mam zamiar sprzedać dom w którym mieszkałam i wykupić mieszkanie gdzieś indziej.
Przemek nie miał pojęcia co ma na to odpowiedzieć. Nagle przypomniało mu się o prezencie dla niej. Podał jej do rąk niewielkie pudełko. Kiedy Hana je otworzyła, ujrzała telefon, taki jaki miała wcześniej, a na jej twarzy znowu pojawił się uśmiech.
-Tamten telefon został zniszczony więc postanowiłem kupić ci nowy abyś nie musiała chodzić po sklepach zaraz po wyjściu ze szpitala. Masz też nowy numer.
-Skąd wiedziałeś, że najbardziej ucieszę się z takiego telefonu jaki miałam przedtem?
-Nie byłem sam w sklepie tylko z Piotrem Gawryło. To był jego pomysł z takim samym telefonem.
-Dziękuję.-wyszeptała obejmując go rękoma.
Kilka godzin później odwiedził ją Piotr. Jak zobaczył ją z komórką w rękach od razu się uśmiechnął.
-Tak bardzo podoba ci się prezent od brata?-zażartował.
-Uzupełniam numery telefonów.-odpowiedziała patrząc na niego.
-A mój numer masz?
-Tak, mam. Przemek przywiózł mi notes w którym miałam zapisane niektóre numery.
-Mój numer też miałaś?
-Nie. Twój numer dał mi Przemek.
-Powiedziałaś...
-Wiem co powiedziałam.-przerwała mu.
Chciał już wychodzić ale Hana go zatrzymała.
-Oczywiście wiem o tym, że to ty ostatecznie wybrałeś dla mnie właśnie ten telefon.
-Naprawdę? Już myślałem, że tego akurat ci nie powie.
Hana uśmiechneła się mimowolnie. Piotr też sie uśmiechnął i wyszedł.
W końcu nadszedł dzień wypisu. Przemek z Piotrem i Wiktorią już pare dni wcześniej pojechali do domu Hany, spakowali jej rzeczy i przewieźli je do hotelu. Oczywiście Hana nie miała o niczym pojęcia. Była już gotowa gdy na salę przyszedł Piotr. Kiedy wyszli przed szpital skierował ją w stronę hotelu zamiast do samochodu co niezwykle zaskoczyło lekarkę.
-Chyba pomyliłeś kierunki.-powiedziała zatrzymując się.
-Przecież podobno zgodziłaś się zamieszkać w hotelu.-odrzekł niby zaskoczony.
-Obiecałeś Przemkowi, że zawieziesz mnie do domu. Muszę się spakować.-sprzeciwiła się.
-Chyba humor ci wraca. Zaszła mała zmiana planów. Miałem od razu zaprowadzić cię do hotelu.-uśmiechnął się.
Hana zastanawiała się o co tu może chodzić ale nie potrafiła zgadnąć. Posłusznie więc pozwoliła się zaprowadzić Piotrowi do hotelu rezydentów. Jak weszli do środka wydawało się, że nikogo nie ma.
-To ja już muszę iść.-powiedział Piotr odwracając się z zamiarem wyjścia.
-Zostawisz mnie tutaj samą?-zapytała zaskoczona.
-Mam dzisiaj nocny dyżur. Muszę się wcześniej trochę wyspać.-odpowiedział i wyszedł.
Han została sama albo tak się jej przynajmniej wydawało. Rozejrzała się, zajrzała do kuchni, na dole nikogo nie było. Skierowała się na górę. W żadnym pokoju nikogo nie było. Na samym końcu zajrzała do pokoju w którym teraz ona miała mieszkać. Otworzyła drzwi, a kiedy je otworzyła została mile zaskoczona.
-Niespodzianka!-krzykneli wszyscy.
Hana nie wiedziała co ma powiedzieć. Spojrzała na wszystkich, którzy byli w pokoju. Znajdowali się tam: Przemek, Wiki, Agata, Marcin, Borys, Paweł, a nawet Lena i Witek.
-Mam nadzieję, że podoba ci się niespodzianka.-powiedział Przemek podchodząc do siostry.
-Nie mam dzisiaj urodzin.-szepnęła.
-Wiem. To jest takie małe powitanie. Impreza z okazji, że będziesz z nami mieszkać.-wyjaśnił.
-Acha.
-Witamy w naszych skromnych progach.-przywitała ją Wiki, a powiedziała to z taką intonacją, że wszyscy zaczęli się śmiać.
-To był nasz wspólny pomysł. Piotr, Przemek i Wiki spakowali twoje rzeczy i przywieźli je tutaj. Więc nie musisz już tam jechać, tylko możesz się od razu tutaj wprowadzić.-powiedziała Agata.
-O. To Piotr też maczał w tym palce?-zaśmiała się Hana.
Wiki i Agata poszły nakryć do stołu. Przemek i Marcin upiekli kiełbaski, a Paweł z Borysem przynieśli napoje. W tym czasie Hana przywitała się z Leną i Witkiem.
-A gdzie macie Felka?-zapytała Hana w trakcie rozmowy.
-Feliks poskramia babcie.-powiedział Witek nadzwyczaj poważnie.
-Moja mama przyjechała razem z nami z Torunia. Jak dowiedziała się, że idziemy na imprezę to postanowiła zostać pare dni dłużej. Niestety przyjechała też mama Witka i w końcu wyszło na to, że obie się nim teraz opiekują.-powiedziała Lena.
Hana tylko się uśmiechneła. jak już wszystko było gotowe, zasiedli do stołu. Niektórzy mieli dyżur następnego dnia więc cała impreza zakończyła się jeszcze przed północą.
Tydzień później Przemek po powrocie z pracy nie zastał siostry w hotelu. Nie martwił się o to, że jej nie ma do czasu gdy wszedł do jej pokoju. Wszystkie rzeczy hany znikły, a na stole leżał list.

