środa, 28 maja 2014

Rozdział 18

Nastał piątek. Hana wstała rano i zauważyła, że ma jedną nieodebraną wiadomość.

Od: Maria
Pisałam wczoraj egzamin. Był trudny ale poradziłam sobie i dobrze mi poszło.

Natychmiast jej odpisała.

Do: Maria
Wspaniale. Cieszę się.

Już chciała położyć telefon na stolik gdy nagle zadzwonił. Hana odebrała ale oczywiście nikt się nie odzywał. Po pracy
pojechała do Leny, ponieważ miała zamiar być jak najdłużej wśród ludzi, bo nie chciała być sama w pustym domu. Kiedy zajechała pod dom przyjaciółki i zadzwoniła drzwi otworzył witek.
-O, Hana. Miło cię widzieć.-przywitał ją.
-Hej Witek. Jest Lena?-zapytała.
-Nie ma. Ale wejdź. Poszła z małym na spacer więc zaraz pewnie powinna przyjść, bo poszła już dość dawno.-odpowiedział zapraszając ją do środka.
-Nie poszedłeś z nimi?
-Nie. Mam inną robotę.
-Przeprowadzacie się?-zapytała, gdy weszła do salonu w którym zobaczyła torby, walizkę i pełno rzeczy porozkładanych na stoliku i sofie.
-Nie.-powiedział specyficznym głosem-Nie przeprowadzamy się. Tylko wyjeżdżamy, do Torunia, na miesiąc.
-Na miesiąc.-powtórzyła ironicznie.
-No, na miesiąc. Zapakowanie tych wszystkich rzeczy zajmie mi wieki. Wyszykowanie małego dziecka jest niezwykle trudne.
-A kiedy wyjeżdżacie?
-W niedzielę.
-Zdążysz się zapakować?-zapytała śmiejąc się.
-Bardzo śmieszne.-odezwał się.
Po krótkim czasie usłyszeli wchodzącą Lenę.
-Już jesteśmy!-zawołała Lena.
Lena bardzo się ucieszyła jak zobaczyła Hanę, ponieważ dawno jej nie widziała. Przekazała synka Witkowi i obie się uściskały.
-Świetnie, że przyjechałaś.-powiedziała Lena.
-Ja też się cieszę. Długo u was nie byłam więc postanowiłam was odwiedzić.
-I bardzo dobrze.-uśmiechnęła się Lena po czym zwróciła się do Witka-Jeszcze tego nie zapakowałeś?
-Nawet nie wiem co mam zapakować. Mogłabyś mi pomóc.-wyrzucił jej.
-Ktoś musi opiekować się Felkiem.
-Hej. Może ja zaopiekuję się Felkiem, a wy w tym czasie się spakujecie.-wtrąciła się Hana.
-Naprawdę mogłabyś?-zapytała Lena.
-No jasne. Już skończyłam dziś pracę, a w domu i tak nie mam nic do roboty.
-Dzięki.
Hana wzięła Felka na ręce i poszła z nim do pokoju. W tym czasie Lena i Witek zapakowali rzeczy. Gdy wieczorem Hana wróciła do domu zauważyła na drzwiach przyczepioną małą kartkę na której pisało.

Miej się na baczności. Mam cię na celowniku.

Długo nie mogła zasnąć, gdyż cały czas myślała nad tym co mogą znaczyć te zdania i kto ją prześladuje.
W niedzielę w szpitalu Gawryło spotkał na korytarzu Hanę strasznie zdenerwowaną. W ręce trzymała telefon.
-Wszystko w porządku?-zapytał ją.
-Tak.-starała się mówić spokojnie.
-Na pewno? Jesteś bardzo zdenerwowana.
-Tak.-wyszeptała i szybko odeszła.
Lekarka skierowała się w stronę pokoju lekarskiego w którym właśnie siedziała wiktoria.
-Hej jest Przemek?-zapytała wchodząc.
-Przed chwilą skończył dyżur i wyszedł.-odpowiedziała Wiki.
-A mogłabyś mu coś dać?-wyjęła z kieszeni klucze i podała je wiktorii-To zapasowe klucze do mojego domu.
-Po co mu twoje klucze?-zapytała Wiki zaskoczona.
-Tak na wszelki wypadek.-odpowiedziała i chciała już iść.
-Hana.-zatrzymała ją wiki-Będziesz jutro od rana w pracy?
-Niezupełnie. Przed pracą pojadę na strzelnicę.-odpowiedziała i poszła.
Wieczorem wiki dała klucze Przemkowi, który był tym niezwykle zaskoczony.
-Zadzwonię do niej.-powiedział na koniec.
-Poczekaj.-zatrzymała go-Jest już późno. Jutro z nią porozmawiasz. Pytałam ją czy będzie rano w pracy.
-I co powiedziała?
-Powiedziała, że będzie ale wcześniej pojedzie na strzelnicę.
-No dobra. To jutro to wyjaśnię.
W poniedziałek rano pojechała na strzelnicę. Przyjechała pod budynek. Wydawało jej się, że ktoś ją śledzi. Szybko wyjęła z torebki telefon i wysłała sms-a. Jak wysiadła, zauważyła coś dziwnego więc poszła w tym kierunku. Usłyszała jakby płacz dziecka, postanowiła to sprawdzić, poszła za odgłosami. Zaszła w ślepy zaułek, płacz ustał ale po chwili znowu nastał. Tym razem wydawało się, ze to nie płacz dziecka tylko nagranie płaczu puszczone prawdopodobnie z dyktafonu w telefonie. Znowu ustał i w tej chwili usłyszała kroki. Nagle ktoś zakrył jej usta i mocno złapał tak, że nie mogła się wyrwać ani krzyczeć.

Rozdział 17

Następne trzy dni nic się nie działo. Hana przepytała Marię z materiału. Pomogła też siostrze przygotować się do wyjazdu. W poniedziałek Maria poszła do hotelu rezydentów pożegnać się z Wiki, Przemkiem i Agatą. Wszyscy akurat siedzieli w salonie, gdy Maria przyszła, każdy miał dla niej mały upominek na pożegnanie. Hana nie mogła przyjść, ponieważ miała całodzienny dyżur.Wiktoria podarowała Marii śliczną fioletową apaszkę, Agata dała jej kryształowe kolczyki z naszyjnikiem i bransoletką, a Przemek kupił dla niej album do zdjęć.
-Bardzo dziękuję za tak wspaniałe prezenty.-powiedziała zachwycona Maria.
-Miło, że ci się spodobają.-powiedziała Agata.
-Mam nadzieję, że jeszcze nas odwiedzisz.-dodała Wiki.
-Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek tutaj przyjadę. Przyleciałam tu z pewnego jednego powodu. No i w ogóle to mama tu mnie przysłała. Bardzo was polubiłam. Z chęcią bym tu jeszcze przyleciała ale nikt nie wie jak się życie potoczy i co się wydarzy w przyszłości. W Tel Awiwie mam dom, szkołę, rodzinę, przyjaciół.-powiedziała spokojnie Maria.
-Sądzę, że nic z tych rzeczy nie stoi na przeszkodzie abyś przyjechała chociażby na wakacje.-mówiła Wiki, a Maria się uśmiechnęła.
Następnego ranka Hana zawiozła Marię na lotnisko. Przed odjazdem, kiedy Hana była już w samochodzie Maria cofnęła, zostawiła list na stole w kuchni, wróciła do auta i odjechały. Na miejscu Hana żegnała się z siostrą.
-Szkoda, że nie polecisz ze mną.-powiedziała Maria.
-Miriam. Chciałabym z tobą polecieć ale nie mogę.
-Dlaczego?-spojrzała na nią pytającym wzrokiem.
-Mam tu wiele spraw do załatwienia. Nie mogłabym tego wszystkiego zostawić tak na dłużej. W dodatku dopiero od niedawna pracuję na stałe więc nie chcę zarazie brać dłuższego urlopu.-wyjaśniła Hana chociaż miała też parę zmartwień o których nie chciała mówić.
-Ale przylecisz kiedyś?-zapytała z nadzieją.
-Oczywiście.-odpowiedziała uśmiechając się.
Hana mocno uściskała siostrę po czym się rozstały. Kiedy samolot, którym poleciała Maria już odleciał Hana pojechała do domu. Weszła do mieszkania, które wydawało jej się cicha i puste. Weszła do kuchni i wtedy zadzwonił telefon. Pisało brak numeru więc go zignorowała. Coraz bardziej się niepokoiła. Nagle zobaczyła leżącą na stole kopertę, wzięła ją i otworzyła. Było tam parę zdjęć i list. Treść listu była następująca.

