Od: Maria
Pisałam wczoraj egzamin. Był trudny ale poradziłam sobie i dobrze mi poszło.
Pisałam wczoraj egzamin. Był trudny ale poradziłam sobie i dobrze mi poszło.
Natychmiast jej odpisała.
Do: Maria
Wspaniale. Cieszę się.
Wspaniale. Cieszę się.
Już chciała położyć telefon na stolik gdy nagle zadzwonił. Hana odebrała ale oczywiście nikt się nie odzywał. Po pracy
pojechała do Leny, ponieważ miała zamiar być jak najdłużej wśród ludzi, bo nie chciała być sama w pustym domu. Kiedy zajechała pod dom przyjaciółki i zadzwoniła drzwi otworzył witek.
-O, Hana. Miło cię widzieć.-przywitał ją.
-Hej Witek. Jest Lena?-zapytała.
-Nie ma. Ale wejdź. Poszła z małym na spacer więc zaraz pewnie powinna przyjść, bo poszła już dość dawno.-odpowiedział zapraszając ją do środka.
-Nie poszedłeś z nimi?
-Nie. Mam inną robotę.
-Przeprowadzacie się?-zapytała, gdy weszła do salonu w którym zobaczyła torby, walizkę i pełno rzeczy porozkładanych na stoliku i sofie.
-Nie.-powiedział specyficznym głosem-Nie przeprowadzamy się. Tylko wyjeżdżamy, do Torunia, na miesiąc.
-Na miesiąc.-powtórzyła ironicznie.
-No, na miesiąc. Zapakowanie tych wszystkich rzeczy zajmie mi wieki. Wyszykowanie małego dziecka jest niezwykle trudne.
-A kiedy wyjeżdżacie?
-W niedzielę.
-Zdążysz się zapakować?-zapytała śmiejąc się.
-Bardzo śmieszne.-odezwał się.
Po krótkim czasie usłyszeli wchodzącą Lenę.
-Już jesteśmy!-zawołała Lena.
Lena bardzo się ucieszyła jak zobaczyła Hanę, ponieważ dawno jej nie widziała. Przekazała synka Witkowi i obie się uściskały.
-Świetnie, że przyjechałaś.-powiedziała Lena.
-Ja też się cieszę. Długo u was nie byłam więc postanowiłam was odwiedzić.
-I bardzo dobrze.-uśmiechnęła się Lena po czym zwróciła się do Witka-Jeszcze tego nie zapakowałeś?
-Nawet nie wiem co mam zapakować. Mogłabyś mi pomóc.-wyrzucił jej.
-Ktoś musi opiekować się Felkiem.
-Hej. Może ja zaopiekuję się Felkiem, a wy w tym czasie się spakujecie.-wtrąciła się Hana.
-Naprawdę mogłabyś?-zapytała Lena.
-No jasne. Już skończyłam dziś pracę, a w domu i tak nie mam nic do roboty.
-Dzięki.
Hana wzięła Felka na ręce i poszła z nim do pokoju. W tym czasie Lena i Witek zapakowali rzeczy. Gdy wieczorem Hana wróciła do domu zauważyła na drzwiach przyczepioną małą kartkę na której pisało.
Miej się na baczności. Mam cię na celowniku.
Długo nie mogła zasnąć, gdyż cały czas myślała nad tym co mogą znaczyć te zdania i kto ją prześladuje.
W niedzielę w szpitalu Gawryło spotkał na korytarzu Hanę strasznie zdenerwowaną. W ręce trzymała telefon.
-Wszystko w porządku?-zapytał ją.
-Tak.-starała się mówić spokojnie.
-Na pewno? Jesteś bardzo zdenerwowana.
-Tak.-wyszeptała i szybko odeszła.
Lekarka skierowała się w stronę pokoju lekarskiego w którym właśnie siedziała wiktoria.
-Hej jest Przemek?-zapytała wchodząc.
-Przed chwilą skończył dyżur i wyszedł.-odpowiedziała Wiki.
-A mogłabyś mu coś dać?-wyjęła z kieszeni klucze i podała je wiktorii-To zapasowe klucze do mojego domu.
-Po co mu twoje klucze?-zapytała Wiki zaskoczona.
-Tak na wszelki wypadek.-odpowiedziała i chciała już iść.
-Hana.-zatrzymała ją wiki-Będziesz jutro od rana w pracy?
-Niezupełnie. Przed pracą pojadę na strzelnicę.-odpowiedziała i poszła.
Wieczorem wiki dała klucze Przemkowi, który był tym niezwykle zaskoczony.
-Zadzwonię do niej.-powiedział na koniec.
-Poczekaj.-zatrzymała go-Jest już późno. Jutro z nią porozmawiasz. Pytałam ją czy będzie rano w pracy.
-I co powiedziała?
-Powiedziała, że będzie ale wcześniej pojedzie na strzelnicę.
-No dobra. To jutro to wyjaśnię.
W poniedziałek rano pojechała na strzelnicę. Przyjechała pod budynek. Wydawało jej się, że ktoś ją śledzi. Szybko wyjęła z torebki telefon i wysłała sms-a. Jak wysiadła, zauważyła coś dziwnego więc poszła w tym kierunku. Usłyszała jakby płacz dziecka, postanowiła to sprawdzić, poszła za odgłosami. Zaszła w ślepy zaułek, płacz ustał ale po chwili znowu nastał. Tym razem wydawało się, ze to nie płacz dziecka tylko nagranie płaczu puszczone prawdopodobnie z dyktafonu w telefonie. Znowu ustał i w tej chwili usłyszała kroki. Nagle ktoś zakrył jej usta i mocno złapał tak, że nie mogła się wyrwać ani krzyczeć.