Przemek!
Kiedy przyleciałam do Polski myślałam, że zacznę wszystko od początku, ze zmienię swoje życie na lepsze. Jednak się myliłam. Od samego początku nie spotkało mnie nic dobrego. O wyjeździe myślałam już jak Maria leciała z powrotem do domu ale ja chciałam jeszcze zostać wtedy chociaż czułam, że nie powinnam. Wracam do Izraela i już nigdy nie wrócę. Bilet kupiłam już kilka dni temu. Cieszę się, że mogłam ciebie poznać i ojca. Cieszę się, ze mam tak wspaniałego przyrodniego brata jak ty. Proszę, nie leć za mną, gdyż pewnie i tak mnie nie znajdziesz.
Hana

Przemek usiadł na łóżku. Westchnął. Wiedział, że lot za nią nie miałby raczej żadnego sensu. W tej chwili przypomniała mu się Maria i Blanka, która pewnie niedługo przyjedzie na wakacje. Blanka nadal nie wiedziała o tym, że Maria jest siostrą Hany. Chociaż do wakacji został jeszcze tydzień. Przemek jeszcze długo tak siedział nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Wieczorem już wszyscy rezydenci w hotelu wiedzieli o tym, że Hana wyjechała i nie ma zamiaru już nigdy wracać.

Rozdział 23

Kilka dni później przewieziono Hane na zwykłą salę. Wciąż dostawała płyny ale czuła się już nieco lepiej. Zaczęła też sobie przypominać ostatnie wydarzenia. Jednej nocy przyśniło jej się to co się stało. Spała bardzo niespokojnie i dostała gorączki. Pielęgniarka od razu poszła po lekarza. Kiedy Agata przyszła na salę Hana wciąż miała gorączkę i ciężko oddychała. Założono jej maskę tlenową.
-Spokojnie Hana. Wszystko będzie dobrze.-powiedziała Agata.
-Oni chcieli mnie zabić.-mówiła z trudem.
-Spokojnie. To tylko zły sen.-uspokajała ją Agata.
-Nie. To nie był sen. To było naprawdę.
Agata zbadała ją, a następnie zwróciła się do pielęgniarki.
-Proszę podać jej coś na uspokojenie i...-wymieniła jeszcze jakieś leki, które mają być podane i poszła.
Godzinę później znowu zajrzała do Hany, która już spokojnie spała.
Rano w szpitalu zjawił się pewien mężczyzna. Chytrze dowiedział się gdzie leży Hana i udał się na jej salę. Hana akurat nie spała gdy wszedł na jej salę. Spojrzała na niego wystraszona. Zamknął drzwi i podszedł do jej łóżka.
-Pamiętasz mnie, prawda?-zapytał przeciągając każde wypowiedziane słowo.
-Wiesz, że jeśli coś mi tu zrobisz to cię złapią.-mówiła drżącym głosem.
Mężczyzna wcale się tym nie przejął. Hana bała się wykonać jakikolwiek ruch. W tym czasie w kierunku sali zmierzali Agata i Piotr.
-Rozumiem, że ja do niej idę, bo jestem jej lekarzem prowadzącym ale ty.-skwapiła Agata.
-Chcę sprawdzić czy wszystko u niej dobrze.-odpowiedział.
-Miałeś na to cały tydzień.
-Byłem zajęty.
-Cicho.-powiedziała Agata gdy stanęli przed drzwiami sali w której leżała Hana.
Za drzwiami usłyszeli głosy, którym bacznie się przysłuchiwali.
-Pewnie myślałaś, że jak złapali Karola to ode mnie też się uwolniłaś. Jednak się przeliczyłaś. Mam zamiar zrealizować jego plan.-kpił z niej.
-Wynoś się stąd! Zostaw mnie w spokoju!-krzyknęła.
Do lekarzy, którzy stali za drzwiami dotarło, że zaczyna się w środku dziać coś złego.
-Wezwij ochronę.-powiedział Piotr do Agaty, a sam wszedł do sali.
Agata natychmiast wezwała ochronę i zawiadomiła Przemka.
-Proszę stąd wyjść!-powiedział stanowczo Gawryło do mężczyzny jak już wszedł na salę.
-Bo co mi zrobisz, doktorku?-zapytał kpiąco mężczyzna.
Piotr spojrzał na Hanę, która była blada z przerażenia. Przypomniała sobie wszystkie straszne wydarzenia począwszy na przylocie do Polski, a kończąc na porwaniu i dniu dzisiejszym.
-Pacjentów może odwiedzać tylko rodzina, a pan nią nie jest. Wyjdzie pan sam czy mam panu pomóc?-Piotr domyślił się, że jest to najprawdopodobniej drugi z porywaczy.
W tej chwili na salę weszło dwóch ochroniarzy.
-Co tu się dzieje?-zapytał jeden z nich.
-Ten mężczyzna zastrasza pacjentkę i chciał ją skrzywdzić.-odrzekł Piotr.
-Idzie pan z nami.-powiedział ochroniarz do mężczyzny.
-Na jakiej podstawie? Ten lekarz nawet mnie nie zapytał się czy jestem z rodziny tylko od razu stwierdził, że nie jestem.-mężczyzna chciał ich przekupić swoją niewinnością.
-Chciał mnie zabić.-wydusiła z siebie Hana z rozpaczą w głosie i łzami w oczach.
Mężczyzna wiedział już, że nic nie wskóra. Chciał uciec ale ochroniarze udaremnili jego zamiary. Obezwładnili go i wyprowadzili z sali. Przemek, który właśnie przybiegł wszedł do sali, podszedł do siostry, usiadł na łóżku i mocno ją przytulił. Czuł jak Hana się trzęsie cała wtulona w jego ramiona. Starał się ją uspokoić. Piotr usiadł na pustym łóżku, które stało obok i z troską spojrzał na przyjaciółkę.
-Hana, wszystko w porządku?-zapytał.
Hana nie odpowiedziała, nie reagowała na jego słowa, nawet na niego nie spojrzała. Po paru sekundach jednak odchyliła głowę od Przemka i spojrzała na Piotra. W jej oczach widać było strach i panikę.
-Hana?-Przemek tak samo jak Piotr zaniepokoił się o nią widząc jej nieobecny wzrok i nietypowe zachowanie.
-Boję się.-wyszeptała odwracając głowę w stronę brata i patrząc mu prosto w oczy-Wszystko sobie przypomniałam.
-Nie bój się. Już nic ci nie zrobią. Dopilnujemy tego.-powiedział Piotr.
-Nie pozwolę cię skrzywdzić.-Przemek mocno przytulił przyrodnią siostrę.
-Jest w złym stanie psychicznym. Powinien ją zobaczyć psychiatra.-odezwał się Piotr do Przemka.
-To na co czekasz? Idź po psychiatrę. Zanim przyjdą policjanci i będą chcieli ją przesłuchać.-odrzekł Zapała.
Godzinę później Szymon po rozmowie z Haną wyszedł z sali na korytarz gdzie stali Agata i policjant.
-Ten policjant chce przesłuchać Hane.-wyjaśniła Woźnicka.
-Niestety nie jest to możliwe. Pacjentka nie jest w stanie odpowiadać na jakiekolwiek pytania związane z zaistniałymi wydarzeniami. Jest w złym stanie psychicznym.-zwrócił się doktor Dryl do policjanta.
-Proszę pana, im szybciej ją przesłuchamy tym szybciej i bez problemu będziemy mogli dać wyrok na porywaczy. Naszym zadaniem jest dbanie o bezpieczeństwo człowieka.
-A moim o zdrowie pacjenta. Proszę przyjść w przyszłym tygodniu.
Przez pewien czas Hana była konsultowana przez psychiatrę. Na początku kolejnego tygodnia znowu przyszedł policjant. Tym razem jednak pozwolono mu przesłuchać Hanę. Dzień wcześniej Piotr pojechał do prokuratury i złożył zeznania w tej sprawie. Dzięki temu nie zadano Hanie zbyt wielu pytań.