Hana!
Teofil powiedział mi, że widział jak jakiś mężczyzna oblał atramentem okna, a ja mu uwierzyłam. Więc to raczej nie dzieciaki z osiedla, bo one i tak mają się gdzie bawić. Myślę, że powinnaś powiedzieć komuś o tych zalanych oknach i telefonach albo zmienić numer telefonu, a najlepiej nawet miejsce zamieszkania. Nie wiem czemu ale martwię się o ciebie. Uważaj na siebie.
Co do tych zdjęć to są one dla ciebie na pamiątkę. Mam nadzieję, że spotkamy się niedługo.
                                                        
                                                                I LOVE YOU
                                                                Twoja siostra Maria;>

Po przeczytaniu odłożyła list na stół. Zaczęła łączyć wszystkie wydarzenia, które zaszły od dnia w którym zmiażdżyła jądro mężowi pacjentki. Wpisy w internecie, brak zaufania pacjentek, nawrót choroby Leny, pytania o aborcję. Jednak wszystko ucichło, a Lena wyzdrowiała. Teraz po paru miesiącach spokoju, który okazał się jedynie ciszą przed burzą znowu zaczęły się dziać kolejne nietypowe wydarzenia. Atrament na oknach i głucha telefony. Chociaż prawdziwy horror miał się dopiero niedługo zacząć.
Dwa dni później Hana jak przyjechała do pracy zobaczyła stojącego na parkingu Piotra więc podeszła do niego.
-Hej. Co się stało?-zapytała.
-Myślałem, że będę mógł spokojnie pojechać zaraz po nocce do domu, a tu się okazało, że najpierw będę musiał zmienić koło, bo ktoś mi przedziurawił oponę.-wyjaśnił.
-Odwiozłabym cię ale niestety dopiero przyjechałam.-powiedziała.
-Sam sobie poradzę.-zapewnił-Wystarczy zmienić koło i będę mógł jechać.
-Od jak dawna masz przebite opony?-zainteresowała się.
-Parę miesięcy temu miałem codziennie. Teraz tylko raz w zeszłym tygodniu i dzisiaj.
-Dziwne.-rzekła zmartwiona.
-Coś się stało? Znowu ktoś cię upokarza?
-Nie. Już nieważne.-powiedziała cicho i odeszła.
Piotr patrzył cały czas za nią. Przez chwilę chciał za nią pójść ale jednak zrezygnował. Wymienił oponę i pojechał do domu. Hana zaczęła żałować, że nie pojechała jednak z Marią do Tel Awiwu. Postanowiła zadzwonić do niej w piątek i zapytać jak poszedł jej egzamin.

Rozdział 16

Maria i Teofil poszli do pokoju lekarskiego. W pokoju siedziała tylko Agata.
-Maria co ci się stało?-zapytała przerażona gdy zobaczyła dziewczynę.
-Walnęłam głową o mur.-powiedziała Maria.
Agata podeszła i obejrzała ranę.
-Wygląda na dość głęboką. Powinien to obejrzeć chirurg.-powiedziała, a po chwili spojrzała na chłopca-A kto to?
-To mój kolega. Teofil. Mieszka niedaleko Hany.-wyjaśniła Maria.
-Poczekajcie chwilę na korytarzu, ja zaraz przyjdę.
Dzieci wyszły, a lekarka zadzwoniła do Wiki. Przekazała jej co i jak.
-Przyprowadź ją na izbę, ja zaraz tam będę.-powiedziała Wiki.
Agata wyszła na korytarz i we trójkę udali się na izbę.
-Kto cię tak załatwił?-zapytała Wiki opatrując ranę.
-Teofil chciał mi pokazać plac, który zbudował z kolegami ale wtedy przybiegły dzieciaki i powiedziały, że dziewczyny nie mogą tu przychodzić. Ja się im sprzeciwiłam, no i wtedy najstarszy z nich nagle mnie popchnął.
-No to dość mocno cię popchnął, bo całkiem nieźle się walnęłaś. Trzeba będzie założyć szwy. A kim jest Teofil?
-To mój nowy kolega. Mieszka niedaleko domu Hany.
Wiki założyła jej szwy. W tym samym czasie Agata znalazła Hanę.
-Hana!-zawołała podbiegając do niej.
-Tak?
-Twoja siostra tu jest.
-Miriam? A czemu ona tu przyjechała? Przecież miała być w domu. Niech poczeka w bufecie.
-Tylko, że ona tu przyjechała, bo walnęła głową o mur i rozcięła głowę.
-A co się stało?-zapytała Hana trochę wystraszona.
-Lepiej jak ona sama ci to opowie. Jest teraz na izbie przyjęć.
Hana natychmiast poszła na izbę, a Agata razem z nią. Wiki z Marią akurat wyszły na korytarz.
-Maria nic ci nie jest?-zapytała Hana podbiegając do siostry.
-Na szczęście tylko rozcięła głowę i trzeba było założyć szwy. Ale na wszelki wypadek zrobimy jeszcze EKG głowy.-wyjaśniła Wiki.
-A gdzie Teofil?-zapytała Maria.
-Musiał pojechać do domu.-odpowiedziała Agata.
Hana mocno przytuliła siostrę, po czym Wiki zabrała Marię na badanie. Okazało się, że wszystko jest w porządku więc po niedługim czasie Hana zabrała dziewczynkę do domu. Po powrocie Maria opowiedziała wszystko Hanie co się wydarzyło.
-A ja myślałam, że ty z chłopakami zawsze radzisz sobie najlepiej.-powiedziała Hana po wysłuchaniu całej historii.
-Tak ale Polacy są strasznie nieprzewidywalni.-zaśmiała się Maria.
Obie zaczęły się wesoło śmiać, a Hana zapomniała o wszystkich problemach i kłopotach. Jednak dźwięk telefonu Hany przerwał wesołą atmosferę. Tym razem wyświetlił się numer.
-Halo?-odebrała Hana-Kto mówi?-osoba się rozłączyła.
-Kto to był?-zapytała Maria spoglądając niespokojnie na siostrę.
-Nie wiem. Nie odzywał się, a potem się rozłączył.-powiedziała Hana starając się mówić spokojnie, by nie zmartwić siostry.
-Nie sądzisz, że to dziwne?-zapytała nastolatka.
-Ale co? Ten głuchy telefon?-próbowała się uśmiechnąć-Pewnie ktoś pomylił numery. Zagramy w tryktraka? 
-Jasne. Przyniosę planszę.
Hana starała się ukryć swój niepokój. Nie chciała aby Miriam została wplątana w jej problemy. Chwilami zastanawiała się nad wyjechaniem razem z siostrą.
-Hana. Obiecaj mi, że coś dla mnie zrobisz.-powiedziała Maria zanim zaczęły grać.
-Co takiego mam ci obiecać?-zapytała Hana.
-Obiecaj mi, że nie będziesz sama ze swoimi problemami. Pozwól innym sobie pomóc, zdaj się na przyjaciół, rodzinę. To, że los zgotował ci w przeszłości nieciekawe życie to nie znaczy, że tak będzie zawsze. Otwórz się na innych. Proszę.-w słowach zaledwie kilkunastoletniej dziewczynki słychać było miłość i troskę.
-Maria.-Hana zrozumiała ale nie wiedziała co odpowiedzieć-Ja nie potrafię ci tego obiecać.
-Nie jestem taka jak kiedyś. Sama mówiłaś, że się zmieniłam i wydoroślałam. Mam już 13 lat i rozumiem więcej niż ci się wydaje.
Obie dłuższą chwilę milczały. Wiedziały, że z gry już nic nie będzie więc Maria złożyła wszystko i zaniosła grę do pokoju. Wieczorem, kiedy Maria już spała, Hana stanęła przy parapecie okna w swoim pokoju i rozmyślała nad tym wszystkim co się wydarzyło odkąd przyjechała do Polski. Stwierdziła, że od paru miesięcy los po raz kolejny uprzykrza jej życie. Mogła mieć już tylko nadzieję na szczęśliwe zakończenie całego dramatu.

Rozdział 15

Maria powiedziała Hanie o Teofilu ale nie powiedziała jej tego co on widział. Następnego dnia pojechały razem do Leśnej Góry.
-Ok. Przywiozłam cię tutaj ale do domu będziesz musiała wrócić taksówką. No chyba, że chcesz siedzieć w hotelu cały dzień.-powiedziała Hana jak już zajechały pod szpital.
-Przecież wiesz, że nie będę tam siedziała cały czas. Mam zamiar zrobić trochę zdjęć.
-Nie masz już dość zdjęć z Polski zrobione?
-Tylko z lotniska, z wycieczki i okolic gdzie mieszkasz, a z Leśnej Góry nie.
-No dobra. Wyskakuj.
Wysiadły z samochodu. Hana poszła do szpitala, a Maria do hotelu.
-Szalon.-przywitała się Maria z Wiki i Przemkiem, którzy byli akurat w hotelu.
-Szalon.-odpowiedzieli.
-Mogę tu u was dzisiaj zostać i porobić trochę zdjęć?-zapytała.
-Możesz ale tylko kilka godzin, bo na drugą musimy być w pracy.
-Zgoda.
Hana siedziała w swoim gabinecie gdy zadzwoniła jej komórka. Spojrzała na wyświetlacz. Pisało numer zastrzeżony wiec odebrała.
-Słucham.-powiedziała ale nikt się nie odzywał-Przepraszam. Kto mówi? Proszę się odezwać.
Nagle ta osoba się rozłączyła. Hana odłożyła komórkę. Nie wiedziała co ma o tym myśleć. Jednak po chwili ktoś zapukał do drzwi więc wróciła do rzeczywistości i zaczęła przyjmować pacjentki.
W hotelu natomiast panowała dużo przyjemniejsza atmosfera niż w szpitalu.
-Na ilu zdjęciach udało ci się uwiecznić nasz hotel?-zapytała Wiktoria Marię gdy już siedzieli w kuchni i zajadali się zrobionymi przez Wiki grzankami.
-Nie wiem. Nie liczyłam.-odpowiedziała Maria.
-A tak w ogóle to czemu fotografujesz nasz hotel?-zapytał Przemek.
-Żeby mieć pamiątkę z Polski.-odpowiedziała.
-Masz swój własny aparat?-zapytała Wiki.
-Tak. Zawsze uwielbiałam fotografować. To tak jak Blanka. Rodzice kupili ci aparat czy siostra?
-Dostałam go od pewnego fotografa kilka lat temu...-powiedziała i nagle urwała.
Wiki nie wiedziała dlaczego Maria nagle urwała i posmutniała. Tylko Przemek domyślał się o kogo chodzi.
-Coś się stało?-zapytała Wiki.
-Nie.-odpowiedziała Maria i szybko zmieniła tok rozmowy-Będę mogła wam też zrobić zdjęcia?
-Jeśli zdążysz to zjeść i pomożesz nam sprzątnąć to czemu nie.-odpowiedziała Wiki.
Szybko się ze wszystkim uwinęli. Na koniec Maria zrobiła Wiki i Przemkowi kilka fotografii, a następnie cała trójka poszła do szpitala.
Hana idąc korytarzem spotkała idącego Piotra.
-Cześć. A ty już skończyłeś pracę czy dopiero przyszłeś?-zapytała go.
-Na szczęście właśnie skończyłem. A ty?
-Ja jestem od rana. Miałam nadzieje na szybsze wyjście ale niestety okazuje się, że nic z tego.
-Ale bynajmniej się wyspałaś. Ja siedziałem w pracy od wczoraj wieczora. To teraz jadę do domu się wyspać.
-To miłego dnia.-powiedziała Hana i poszła.
Maria porobiła trochę zdjęć ale nie chciała się zbytnio kręcić więc po krótkim czasie poszła przed szpital. Na parkingu przed szpitalem zobaczyła Gawryłę, który stał przy swoim samochodzie.
-Coś się stało?-zapytała podchodząc do niego.
-Nie twoja sprawa.-powiedział Piotr.
Wyglądał na wściekłego i spojrzał na nią tylko chwilę. Maria spojrzała na jego samochód i zauważyła przebitą oponę.
-Oh my goth. Kto to zrobił.
-Nie mam pojęcia.-wiedział, że nie uda mu się jej odpędzić.
-To nie pierwszy raz, prawda?
-Skąd wiesz?
-Gdyby to było pierwszy raz to nie byłbyś taki wściekły.-wyjaśniła.
-Wcześniej ciągle ktoś przebijał mi opony ale przez długi czas nic się nie działo, a teraz znowu.
-Może powinieneś wynająć detektywa.
-Detektywa? Po co?-zapytał zaskoczony.
-Jak to po co? Detektywa wynajmuje się po to, by znalazł ślady i złapał sprawcę.-mówiła z satysfakcją.
-Od tego jest policja.-powiedział zdziwiony dziwnym tokiem rozmowy.
-No to idź na policję.
-A ty nie powinnaś iść do domu? Gdzie są twoi rodzice?
-Hmm.-westchnęła-Właśnie miałam zamiar jechać do domu ale zobaczyłam ciebie więc postanowiłam sprawdzić co się stało.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.-powiedział, a Maria tylko wzruszyła ramionami.
Stała jeszcze przez chwilę, a potem oddaliła się, zamówiła taksówkę i pojechała do domu.
Wieczorem Maria razem z Haną oglądały zdjęcia w laptopie.
-Już wcześniej przejrzałam te wszystkie zdjęcia więc te zbędne są wykasowane.-powiedziała Maria gdy zaczęły oglądać.
-Ale i tak jest ich sporo.-skomentowała Hana.
Obie postanowiły wywołać niektóre zdjęcia. W kolejnym dniu Hana pojechała jeszcze przed pracą zawieść płytkę ze zdjęciami, a po pracy je odebrała.
W czwartek Maria będąc na dworze spotkała Teofila.
-Cześć Maria. Chcę ci coś pokazać.-powiedział.
-Co takiego?-zapytała.
-Zobaczysz.-powiedział i wziął ją za rękę.
Kilka metrów za domem Teofila znajdował się mur, a za nim niewielki plac. Maria była zachwycona tym co zobaczyła chociaż w pierwszej chwili myślała, że to jakieś pobojowisko.
-To jest forteca.-wyjaśnił Teofil.
-Wspaniałe.-powiedziała Maria uśmiechając się.
-Nie sądziłem, że ci się spodoba więc miałem na początku wątpliwości by ci to pokazać.
-No coś ty. Podoba mi się. Ty to wszystko zrobiłeś?-zapytała robiąc kilka kroków w kierunku drabinek.
-Tak. Robiłem to wszystko ale z kilkoma kolegami. Obiecaliśmy kilku dzieciakom, że zrobimy dla nich fajne miejsce do zabawy, by mieli gdzie rozrabiać.
-Kawał dobrej roboty.-zaśmiała się Maria.
Teofil chciał oprowadzić Marię po placu gdy nagle usłyszeli krzyki i wrzaski. Szybko cofnęli się w stronę muru. W tej chwili podbiegło do nich kilku chłopców nieco młodszych od nich i dwóch trochę starszych lub w wieku Marii.
-Stać.-krzyknął prawdopodobnie starszy z chłopców.
-O co wam chodzi?-zapytał Teofil.
-Dziewczynom wstęp wzbroniony.-powiedział jeden z chłopców.
-Wczoraj mówiliście co innego jak was pytałem o pozwolenie.
-Mówiłeś, że to ty zbudowałeś.-wtrąciła Maria Teofilowi.
-Ty się nie wtrącaj.-powiedział jeden z młodszych.
-Była umowa, że zbuduję im fortecę ale teren będzie należał do nich.-wyjaśnił koleżance Teofil.
-To nie fer, że pewne rzeczy są tylko dla chłopców.-powiedziała Maria.
-Dobrze wam radzę, lepiej spadajcie.-odezwał się starszy.
-A jak nie to co?-sprzeciwiła się Maria.
-To będziecie mieć kłopoty.-powiedział groźnie.
-Maria. Lepiej chodźmy.-powiedział Teofil i złapał ją za rękę ale ona mu się wyrwała.
-Z dziewczynami się nie zadziera.-powiedziała Maria podnosząc głos.
-Ostrzegałem.-powiedział najstarszy chłopak, podszedł do niej i mocno ją popchnął.
Maria uderzyła głową o mur i upadła na ziemię. Teofil podbiegł do niej. Na szczęście szybko się ocknęła więc wziął ją za rękę i zaprowadził do swojego domu. W domu Teofila nikogo nie było. Maria miała rozciętą głowę. Z dużej rany na czole spływała jej po lewej stronie twarzy krew. Rana wydawała się głęboka więc pojechali taksówką do szpitala.