Rozdział 22

Przez kolejne dwie doby nic się nie zmieniło. Dopiero w sobotę wszystko się unormowało. Hana zaczęła samodzielnie oddychać więc wyciągnięto rurkę z tchawicy i pomału wybudzała się ze śpiączki. Mózg działał prawidłowo. Wiki była akurat na sali i sprawdzała czy wszystko w porządku gdy Hana obudziła się.
-Hana. Jak mnie słyszysz to poruszaj palcami.-powiedziała Wiki.
Hana poruszyła palcami.
-Gdzie ja jestem?-zapytała Hana ledwo słyszalnym głosem z trudem wymawiając każde słowo.
-W szpitalu. Pamiętasz co się stało?-zapytała Wiki.
-Widzę tylko niewyraźne obrazy. Ja nic nie pamiętam.-mówiła niespokojnie.
Na salę przyszli doktor Woźnicka i Van Graaf.
Wybudziła się ale nie pamięta co się stało.-powiedziała Wiki do Agaty.
-Hana pamiętasz mnie? Jak mam na imię?-zapytała Agata Hane jak podeszła do łóżka.
-Agata.-wyszeptała Hana patrząc na nią.
Agata zadała jeszcze Hanie parę pytań, a następnie odwróciła się do Wiki.
-Na wskutek wstrząsu i śpiączki doszło do zaburzeń pamięci. Nie pamięta co się stało ale z czasem sobie przypomni.
-Powiem Przemkowi, że już się wybudziła.-powiedziała Wiki i wyszła.
Nie zaszła zbyt daleko, gdyż Przemek szedł akurat na oiom.
-A ty gdzie się wybierasz?-zapytała go.
-Jak to gdzie? Do Hany.-odpowiedział osępiale.
-I bardzo dobrze, bo właśnie się wybudziła ze śpiączki.
-Na prawdę? To wspaniale.-Przemek był bardzo szczęśliwy.
-No, idź już do niej.-ponagliła go.
Przemek pocałował ją w policzek i poszedł. Kidy doszedł do sali, wyszła akurat z niej Agata.
-Hej.-przywitał się z nią-Wiki mi powiedziała, że Hana się wybudziła. Mogę do niej wejść?
-Tak. Obecność kogoś bliskiego na pewno dobrze jej zrobi. Tylko mam do ciebie prośbę i musisz coś wiedzieć. Jest jeszcze bardzo słaba więc nie pozwól jej za dużo mówić. W wyniku wstrząsu nie pamięta tego co się stało więc jej o tym wszystkim nie wspominaj. Sama sobie z czasem przypomni. Zresztą sam jesteś lekarzem więc dobrze wiesz co jest najlepsze dla pacjentki.-powiedziała i poszła.
Przemek kiwnął głową i wszedł na salę. Tymczasem Wiki wciąż myślała o rozmowie z Teofilem sprzed paru dni. Myśl o tym, że jeden z porywaczy być może jest cały czas na wolności nie dawała jej spokoju. Nie chciała martwić swoimi myślami Przemka więc postanowiła powiedzieć o tym Piotrowi. Na szczęście Piotr kończył akurat dyżur tak samo jak ona. Kidy wybiegła przed szpital na parking, już przebrana, Gawryło podchodził do swojego samochodu.
-Piotr!-zawołała podbiegając do niego.
-Hej Wiki. O co chodzi? Coś się stało?-zapytał jak już do niego podeszła.
-Muszę z tobą porozmawiać. Chodzi o porwanie Hany.
-Ale przecież już ją znaleziono. Już jest bezpieczna. Wszystko jest dobrze. Porywacza złapano.
-Tylko, że ich było dwóch.-odezwała się nieprzekonana.
-Jak to dwóch?-Gawryło nie krył zdziwienia.
Wiktoria powiedziała mu to co parę dni wcześniej usłyszała od Teofila.
-Wydaje mi się, że jeden z tych porywaczy uciekł jeszcze przed przyjazdem policji.-dorzuciła na koniec.
-Chyba nie sądzisz, że...?
-Mógłbyś mnie odwieźć na komisariat? Tam na pewno się czegoś dowiem.
-Jasne. Wsiadaj.
Oboje wsiedli do auta i odjechali.
Kiedy Przemek wszedł na salę i usiadł na krześle przy łóżku, na twarzy Hany pojawił się delikatny choć tylko chwilowy uśmiech.
-Bałem się, że już nigdy się nie obudzisz.-powiedział.
-Ile spałam?-zapytała cicho.
-Długo. Teraz musisz dużo odpoczywać. Wszyscy się o ciebie martwili. Nie myśl teraz o tym co było. Nie mogłabyś nas zostawić.-mówił kolejno zdania, które nie składały się w kompletną całość.
Hana odwróciła głowę na drugi bok i przymknęła oczy. Przemek siedział przy siostrze cały czas. Hana była jego jedyną siostrą. Nie chciał aby spotykał ją zły los.
Był już wieczór, kiedy Wiki z Piotrem wracali z komisariatu. Jadąc rozmawiali w samochodzie o tym czego się dowiedzieli.
-Myślisz, że złapią tego drugiego faceta?-zapytała Wiki.
-Dobrze słyszałaś co powiedzieli. Nie znaleźli zbyt wielu poszlak, a te które mają jak na razie na nic ich nie naprowadziły. Oczywiście ten Karol też nic nie powie.
-Dobrze, że chociaż wreszcie ten łajdak trafił do więzienia. W końcu odpokutuje za swoje czyny.
-Mnie tam ten wykastrowany dupek nie obchodzi.
Właśnie dojeżdżali do szpitala więc zakończyli rozmowę.