środa, 26 lutego 2014

Rozdział 14

Wszystkie okna na parterze były zalane atramentem. Wysiadly z samochodu. Hana nie potrafiła w to uwierzyć. Maria podeszła do jednego okna, przejechała po nim palcami i powąchała.
-Atrament.-powiedziała podchodząc do Hany-Kto to by mógł zrobić?
-Pewnie dzieciaki z osiedla.-zapewniła Hana.
-Przecież jest ledwie krótko po ósmej. Trzeba będzie kupić jakiś specyfik żeby to zmyć.
-To chodźmy.-Hana podeszła do samochodu.
-Teraz?
-A kiedy?
Wsiadły do auta i pojechały do sklepu. Umycie wszystkich okien zajęło im cały dzień. Skończyły dopiero późnym wieczorem. Hana próbowała utwierdzić się w przekonaniu, że to zwykły wybryk dzieciaków. Stwierdziła więc, że nie ma sensu nikomu o tym mówić.
Następnego dnia wieczorem gdy była w kuchni zastanawiała się co robi Maria. Poszła więc do jej pokoju. Zapukała do drzwi.
-Miriam! Co robisz?-zapytała.
-Uczę się.-odpowiedziała Maria.
-To przerwij naukę i chodź coś zjeść. Zrobiłam kolację.-powiedziała z uśmiechem.
Maria wyszła i poszły do kuchni.
-Umiesz już wszystko?-zapytała Hana jak już sprzątały po kolacji.
-Materiał z pierwszego półrocza potrafię z całą pewnością, a z drugiego zostało mi już tylko kilka tematów do nauczenia.
-Wspaniale.-powiedziała Hana zmywając naczynia-Jesteś bardzo utalentowana.
-Może. Ale na pewno nie tak bardzo jak ty.
-Czasem lepiej nie mieć zbyt wielu talentów.-powiedziała Hana sceptycznie.
Wreszcie nadszedł weekend więc Wiki postanowiła zadzwonić do Blanki.
-Halo?-Blanka odebrała telefon.
-Hej córcia. Co u ciebie?-zapytała Wiki.
-U mnie w porządku. Teraz się uczę, a za godzinę idę z koleżankami do kina.
-Do kina? To ty nie masz na co wytracać pieniądze?
-No nie przesadzaj. Nie byłam w kinie już chyba ze trzy miesiące. A swoją drogą to minęło 1,5 tygodnia odkąd pojechałam do szkoły. Szybko się stęskniłaś. A co u ciebie?
-Nic ciekawego. Stare nudy. Cieszę się, że masz przyjaciół i dobrze się bawisz.
-Jasne. Dobra. Muszę kończyć. Pa.
-Pa.-rozłączyła się.
Po chwili do pokoju wszedł Przemek.
-Z kim rozmawiałaś?-zapytał.
-Z Blanka.
-Powiedziałaś jej o Marii?
-Nie. Stwierdziłam, że nie ma sensu drążyć tego tematu. Ona sama o niej nie wspominała. Przez chwilę chciałam jej powiedzieć ale zrezygnowałam. W dodatku Blanka dobrze się bawi.
-Blanka przyjedzie teraz dopiero na wakacje?
-Jeden miesiąc chce spędzić w Hiszpanii, a drugi tutaj ale jeszcze nie zdecydowała gdzie chce przyjechać najpierw.
-Jesteśmy sami w hotelu więc...-zaczął z zagadkowym uśmiechem-...może zjemy razem kolację.
-Daj mi pięć minut na zastanowienie się.-odpowiedziała.
W końcu jednak Wiki zgodziła się i spędzili razem miły wieczór.
Ku zaskoczeniu Hany cały tydzień od oblania okien nic dziwnego się nie wydarzyło. Hana, Wiki, Agata, Przemek oraz Marcin wzięli tygodniowy urlop, zabrali Marię i pojechali na kilkudniową wycieczkę w góry. Chodzili na spacery, wspinaczki, na imprezy i mieli wiele różnych rozrywek. W ostatnim dniu wyprawy zrobili ognisko i siedzieli na dworze. Na dokładke sprzyjało im piękne gwieździste niebo. Wszyscy wrócili do pracy dopiero w poniedziałek.
Był ranek. Hana była akurat w łazience, a Maria w kuchni. Hana zostawiła telefon w kuchni. Nagle zadzwonił. Maria spojrzała na wyświetlacz na którym pisało brak numeru.
-Halo?-odebrała ale ten ktoś się rozłączył.
-Kto dzwonił?-zapytała Hana, która akurat weszła.
-Nie wiem. Pisało brak numeru. Rozłączył się jak odebrałam.-odpowiedziała zdziwiona tym Maria.
-No nic.-powiedziała Hana biorąc telefon-Jeśli to coś ważnego to zadzwoni jeszcze raz. To lecę. Pa.
-Szalon.
Maria patrzała przez dłuższą chwilę na odjeżdżającą Hanę. Po południu wyszła na dwór. W pewnej chwili zobaczyła jednego chłopaka więc podeszła do niego.
-Hej.-zawołała-Mieszkasz tu?
-Tak, parę domów dalej.-odpowiedział chłopak-A ty?
-Ja jestem u siostry.
-Jak ci na imie?-zapytał.
-Maria. A ci?
-Teofil. Od kiedy tu jesteś?
-Już jakiś ponad miesiąc.
-Nigdy wcześniej cie tu nie widziałem.
-Zawsze siedziałam w domu albo gdzieś jechałam.
-Sama?
-Czasem sama, czasem z siostrą.
-Dlaczego mieszkasz z siostrą?
-Za tydzień jadę do domu.
-Gdzie chodzisz do szkoły?
-To dość skomplikowane.-odpowiedziała z uśmiechem.
-Gdzie mieszka twoja siostra?
-Tam.-pokazała na dom Hany.
-Tam?-zapytał nieco zaskoczony, gdyż coś mu się przypomniało.
-Tak. A co?-zapytała spokojnie.
-Ile masz lat? Bo ja mam 15.-zapytał.
-Mam 13 lat. A co ma wiek do tego?
-Dwa tygodnie temu widziałem jak jakiś facet.-zaczął-Nie wiem kto to był. Oblewał czymś okna domu twojej siostry.
-To był atrament. Hana mówiła, że to pewnie jakieś dzieciaki.-powiedziała trochę zaskoczona.
-I ty jej uwierzyłaś?
-Było naprawdę wcześnie więc nie mam pewności.
-Jak by co to mówię prawdę.-powiedział chcąc ją upewnić.
-Przecież ci wierzę.-powiedziała Maria uśmiechając się.
-Powinnaś powiedzieć to siostrze.
-Powiem. No to cześć.-odpowiedziała i skierowała się do domu.
-Cześć.-powiedział.
-Zobaczymy się jeszcze?-zawołała odwracając się.
-Mam nadzieję, że tak.-odpowiedział.
Maria poszła do domu. Postanowiła mimo wszystko nie mówić Hanie o rozmowie z Teofilem. Jednak nie wiedziała, że wkrótce wokół niej zaczną się dziać kolejne tajemnicze wydarzenia, które dadzą sporo do myślenia ale których zakończenia już nie zobaczy.

wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 13

Wiki siedziała osłupiała. Spojrzała wpierw na Przemka, potem na Marię. Trudno jej było w to uwierzyć, ale wiele rzeczy wskazywało na to, że Maria mówi prawdę.
-Muszę sobie to wszystko przemyśleć.-odezwała się w końcu i poszła na górę.
-Nie potrafiłaś wymyśleć innego sposobu aby jej o tym powiedzieć?-zapytał Przemek jak Wiki już była u góry.
-A jak miałam powiedzieć?-odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Nie wiem.-odpowiedział.
-Teraz chyba moja obecność tutaj jest zbyteczna.-odezwała się po chwili milczenia.
Maria wyszła, a Przemek poszedł na górę do Wiktorii.
-Wiedziałeś?-zapytała Wiki jak wszedł do pokoju.
-O czym?
-O tym, że ona jest siostrą Hany.
-Dopiero od paru dni.
-Więc jednak wiedziałeś.-rzekła ironicznie.
-No nie mów, że jesteś na mnie zła.
-A jak mam nie być. Wiedziałeś i nic mi nie powiedziałeś. A ja się martwiłam o to z kim się zadaje moja córka.
-Dasz mi wreszcie dojść do słowa?
-No, teraz pewnie będziesz próbował się z tego jakoś wykręcić.
-Hana w zeszłym tygodniu powiedziała, że przyjechała do niej siostra. Nie wiedziałem wtedy, że to nowa koleżanka Blanki, bo Maria nie powiedziała Hanie, że przyjaźni się z Blanką. Byłem u Hany w sobotę ale jej nie było i rozmawiałem wtedy z Marią. Nie chciała abym ci powiedział kim jest, bo sama chciała to zrobić. Hanie o wszystkim powiedziała też dopiero w niedzielę.
Wiktorii jak to usłyszała od razu przeszła złość.
-To przepraszam.-powiedziała Wiki-Ja tylko po prostu...-zabrakło jej słów, a Przemek podszedł i ją przytulił.
-Przeprosiny przyjęte. Nie musisz nic mówić.
Hana skończyła operować i poszła się przebrać. Zauważyła, że ma jedną nieodebraną wiadomość w telefonie.
-Idę do hotelu rezydentów.-przeczytała.
Kiedy wyszła przed szpital zauważyła Marię.
-Powiedziałam Wiktorii.-powiedziała Maria jak już siedziały w samochodzie i jechały do domu.
-I jak zareagowała?-zapytała Hana.
-Była zaskoczona i powiedziała, że musi to wszystko przemyśleć.
Hana tylko westchnęła i się uśmiechnęła.
Dwa dni później kiedy Maria wstała Hana była już pojechana.
-Słyszałam, że Wiki kiepsko przyjęła to, że Maria jest moją siostrą.-powiedziała Hana do Przemka, gdy rodzeństwo siedziało razem w szpitalnym bufecie.
-Nie licząc,że na mnie naskoczyła i była przez chwilę zła za to, że jej nie powiedziałem to nie było tak źle.-odpowiedział.
-Maria ma zmienny charakter. Trudno się z nią współpracuje.-opowiadała Hana-Mimo wszystko łatwo i szybko pozyskuje przyjaciół. Zazwyczaj jest o krok do przodu od innych. Jest niezwykle poważna jak na swój wiek. Jeśli pozna się ją w ten lepszy sposób to da się z nią porozmawiać oraz zyskać jej sympatię i zaufanie.
-To znaczy, że Wiki poznała ją w ten gorszy sposób?
-No chyba tak.
-Wiki kiedyś była inna.
-A ty?-zapytała zaciekawiona.
-Przecież dobrze mnie znasz.-odpowiedział.
Gdy Hana przyjechała do domu usłyszała jak Maria kończy z kimś rozmawiać.
-Z kim rozmawiałaś?-zapytała wchodząc.
-Z mamą.-powiedziała uśmiechnięta.
-Co mówiła?
-Mówiła, że tata wrócił. Bardzo za mną tęskni i za tobą też.
-Ja też tęsknię.
-Niedługo wracam do domu. Już za parę tygodni.-powiedziała po chwili namysłu-Może pojedziesz zemną?
-Nie wiem.-odpowiedziała z uśmiechem.
W niedzielę Wiki z Przemkiem zaprosili Hanę i Marię na kolację. Na kolacji była też Agata, a Marcin i Borys byli w pracy.
-Wreszcie widzę was razem.-powiedział Przemek jak Hana z Marią przyjechały na miejsce.
-Co my tak właściwie świętujemy?-zapytała Maria jak już siedzieli w salonie.
-No. Pomyślmy. Najpewniej odkrycie twojej tożsamości.-wymyśliła szybko Wiki, a wszyscy zaczęli się śmiać.
-Marcin i Borys nadal nie wiedzą?-zapytała Agata.
-Nie.-odpowiedział Przemek.
-I nie muszą wiedzieć.-powiedziała Maria-Ja i tak za trzy tygodnie i dwa dni wracam do Tel Awiwu.
-Za trzy tygodnie?-zapytał Przemek-Przecież słyszałem, że miałaś wracać dopiero pod koniec maja.
-Tak. Ale termin został przesunięty.-wyjaśniła Hana.
-Dlaczego?
-Ponieważ został podzielony na dwa egzaminy.-przejęła odpowiedź Maria-Pierwszy w maju, a drugi w czerwcu.
-Może coś zagramy.-przerwała Hana.
Wszyscy oczywiście chętnie się zgodzili na jej propozycję i reszta wieczoru upłynęła już bez żadnych rozmów na temat wyjazdów, pożegnań ani przeszłości. Hana i Maria zostały na noc w hotelu ale jeszcze wczesnym rankiem wróciły do domu więc gdy Borys i Marcin wrócili z pracy już ich nie było. Jednak jak Hana z Marią dotarły do domu czekała je niemiła niespodzianka.

wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 12

Kiedy Hana przyjechała do domu Maria leżała na łóżku w swoim pokoju.
-Byłaś u Blanki?-zapytała wchodząc.
-Tak.-odpowiedziała smutno.
-To dlaczego masz taką minę jakbyś właśnie z jakiejś meriby wróciła?
-Nie było żadnego sporu.-odparła siadając-Jak przyszłam do hotelu to jej nie było. Okazało się, że dzisiaj miała lecieć do szkoły. Pojechałam z Przemkiem na lotnisko. Pożegnałam się z Blanką ale nie zdążyłam jej powiedzieć, że jestem twoją siostrą.
-Więc Wiki też nadal nic nie wie?
-Nie.
-Jesteś głodna?-zapytała Hana zmieniając temat.
-Jeśli zrobisz coś smacznego to tak.-Maria uśmiechnęła się.
-No to chodź.
Rano Przemek, Wiki i Agata razem jedli śniadanie.
-Co wy tak wolno jecie?-zapytała Agata.
-Mamy dziś wolne.-odpowiedziała Wiki.
-No ba. Szczęściarze z was. Ja niestety siedzą dziś cały dzień w pracy.
Agata prędko skończyła jeść i poszła do szpitala. Po chwili na dół zbiegł Borys.
-O. Mogę jedną?-zapytał widząc talerz kanapek na stole.
-Nie!-sykneła Wiki-Sam sobie zrób.
-Ale sknera z ciebie.
-Powiedziałam, że nie.
-No proszę cię.-powiedział spoglądając na zegar.
-No dobra. Weź jedną, bo jeszcze się spóźnisz.-zgodziła się wreszcie Wiki.
Borys szybko wziął kanapkę i biegiem wybiegł z hotelu. Wiki i Przemek patrzyli za nim przez okno. Borys biegnąc i zjadając kanapkę o mało nie wpadł na drzewko i się nie wywalił.
-Przemek?-zapytała Wiki jak już byli sami.
-Tak?
-Co wczoraj chciałeś mi powiedzieć?
-Nic takiego. Nie ważne. Zapomnij.-powiedział szybko.
Wiktoria spojrzała na niego. Wiedziała, że Przemek coś przed nią ukrywa ale nie wiedziała co.
Hana była od rana w pracy. Maria zjadła śniadanie i pojechała taksówką do Leśnej Góry. W pokoju lekarskim siedział akurat Piotra Gawryło.
-Przepraszam.-powiedziała Maria wchodząc-Gdzie mogę znaleźć doktor Hane Goldberg?
-Z całą pewnością nie tutaj.-powiedział nie odrywając głowy od papierów-Najprędzej na ginekologii.
-Tam już byłam.-odpowiedziała z powagą.
-To w takim razie proszę...-urwał, ponieważ w tej chwili podniósł głowę i zauważył, że rozmawia nie z dorosłą osobą tylko z nastoletnią dziewczyną, której wiek trudno mu było określić.
-To gdzie mogę znaleźć doktor Hane Goldberg?-ponowiła pytanie.
-A czemu ją szukasz? Przecież dzieci nie chodzą do ginekologa.
-No nie. Ale...-uśmiechneła się niewinnie.
-Ile ty masz lat?
-13. A ty?
-dorosłych się o wiek nie pyta.-skarcił ją.
-Ja odpowiedziałam.-mówiła niewzruszona-To wiesz gdzie ona jest czy nie?
-Skąd mam wiedzieć? Nie pracujemy razem. Jeśli powiesz mi swoje nazwisko to mogę jej przekazać jak ją spotkam albo przez pielęgniarkę, że ją szukałaś.
-Nie. Nie musisz zawracać sobie tym głowy. Sama ją znajdę.
-Poczekaj chwilę.-zatrzymał ją Gawryło-Dlaczego mówisz do mnie na ty?
-A jak mam mówić?-zapytała zdziwiona.
-Pan. W końcu dorosłym należy się jakiś szacunek. Do wszystkich zwracasz się po imieniu?
-Nie. Nie do wszystkich. Ale nie jestem też jakąś tam dżentelmenką.-skwapiła się Maria i wyszła wszczynając dalsze poszukiwania Hany.
Hana idąc korytarzem natknęła się na siostrę.
-Miriam? Co ty tu robisz?-zapytała zdziwiona.
-Możemy porozmawiać?
-Ok. Ale w bufecie. Kaman.
-Chciałam cię przeprosić.-powiedziała Maria cichym głosem i spuszczając wzrok.
-Przyjechałaś tu tylko po to aby mi to powiedzieć?-uśmiechneła się.
Maria milczała, a Hana kontunuowała rozmowę.
-Szama. Ustalmy coś, tow? Musisz mi obiecać, że nie będziesz już nic przede mną ukrywać i będziesz mi o wszystkim mówić.
-Mawti'ach.-powiedziała Maria patrząc na nią.
-No i zmienisz swoje nastawienie do życia.-dodała.
-O co ci chodzi?
-Mówię o ukrywaniu twojej zehut przed wiki.
Maria uśmiechneła się do niej.
-Dobra.-mówiła dalej Hana-Ja za pół godziny kończę pracę więc jak chcesz to możesz tu na mnie poczekać.
-Ok.
Hana poszła. Jednak po kwadransie zadzwonił do niej telefon. Musiała iść operować.Kidy Hana nie przychodziła Maria poszła do hotelu. W hotelu w kuchni siedzieli Przemek i Wiki. Jak zadzwonił dzwonek do drzwi, otworzył Przemek.
-Hej.-przywitała się Maria-Mogę wejść?
-Jasne.-powiedział i poszli do kuchni gdzie była Wiki.
-A ty co tu robisz? Przecież Blanka już pojechała.-zapytała wiki jak ją zobaczyła.
-Wiem. Ale ja przyszłam do ciebie.
-Po co?
-Chciałaś wiedzieć kim jestem więc przyszłam ci powiedzieć.
-No dobra to wal śmiało?
-Co?-Maria nie zrozumiała.
-Mów od razu kim jesteś, bo to, że nie wiem nic o tobie doprowadza mnie do szału.
Maria spojrzała dziwnie ale zgryzła wargi.
-Nazywam się Maria Goldberg.-powiedziała bez skrupułów.
-Chcesz powiedzieć, że...
-Jestem siostrą Hany Goldberg.
Wiki patrzała na nią zszokowana nie wiedząc co powiedzieć, a Przemek starał się ukryć swój wyraz twarzy który zdradzał, że wiedział o tym.

poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 11

Kiedy Przemek przyjechał do hotelu, nie było tam nikogo oprócz Blanki, która siedziała w kuchni.
-Gdzie jest Wiki?-zapytał.
-W pracy.-odpowiedziała i poszła do pokoju.
Przemek stał jeszcze przez chwilę i poszedł do siebie.
Hana wróciła do domu późno wieczorem. Weszła do pokoju w którym spała Maria. Schyliła się nad nią, odgarneła jej włosy, przykryła ją bardziej by nie zmarzła i cicho wyszła.
Wreszcie nadeszła niedziela.
-Maria, gdzie masz swoją teczkę z paszportem? Chciałabym do niej schować bilety.
-W szafce przy łóżku. Możesz iść włożyć.
Maria całkiem zapomniała, że wieczorem włożyła do tej samej szuflady na sam wierzch na teczkę kopertę ze zdjęciami, które wywołała w dniu przylotu. Hana weszła do pokoju siostry. Otworzyła szufladę, szybkim ruchem wyjęła kopertę i położyła ją na szafce po czym schowała bilet do teczki. Chowając kopertę z powrotem zauważyła wypisaną na niej datę. Był to przeddzień jej spotkania z siostrą. Zamknęła szufladę, usiadła na łóżku, otworzyła kopertę i zaczęła przeglądać zdjęcia. Pięć minut później do pokoju weszła Maria i usiadła na łóżku obok Hany.
-Przepraszam.-wyszeptała Maria wiedząc, że Hana jest na nią zła.
-Może mi to wyjaśnisz o co w tym chodzi?-zapytała Hana nie patrząc na nią-Powiesz mi co robiłaś i gdzie byłaś od czasu przylotu do chwili naszego spotkania?
-Przyleciałam w poniedziałek w południe, a nie we wtorek rano. Zgubiłam kartkę z twoim adresem więc pojechałam do Leśnej Góry. Przed szpitalem spotkałam pewną dziewczynę w moim wieku. Zauważyłam, że robi zdjęcia więc jak usiadła na ławce i zaczęła je oglądać to do niej podeszłam. Zapytałam ją, gdzie można wywołać zdjęcia, a ona zaoferowała mi pomoc. Po powrocie poszłam do szpitala, zapytałam o ciebie w recepcji ale okazało się, że nie ma cię w pracy. Jak wyszłam, znowu ją spotkałam i poprosiłam o nocleg. Rano wróciłam pod szpital, no i wtedy spotkałam ciebie.
-Rodzice tej twojej nowej koleżanki pozwolili ci u siebie nocować?-zapytała ze zdziwieniem Hana.
-Jej matka na początku nie chciała się zgodzić ale w końcu dała się przekonać.
-A ojciec?-Hana zdawała się być trochę zaskoczona tym co usłyszała ale była też zła.
-Nie wiem czy ona ma ojca. Nikogo oprócz niej i jej mamy, która była dość młoda jak na jej matkę, może była gdzieś w twoim wieku, nie było w hotelu.
-Jakim hotelu?
-W hotelu rezydentów koło szpitala w Leśnej Górze.
-Hotelu rezydentów?-Hana zaczynała podejrzewać kogo mogła poznać Maria-Powiesz mi jak się nazywa ta dziewczyna?
-Blanka Consalida.-Maria mówiąc to spojrzała na Hanę.
-Mama Blanki, wiktoria jest o rok młodsza ode mnie. Pracujemy w tym samym szpitalu.
-To ile ona miała lat jak zaszła w ciążę?
-To nie twoja sprawa!-hukneła Hana-Mogłaś do mnie zadzwonić. Tak nie można nocować u nieznajomych.
-Wiedziałam, że będziesz zła.-wyszeptała Maria.
-Nie jestem zła o to, że nie znalazłaś sobie przyjaciółkę tylko o to, że nocujesz u nieznajomych. Pewnie nawet nie wiedziałaś, że ja ich znam.
-Nie, nie wiedziałam.-odparła niewinnie.
-Właśnie.-Hana wstała i wyszła z trzaskiem zamykając drzwi.
Rano przy śniadaniu siostry nie odzywały się do ciebie.
-Nikt nie wie, że jestem twoją siostrą.-powiedziała Maria chcąc przerwać milczenie.
Hana pojechała najpierw na cmentarz, potem na strzelnicę i na końcu do pracy.
Tymczasem w hotelu Blanka zaczęła się pakować. Na podłodze rozłożyła z Wiktorią wszystko co ma zapakować, ponieważ na stole było za mało miejsca.
-Na pewno masz wszystko przygotowane?-zapytała Wiki.
-Mam zrobioną listę rzeczy. Będziemy wkładać do torby i wykreślać.
-No to może dla pewności najpierw przejrzymy listę, a potem będziemy wkładać.
-Jak tak dalej pójdzie to się do nocy nie spakuję.
-Razem na pewno się z tym uporamy.-zapewniła Wiki-No. Bierzmy się do roboty.
-Dobrze, że jesteśmy same w hotelu, bynajmniej nikt nam nie będzie przeszkadzać.-powiedziała Blanka.
Hana stała na szpitalnym korytarzu u góry przy barierce. Przemek przechodząc korytarzem zauważył zasmuconą siostrę.
-Wszystko w porządku?-zapytał.
-Nie. Nic nie jest w porządku.-odpowiedziała szczerze.
-Co się stało?-dopytywał, a Hana jedynie westchnęła.
-Nie potrafię się dogadać z własną siostrą. Okazało się. Powiedziała mi wczoraj, że przyleciała tak naprawdę dzień szybciej i spała w hotelu.
-I jesteś na nią zła?
-Nie jestem zła o to, że zaprzyjaźniła się z Blanką tylko o to, że nic mi nie powiedziała, a zamiast zadzwonić wprosiła się na noc do ludzi, których nie zna.
-Byłem w sobotę u ciebie ale cie nie było. Rozmawiałem z twoją siostrą.
-Tego też mi nie powiedziała.-Hana czuła się rozgoryczona.
-A może ona miała jakiś powód dla którego ukrywała to przed tobą.-powiedział po dłuższym zastanowieniu-Tak czy siak skoro twoja siostra zaprzyjaźniła się z córką Wiki to powinnaś chyba jej to wybaczyć, że nic nie powiedziała.
-Powód? Jaki?-zapytała cicho-Przecież ona ma dopiero 13 lat.-nagle zadzwonił telefon-Przepraszam. Muszę iść.-rzekła po rozłączeniu się.
Hana siedziała w pracy prawie do wieczora ale nie miała zamiaru w szpitalu nocować więc wróciła do domu. Kidy przyjechała, Maria właśnie skończyła jeść kolację.
-Zjadłam sama, bo nie wiedziałam o której wrócisz.-powiedziała Maria do Hany.
-W porządku. Nie musisz zmywać naczyń. Sama je pomyję jak coś zjem. -odpowiedziała.
-Przepraszam.
-Maria.-powiedziała Hana do wychodzącej siostry-Cieszę się, że znalazłaś sobie przyjaciółkę.
-Naprawdę?-upewniła się niedowierzając.
-Tak.-Hana uśmiechneła się chwilę.
-A.-zawachała się-Mogłabyś mnie jutro zawieźć do Blanki jak pojedziesz do pracy?-zapytała z nadzieją, że Hana się zgodzi.
-No dobra. Pojedziesz ze mną. Ale z powrotem będziesz musiała wrócić taksówką.
-Zgoda.-odpowiedziała Maria.
Było wcześnie rano, gdy Przemek pomagał Blance znosić na dół walizki.
-Co jesteś taka smutna?-zapytał Przemek Blankę, gdy Wiki była u góry.
-Myślę o Marii.-odpowiedziała.
-Może powinnaś do niej zadzwonić.
-Może. Ale ona pewnie i tak nie odbierze.
Przemek chciał coś powiedzieć ale w tej samej chwili na dół zeszła wiktoria.
-To jak? Gotowa?-zapytała.
-Gotowa.-odpowiedziała Blanka uśmiechając się.
Wszyscy wyszli przed hotel, gdzie czekała taksówka. Przemek pomógł im zapakować walizki. Blanka pożegnała się z Przemkiem i wsiadła. wiktoria również wsiadła i odjechały.
Hana jadąc chciała wjechać na cmentarz ale ze względu na to, że miała ze sobą siostrę zrezygnowała i postanowiła pojechać tam dopiero po pracy. Kiedy przyjechały Maria wysiadła i udała się do hotelu natomiast Hana do szpitala. Kidy Maria zadzwoniła, drzwi otworzył Borys, który ledwo co przyszedł z pracy.
-Jest Blanka?-zapytała.
-Nie.-odpowiedział-A ty kim jesteś?
-Nieważne. Jest chociaż ktoś oprócz ciebie?
-Tak.
-Kto?
-Przemek.
-Możesz go zawołać?
-No dobra, zaraz wrócę.
Maria weszła do środka, a Borys poszedł na górę.
-Przemek. Masz zejść na dół. Ktoś do ciebie przyszedł.
-Kto?
-Nie wiem. Jakaś małolata.
Przemek od razu zszedł na dół.
-Maria? A co ty tutaj robisz?-zapytał zaskoczony.
-Hana mnie przywiozła.
-A gdzie ona teraz jest?
-Poszła do pracy. Powiedziałam jej wszystko.
-Wiem. rozmawiałem z nią wczoraj.
-Wiesz kiedy Blanka wróci?
-To ona ci nic nie powiedziała?-zapytał zdziwiony.
-Czego nie powiedziała?
-Blanka właśnie pojechała na lotnisko, bo dziś wraca do szkoły.
-Coś mówiła ale nie dosłyszałam do końca, bo wtedy coś się wydarzyło
-Dobra, nieważne.-Przemek złapał komórkę i zadzwonił po taksówkę, szybko wyszli i razem pojechali na lotnisko.
Gdy przybyli na miejsce na szczęście okazało się, że do odlotu samolotu jest jeszcze trochę czasu.
-Blanka!-zawołała Maria, gdy zobaczyli Blankę i wiki.
Obie podbiegły do siebie.
-Nie sądziłam, że cię jeszcze zobaczę.-powiedziała Blanka szczęśliwa.
-Chcę ci coś dać na pożegnanie.-Maria podała jej talizman, który miała zawieszony na nadgarstku.
-Co to jest?-zapytała Blanka.
-To mój talizman.Chcę abyś go wzięła, aby cię chronił i przyniósł ci szczęście.-wyjaśniła Maria.
-Dziękuję.
Obie dziewczynki przytuliła się nawzajem. Nagle odezwał się głos, że pasażerowie mają wsiąść do samolotu.
-Blanka!-krzykneła wiki.
-Muszę iść.-powiedziała Blanka-Cieszę się, że cię poznałam.
Maria chciała jeszcze coś powiedzieć ale Blanka już zniknęła więc tylko posmutniała.
-Jedziesz z nami?-zapytał Przemek.
-Nie. Jak przyjdzie Wiki to możesz powiedzieć, że pojechałam do domu.
-A gdzie jest ta Maria?-zapytała wiki gdy wróciła.
-Powiedziała, że jedzie do domu.
-Dlaczego wy razem przyjechaliście?
-Maria przyszła do hotelu więc ją tu przywiozłem.-odpowiedział-Wiki? Muszę ci coś powiedzieć.
-Proszę. Teraz nic nie mów. Zostawmy to na jutro, dobrze? Teraz jedźmy do domu. Chcę trochę odpocząć.
Przemek już nic o tym nie wspominał. W końcu jednak postanowił zastawić tą sprawę w spokoju. Chciał aby Maria sama powiedziała Wiktorii o sobie kim jest. Świadomość tego, że on wie o niej coś więcej nie dawała mu spokoju