piątek, 20 maja 2016

Rozdział 21

Karol chciał uciec ale policjanci go złapali. Wsadzili go do radiowozu i odjechali. Został tylko jeden radiowóz i dwóch policjantów. Przemek wysiadłszy z taksówki zobaczył leżącą na ziemii siostrę, natychmiast do niej podbiegł.
-Niech się pan odsunie!-zawołał jeden z policjantów.
-Jestem lekarzem! Dzwońcie po pogotowie!-krzyknął Przemek.
Jeden z policjantów zadzwonił po karetkę, drugi policjant natomiast przyniósł apteczkę.
-Hana! Hana, słyszysz mnie?-nawoływał Przemek.
Mimo zdenerwowania i rozpaczy zachował zimną krew. Sprawdził dziewczynie tętno, było słabo wyczuwalne. Oddychała ale wciąż była nieprzytomna. Odchylił jej głowę do tyłu, przykrył ją kocem izotermicznym aby zapobiec wychłodzeniu ciała. Z dużej rany na czole, która wyglądała na dość głęboką wciąż spływała krew. Wyciągnął z apteczki gazę i zaczął tamować krwawienie. Po paru minutach zauważył, że jej oddech staje się coraz płytszy. W tej chwili nadjechała karetka. Przeniesiono ją do ambulansu. Założono jej wenflon, wstrzyknięto leki i podłączono kroplówkę. Podłączono ją też do respiratora. W trakcie, gdy lekarz z sanitariuszem wykonywali czynności ratownicze, Przemek szybko powiadomił wiktorię. Wsiadł do ambulansu i karetką pojechał do szpitala.
Jak Wiki odebrała telefon od Przemka znajdowała się akurat razem z Agatą w pokoju lekarskim.
-I jak?-zapytała Agata, gdy Wiki się rozłączyła.
-Znaleźli Hanę ale jest w krytycznym stanie. Wiozą ją do szpitala.-powiedziała Wiki.
-Jak to w krytycznym stanie?
-Nie wiem. Wracam na izbę.-powiedziała i wyszła mijając stojącego od dłuższej chwili, słyszącego ich rozmowę Piotra.
-Coś się stało?-zapytał zmartwioną Agatę.
-Tak.-powiedziała Agata-Hanę wczoraj ktoś porwał. Dzisiaj już ją znaleźli ale ponoć jest w ciężkim stanie.
Piotr był zszokowany tym co usłyszał. Agata wyszła z pokoju lekarskiego, a Gawryło również. Nie mineło wiele czasu jak karetka na sygnale przyjechała pod szpital. Na izbie lekarz pogotowia natychmiast przekazał wszystkie informacje o stanie pacjentki.
-Tętno słabe, prawie niewyczuwalne. Brak złamań. Uderzenia serca 100/min. Dwukrotne chwilowe odzyskanie przytomności z brakiem kontaktu. Jest też odwodniona oraz niewydolna oddechowo z podejrzeniem wstrząsu.-poinformował.
-Już doszło do wstrząsu.-warknęła Agata, która wraz z Wiki diagnozowała stan Hany.
-Zabieramy ją na oiom.-powiedziała Wiki.
Na oiomie podłączono ją do całej aparatury. W wyniku zatrzymania oddechu umieszczono rurkę w tchawicy dla ułatwienia oddychania. Mimo podawanych leków i wszczętych badań jej życie było zagrożone. Na sali Agata i Ruud robili wszystko co w ich mocy. Po pewnym czasie na salę przyszedł Piotr Gawryło.
-Co z nią?-zapytał.
-Nie dobrze.-odpowiedziała Agata-Wciąż nie oddycha samodzielnie i jest nieprzytomna. Ciśnienie ciągle skacze.
-Zrobiliście EEG głowy?
-Tak, bez żadnych zmian.-pokręciła głową.
-Jest mocno osłabiona. Może minąć nawet kilkanaście godzin nim leki zaczną działać.-powiadomił ich Ruud podchodząc do nich.
-Jakbyście potrzebowali pomocy to...-zaczął Piotr.
-Wiktoria przyjmowała ją ze mną, więc ona się tym zajmuje. Ale jakby co to cię wezwiemy.-przerwała mu Agata.
Przemek siedział na korytarzu zdenerwowany i niespokojny. Wiktoria przysiadła się do niego. Był już późny wieczór więc oboje byli zmęczeni.
-Musisz być silny. Dla siostry.-Wiki próbowała dodać mu otuchy.
-Może gdybym zauważył, że coś jest nie tak to może by do tego nie doszło.-odpowiedział.
-Nie obwiniaj się. Nikt nie zauważył.-skarciła go.
-Ale przecież jestem jej bratem. Powinienem...
-Pewnych rzeczy nie da się uniknąć. Takie najwidoczniej było zrządzenie losu.-przerwała mu.
Po chwili poszli na salę na której leżała Hana. Monitor cały czas niepokojojąco pikał. Ruud, który ciągle tam był powiedział im o stanie Hany.
-Udało się ustabilizować jej stan ale niestety jest w stanie śpiączki. To czy będzie już tylko dobrze jednak będzie można określić dopiero jutro. Ja już skończyłem dyżur. Przez noc będzie ją monitorować doktor Ziemiańska, a jutro z rana znowu się nią zajmę.-przekazał im Van Graaf.
Wiki z Przemkiem podziękowali za informacje i wyszli. Na korytarzu spotkali dwóch policjantów.
-Szukamy Hane Goldberg. Wiedzą może państwo gdzie możemy ją znaleźć? Chcielibyśmy ją przesłuchać.-wyjaśnił jeden z policjantów.
-Niestety ale jest to niemożliwe.-sprzeciwiła się Wiki.
-Dlaczego? Jeśli można wiedzieć?-dopytywał policjant.
-Pacjentka trafiła do szpitala w stanie zagrożenia życia, a obecnie jest w śpiączce.-wyjaśniła.
-W takim razie jak tylko będzie zdolna odpowiadać na pytania to prosze nas powiadomić.
-Oczywiście.-odpowiedziała z przekąsem.
Następnego dnia rano gdy Wiki się obudziła Przemka już nie było. Zeszła do kuchni w której na stole leżał talerz z kanapkami i karteczka.

 
Te kanapki są dla ciebie i Agaty. Ja już zjadłem śniadanie. Jestem u Hany. Smacznego!
                                                                           Przemek:)

Wiki zrobiła herbatę, a gdy Agata obudziła się i zeszła na dół, zjadły zrobione kanapki, i poszły do pracy.
Przemek cały czas siedział przy siostrze. Wyszedł na chwilę z sali aby odebrać telefon. Po rozłączeniu się podszedł do niego dyrektor Tretter.
-Dzień dobry panie dyrektorze.-powiedział Przemek.
-Dzień dobry panie Przemku. Jak pańska siostra się czuje?-zapytał Stefan.
-Cały czas jest w śpiączce. Parametry są w normie. Leki zaczeły działać. Mimo to nie jest dobrze. Obawiam się, że już z tego nie wyjdzie.-powiedział podłamany Przemek
-Nie wolno od razu zakładać najgorszego. Trzeba mieć nadzieję i być optymistą, a nie pesymistą. Han jest silna. Wyjdzie z tego.-odpowiedział mu Tretter i poszedł.
Do szpitala wszedł kilkunastoletni chłopak i natychmiast podszedł do recepcji.
-Na której sali leży Hana Goldberg?-zapytał.
-Jesteś z rodziny?-zapytała recepcjonistka.
-Nie.
-W takim razie nie mogę udzielić ci takich informacji.
-A gdzie mógłbym znaleźć doktor Woźnicką?-zapytał po chwili namysłu.
-Zapytaj w pokoju lekarskim.
Od razu skierował się we wskazany kierunek. W pokoju siedziała tylko Wiktoria.
-Dzień dobry. Szukam doktor Woźnicką.-powiedział wchodząc do pokoju.
-Jest na dyżurze. A o co chodzi?
-Chciałem zapytać o Hanę Goldberg. Słyszałem, że trafiła tu do szpitala.
-Skąd ty o tym wiesz i skąd ją znasz?-zapytała zaskoczona.
-Nazywam się Teofil. Jakiś czas temu poznałem jej siostrę, Marię. Mieszkam niedaleko jej.
-Ach, to ty ją wtedy przywiozłeś do szpitala.
-Tak. O tym, że porwano Hanę dowiedziałem się przypadkowo.-odpowiedział siadając.
Teofil opowiedział wszystko Wiktorii. Powiedział o domku nieopodal lasu, kasetce, dowodach i wszystkim  co było związane z porwaniem.
-Mój ojciec jest policjantem. Jednak mimo to nie powiedział mi wszystkiego.
-Sądzę, że świetnie się spisałeś. Każdego dorosłego człowieka, który pracuje obowiązuje tajemnica zawodowa. Mnie też obowiązuje, więc mogę jedynie powiedzieć, że Hana jest w złym stanie. Tylko tyle.
-Dziękuję.-odpowiedział i wyszedł.
-Dwóch policjantów i tylko jednego złapano. Dlatego wczoraj policjanci chcieli ją przesłuchać.-powiedziała do siebie i poszła.
Hana wciąż była pogrążona w głębokim śnie.

Rozdział 20

W tym samym czasie w którym Przemek zaczął się niepokoić nieobecnością siostry w pracy, Hana zastanawiała się jak szybko ktoś zauważy jej zniknięcie i zacznie się o nią martwić. Nagle usłyszała jak ktoś przekręca klucz w drzwiach. Szybko wstała i stanęła krok od ściany. Do pokoju weszło dwóch mężczyzn których wcześniej słyszała i którzy ją porwali. W jednym z nich rozpoznała Karola, męża swojej byłej pacjentki, Ewy.
-Zajmij się nią. Ja niedługo wrócę.-powiedział Karol do drugiego mężczyzny i wyszedł.
Wychodząc jeszcze zmierzył ją wzrokiem i spojrzał na nią z szatańskim uśmiechem. Hana stwierdziła, że powinna zacząć się bać ale mimo wszystko starała się jeszcze zachować spokój i opanowanie.
-No to zostaliśmy sami. We dwoje.-rzekł mężczyzna.
-Czego chcesz?-zapytała.
-Radziłbym ci zmienić ton i nastawienie do tego co cię czeka, bo trochę tu posiedzisz.
-Wypuść mnie stąd!-krzyknęła i ruszyła w kierunku drzwi ale ten ją powstrzymał.
Chwycił ją za nadgarstki i przycisnął plecami do ściany. Miał silne ręce więc Hana miała nikłe szanse na wyswobodzenie się.
-Powinniście stać za to wszystko przed sądem.
-Ale jeszcze nikt nas do niego nie posłał.-odpowiedział ironicznie-Gdybyś się nie naraziła Karolowi to byś pewnie tu teraz nie była.
-Bił swoją żonę. Przez niego Ewa o mało nie straciła dziecka.-wykrzyczała mu prosto w twarz.
-Trochę za odważna jesteś.-skwitował.
-Skoro i tak chcecie mnie zabić to dlaczego od razu mnie nie zastrzeliliście?
Te słowa nie były dla lekarki linią obrony. Mężczyzna zezłościł się, nie podobała mu się jej odwaga i ton mowy. Uderzył ją prosto w twarz tak mocno, że upadła ogłuszona na podłogę.
-To by było zbyt proste.-zakończył, wyszedł i zakluczył drzwi.
Tymczasem Karol poszedł do domu. W domu było pusto więc wszedł do środka. Wszedł do swojego pokoju i zaczął szukać czegoś w szufladzie. Nie miał pojęcia, że w pokoju znajduje się włączony dyktafon.
-Zabiję ją.-powiedział do siebie-Nie pozwolę sobie aby jakaś żydowska lekareczka wchodziła mi w drogę.
Wyciągnął z szuflady nóż i sznur. Wyszedł z domu, zakluczył drzwi i odjechał. Jakiś czas później Ewa po powrocie do domu zastała niedomknięte drzwi od pokoju męża. Nacisnęła klamkę i weszła do środka. Chciała za wszelką cenę dowiedzieć się po co Karol tu przyszedł. Na biurku znalazła kartkę z pewnym adresem. Zastanawiała się co to może być za adres. Nagle zauważyła dyktafon, który był cały czas włączony. Przewinęła do tyłu i odsłuchała to co było nagrane. Z nagrania puściły się słowa Karola.

"Zabiję ją.Nie pozwolę sobie aby jakaś żydowska lekareczka wchodziła mi w drogę."


Strasznie się przeraziła jak odsłuchała te słowa. Wiedziała już, że jej mąż chce zabić Hanę. Zadzwoniła do pani ginekolog ale ta oczywiście nie odbierała. Poszła do drugiego pokoju po notes, spisała do niego adres z kartki, wyjęła kasetkę z dyktafonu i schowała notes wraz z kasetką w sypialni do szuflady. Kilka godzin później zostawiła córeczkę u sąsiadki i pojechała na spisany adres. Zadzwoniła do drzwi ale nikogo nie było w domu. Włożyła notes i kasetkę dyktafonu do skrzynki pocztowej, i pojechała do domu. Nie miała pojęcia, że przyglądał się temu wszystkiemu pewien nastoletni chłopak. Był to Teofil, którego jakiś czas temu poznała Maria. Chciał zostać detektywem albo policjantem więc bardzo go interesowały tajemnicze wydarzenia. Podszedł do skrzynki i wyjął to co się w niej znajdowało. W notesie zapisany był zaledwie adres pod którym się aktualnie znajdował ale był ciekaw co zawiera kasetka. Pobiegł do siebie do domu, a ponieważ rodziców jeszcze nie było wyciągnął z biurka dyktafon i odsłuchał przerażające słowa. Na razie postanowił nie mówić rodzicom o dziwnej sytuacji.
Wieczorem w hotelu Wiki opowiedziała Agacie o zniknięciu Hany, a następnego dnia o świcie pojechała razem z Przemkiem na posterunek. Opowiedzieli co zaszło i pokazali dowody, które mieli.
-Te dowody nie wydają się zbyt jasne.-powiedział policjant.
-Jak to nie wydają?-Przemek nie potrafił nad sobą zapanować.
-Przemek!-krzyknęła na niego Wiki.
-Od wczorajszego ranka nie ma nikt z nią kontaktu, nie przyszła do pracy, nie przyszła na strzelnicę. Na dodatek wysłała mi sms-a gdzie jest chociaż dobrze wiedziała, że jestem w pracy.-mówił Przemek.
-Z tego co tu mam wynika, że ktoś rzeczywiście jej groził.-odrzekł aspirant.
-Proszę nam pomóc.-poprosiła Wiktoria.
-Dobrze. Ma pan jakieś zdjęcie siostry?
-Tak, mam.-odpowiedział chirurg.
Przemek wyciągnął z kieszeni kopertę, którą również zabrał z domu siostry, na jednym ze zdjęć była tylko Hana, radosna i uśmiechnięta. Policjant powiedział, że zrobią co w ich mocy. Lekarze podziękowali i wyszli.
Teofil akurat wychodził do szkoły, gdy podbiegło do nich dwóch młodszych chłopców.
-Teofil!-zawołał na niego jeden z nich-Nie uwierzysz co się wczoraj wydarzyło.
-Skoro się wczoraj wydarzyło to dlaczego odrazu nie przyszliście?-zapytał Teofil.
-Nie mogliśmy ciebie znaleźć. Ale słuchaj. Byliśmy się przejść, dość daleko, bo aż do lasu po patyki i blisko lasu zauważyliśmy mały domek. Nagle dwóch mężczyzn, wyciągali z samochodu jakąś kobietę. Chyba ją porwali.-opowiedział.
-Gdzie to było?-zapytał Teofil po uważnym wysłuchaniu całej historii.
-Zaprowadzimy cię.
-Kiedy to się wydarzyło?-zapytał Teofil
-Wczoraj wcześnie rano.
-Nie byliście w szkole. Znowu.
-Ale dzisiaj już idziemy do szkoły.-bronili się.
-Gdybyście nie mieli przy sobie toreb to pewnie bym wam nie uwierzył.-zaśmiał się Teofil.
Zaprowadzili go na miejsce i poszli do szkoły. Teofil ukrył się w krzakach. Wyjął z tornistra aparat i zrobił kilka zdjęć. Następnie zrobił kilka notatek w zeszycie, po czym pojechał na komisariat.
-Co ty tutaj robisz? Nie powinieneś być w szkole?-zapytał policjant syna gdy ten do niego przyszedł.
-Muszę ci coś powiedzieć.
-Zgoda ale potem idziesz prosto do szkoły.
Chłopak opowiedział ojcu co się wydarzyło. Policjant zabrał syna do innego policjanta, który zajmował się tego typu sprawami. Teofil znowu musiał przedstawić całą historię oraz przekazał wszystkie dowody.
-Krótko przed tobą było tu dwoje ludzi, którzy zgłosili właśnie zaginięcie pewnej kobiety. Jeśli to co tu powiedziałeś ma związek z tym zaginięciem to twoje dowody wszystko potwierdzają. Są naprawdę mocne więc dają dodatkowe światło na całą sprawę. Dobrze się spisałeś chłopcze.-pochwalił go na koniec policjant.
Teofil usatysfakcjonowany poszedł do szkoły. Policja natychmiast zabrała się do roboty.
Kilka godzin później w hotelu Przemek ciągle myślał o siostrze. Razem z Wiki siedzieli w kuchni osowiali i smutni, czekając na jakiekolwiek wieści.
-Dlaczego wcześniej nie zauważyłem, że coś jest nie tak? Czemu ona o niczym mi nie mówiła?-pytał sam siebie Przemek.
-Pewnie nie chciała cię martwić.
-Przecież jestem jej bratem.
-Ale jesteście już oboje dorośli. Każdy z was ma swoje życie. Na dodatek przecież przez 30 lat nie miałeś nawet pojęcia o jej istnieniu.
-Jeśli coś jej się stanie...-zaczął Przemek ale nie dokończył.
-Muszę iść do pracy. Mam dyżur na izbie przyjęć, aż do wieczora. Jak będziesz coś wiedział to daj znać.-powiedziała Wiki i poszła do pracy.
W miejscu w którym była trzymana Hana zaczęło się robić nieciekawie.
-Chyba policja tu jedzie.-powiedział Karol wbiegając do domu.
-Jak to?
-Widziałem radiowozy.
-Zabieraj dziewczynę. Uciekamy do lasu.
Karol wbiegł do pokoju. Hana leżała na kocu skulona. Była wycieńczona i głodna, ponieważ od poprzedniego ranka nic nie piła ani nie jadła. Karol podszedł do niej, chwycił za bluzkę i postawił na nogi.
-Słuchaj dziwko. Masz mnie słuchać i nie waż mi się krzyczeć.-wrzeszczał mocno ją potrząsając.
Hana była blada z przerażenia. Całkiem opadła z sił. Była na tyle bezwładna, że Karol bez trudu zaprowadził ją do samochodu.
-Jedź sam. ja się zajmę tymi psami.-powiedział do niego drugi mężczyzna.
Karol od razu odjechał, a mężczyzna zamiast zostać uciekł aby się ukryć.
-Co za naiwniak.-powiedział jeszcze.
Karol pojechał do lasu. Wysadził Hanę, przycisnął ją do drzewa i zaczął ją dusić.
-Już dawno powinienem się był ciebie pozbyć. To wszystko przez ciebie.-krzyczał.
Hana czuła, że brakuje jej powietrza. Kręciło jej się w głowie i szumiało w uszach. Czuła, że powoli traci kontakt z rzeczywistością. Nagle nadjechały radiowozy z których wysiedli policjanci.
-Puść ją!-krzyknął jeden policjant.
Karol puścił Hanę, odwrócił ją plecami do siebie, objął ją ramieniem i przyłożył jej nóż do gardła.
-Jak tylko ktoś się zbliży to ją zabiję.-krzyknął Karol.
Zobaczył, że został otoczony. Rzucił nóż na ziemię i mocno popchnął Hanę. Hana upadła na ziemię uderzając przy tym o kamień. W tej chwili nadjechała taksówka z której wysiadł zawiadomiony Przemek. Hana leżała na ziemi blada i nieprzytomna z rozciętą głową.

wtorek, 17 maja 2016

Rozdział 19

Opowiadanie 19
Hana próbowała się wyrwać ale nie mogła. Po chwili przyszedł inny mężczyzna i wstrzyknął jej środek usypiający, a następnie zaciągnęli ją do auta. Kiedy Hana się obudziła odkryła, że znajduje się w obcym mieszkaniu. Natychmiast wstała z podłogi na której leżała i rozejrzała się po pomieszczeniu. Pokój w którym była był dość mały i panował w nim prawie półmrok, ponieważ były tam tylko trzy małe okna tuż pod sufitem przez które przecisnęłoby się jedynie maleńkie dziecko. Ściany były niepomalowane i brudne, a zamiast podłogi była jedynie betonowa, zimna posadzka. W niemal pustym pokoju jedynie w rogu leżał mały, obdarty koc. Podeszła do drzwi i próbowała je otworzyć ale były zamknięte na klucz. Po chwili usłyszała męskie głosy więc przyłożyła ucho do drzwi i zaczęła się przysłuchiwać rozmowie.
-I co z nią zrobimy?-zapytał pierwszy mężczyzna.
-Ty mnie o to pytasz?-wrzasnął wściekle drugi mężczyzna podniesionym głosem.
Hana cofnęła się od drzwi o parę kroków do tyłu ale natychmiast podeszła do nich z powrotem. Po chwili usłyszała kroki. Prawdopodobnie jeden z mężczyzn siedzących w pokoju wstał i z trzaskiem zamknął drzwi. Drzwi były zamknięte, a na dodatek mężczyźni mówili teraz nieco ciszej niż wcześniej. W tym czasie lekarka zastanawiała się nad próbą wydostania się ze wstrętnego miejsca. Jednak na ucieczkę nie było szans, okna były za wysoko i za małe, a w pokoju nie było nic prócz koca. Mężczyźni najpewniej zabrali jej torebkę i telefon, który się w niej znajdował. Tymczasem mężczyźni kontynuowali rozmowę.
-Trzeba było ją odrazu zabić, a nie się z nią cackać.-rzekł drugi mężczyzna siadając-Ciekaw jestem twojego planu wobec tej dziewki.
-Z nią nie jest tak łatwo. Jest silna. Dosłownie jakby się w wojsku wychowała. Chcę się najpierw trochę zabawić jej kosztem, aby opadła z sił. Wtedy będzie z nią łatwiej.
-Rozumiem. Sam nie dałbyś sobie rady.-zaśmiał się pierwszy.
-Tego nie powiedziałem.-sprzeciwił się drugi.
-Zauważyłeś w ogóle, że to żydówka?
-Tak. Wiem, że jest żydówką. Nie musiałem nawet grzebać w jej torebce tak jak ty, by to wiedzieć.
-Będziemy żądać okupu?
-Nie. Po co mi pieniądze? Chciałem ją uprowadzić, aby się jej pozbyć, a nie aby dostać pieniądze.
-Jeśli tak to musisz coś wiedzieć. Nie licz na mnie jak coś pójdzie nie tak.-zakończył dyskusję.
Pare godzin później w szpitalu Przemek skończywszy operację skierował się na oddział ginekologii. Na oddziale spotkał doktora Wójcika.
-Dzień dobry panie doktorze. Widział pan doktor Goldberg?-zapytał chirurg.
-Nie. Właściwie to nawet nie przyszła dzisiaj do pracy. Myślałem, że może coś o tym pan wie.-odpowiedział Wójcik.
-Jak to nie przyszła?-Zapała był zaskoczony. 
-No po prostu nie przyszła. Nawet nic nie przekazała, że jej nie będzie.
Przemek był zdziwiony tym. Natychmiast odszedł i skierował się do gabinetu dyrektora.
-Dzień dobry panie dyrektorze. Można?-zapytał wchodząc.
-Tak, tak, proszę wejść.-odpowiedział Tretter-O co chodzi?
-Chciałem zapytać czy może Hana Goldberg zostawiła jakieś podanie o urlop albo zwolnienie bądź kontaktowała się z panem?
-Nie. Nic nie zostawiła i nie dzwoniła.
Przemek zastanowił się przez chwilę i wyszedł. Idąc korytarzem spotkał Wiktorię.
-W końcu cię znalazłam. Gdzieś ty był?-powiedziała lecz po chwili widząc jego zdenerwowanie zapytała-Coś się stało?
-Właśnie nie wiem jeszcze czy coś się stało.
-To czemu jesteś taki zdenerwowany?
-Hana nie przyszła dziś do pracy.
-Przecież mówiła, że dziś będzie.
-No właśnie. Dlatego się martwię.
-Zadzwoń do niej.
Przemek zaczął przeszukiwać kieszenie i po chwili załamał ręce, a Wiki wyjęła ze swojej kieszeni jego telefon i podała mu go.
-Zostawiłeś go w pokoju lekarskim.-powiedziała.
-Dzięki. Kochana jesteś.-westchnął.
-Masz nieodebraną wiadomość.
Przemek otworzył wiadomość w której pisało.

Od: Hana
Jestem na strzelnicy.

W wiadomości był też podany adres. Wybrał numer siostry i zadzwonił ale nie odbierała.
-Numer nieosiągalny.-powiedział do Wiki po kilku nieudanych próbach niedodzwonienia się-Ta wiadomość była od Hany. Napisała, że jest na strzelnicy. Tylko, że tą wiadomość wysłała o 7.30 czyli ponad pięć godzin temu.
-Myślisz, że coś się stało?-teraz Wiki też zaczęła się niepokoić.
-Tego nie wiem. Jadę na strzelnicę.
-Jadę z tobą.
Poszli do lekarskiego, a zaraz za nimi wszedł Gawryło.
-Wiki. Mam pacjenta z zapaleniem wyrostka. Konieczna jest operacja ale nie mam drugiego chirurga. Mogłabyś mi zaasystować?
Wiki spojrzała pytająco na Przemka. Z jednej strony chciała jechać, a z drugiej miała ochotę asystować.
-Idź. Jak by co to zadzwonię.-powiedział Przemek.
-Dzięki.-powiedziała Wiki i wyszła razem z Piotrem.
Przemek natomiast pojechał motorem na strzelnicę. Po skończonej operacji i dyżurze Wiki zadzwoniła do Przemka.
-Skończyłaś już pracę?-zapytał gdy odebrał.
-Tak. Wiesz już coś?
-Tak. Właśnie wyszedłem. Podobno Hana dzisiaj w ogóle nie była na strzelnicy. Często tu przychodziła więc facet, który tu pracuje dobrze ją pamięta. Co najdziwniejsze, na parkingu stoi jej samochód.
-Co masz zamiar zrobić?
-Mam do ciebie prośbę. W hotelu, w moim pokoju na stole leżą klucze od domu Hany. Weź je i pojedź do jej domu. Ja jeszcze pojadę gdzieś coś sprawdzić i też tam potem przyjadę więc czekaj tam na mnie.
-Dobra.
Wiki szybko się przebrała.
-Gdzie ty się tak spieszysz?-zapytała Agata wchodząc.
-Hana gdzieś zniknęła.-rzuciła pospiesznie Wiki.
Wyszła, poszła do hotelu, zabrała klucze, zamówiła taksówkę i pojechała. Przemek pojechał na cmentarz ale nie spotkał tam siostry więc wsiadł na motor i odjechał. Wiki przyjechała na miejsce, zapłaciła taksówkarzowi, podeszła do drzwi budynku, a ponieważ były zamknięte odkluczyła je i weszła do środka. Zaczęła się rozglądać po mieszkaniu. W kuchni na stole zauważyła kopertę, list i małą kartkę. Zaczęła przeglądać papiery. W kopercie były zdjęcia, list był od Marii, a na małej kartce pisało.

 Miej się na baczności. Mam cię na celowniku.

Nagle usłyszała odgłos motoru i dzwonek do drzwi. Poszła otworzyć. To był Przemek.
-I jak?-zapytał.
-Nie ma jej. Ale chodź, coś ci pokażę.
Poszli razem do kuchni. Wiki pokazała Przemkowi list.
-Atrament na oknach? Telefony? O co tu chodzi?
-Chyba ktoś jej grozi.-powiedziała dając mu małą kartkę.
Przemek przeczytał to co na niej pisało i coraz bardziej się niepokoił.
-Musimy zawiadomić o tym policję.-powiedział.
-Nawet nie mamy dowodów.
-Jak to nie? Mamy dowody. Hana nie przyszła do pracy, zostawiła samochód na parkingu przed strzelnicą, nie odbiera telefonów, dała ci klucze od swojego domu. To nie jest normalne. To wystarczające dowody.
-Nawet jeśli to i tak zaginięcie można zgłosić dopiero po 24 godzinach.
Przemek nic nie powiedział. Oboje wiedzieli, że są bezradni. Pojechali do hotelu. Nie pozostało im nic innego jak tylko czekać, aż nadejdzie następny dzień, by mogli pojechać na posterunek.