środa, 15 stycznia 2014

Rozdział 10

Wiki i Blanka dzięki przygotowaniom świątecznym na chwilę zapomniały o złości. Blanka mimo to wciąż myślała o Marii ale nie okazywała tego i nie wspominała nic o tym nikomu.
Nadeszła sobota. Hana wraz z Marią wczesnym rankiem pojechały do sklepu, a po powrocie zabraly się do robienia ciasteczek. Kiedy wszystko zrobiły usiadły na kanapie i włączyły telewizor. Nagle zadzwonił telefon.
-Hana Goldberg, słucham? Tak. Dobrze, będę.
Maria spojrzała na nią pytającym wzrokiem.
-Muszę jechać do pracy.-wyjaśniła Hana.
Hana pojechała, a Maria sama oglądała telewizję. Po niedługim czasie znudziło ją oglądanie więc poszła się uczyć. W pewnej chwili usłyszała dzwonek do drzwi więc poszła otworzyć.
-Cześć. Jest Hana?
-Nie, nie ma jej. Kto ty jesteś?
-Jestem Przemek Zapała.
-A ja Maria Goldberg.-podali sobie ręce-Jesteś przyrodnim bratem Hany?
-Na to wygląda. A ty pewnie jesteś jej najmłodszą siostrą.-powiedział Przemek wchodząc.
-Skąd wiesz, że najmłodszą?
-Hana mi powiedziała.
-No tak.-Maria usiadła na fotelu, natomiast Przemek na sofie.
-Wiesz kiedy Hana wróci?-zapytał.
-Nie. Ale nie ma jej już ponad godzinę więc pewnie nieprędko.
-No to chyba nic tu po mnie.-westchnął.
-Odkąd przyjechałam do Polski nic o tobie nie mówiła, w ogóle to mało ze sobą rozmawiałyśmy, a jak już to o całkiem innych sprawach.
-Co masz na myśli?
-To, że ukrywamy przed sobą pewne rzeczy w tajemnicy.
-Hana nie lubi tajemnic.
-A sama ma ich pełno.-powiedziała z goryczą-Chce wszystko wiedzieć ale o sobie nigdy nic nie mówi. Ukrywa swoją przeszłość przed innymi i mało kto wie jaka ona jest naprawdę.
-Zauważyłem to. A ty jaka jesteś?
-Niektórzy mówią, że jestem taka jak Hana?
-Czyli ty też jesteś bardzo tajemnicza?
Maria przytaknęła i uśmiechneła się. Przemek był zaskoczony tym wszystkim, nie sądził, że tak łatwo mu będzie się rozmawiało z nastoletnią dziewczynką.
-Przemek, gdzie ty mieszkasz?-zapytała Maria.
-W Leśnej Górze w hotelu rezydentów przy szpitalu.
Maria nie wiedziała co odpowiedzieć. W tej chwili przypomniała jej się Blanka i spędzona u niej noc.
-Jesteś lekarzem?
-Tak, chirurgiem.
-Na pewno jesteś świetny w tym co robisz skoro jesteś bratem mojej siostry.
-Nie jestem tak świetny jak twoja siostra. Jestem dopiero na rezydenturze.
-To tylko kwestia czasu.-uśmiechneła się-Mój tata też jest chirurgiem.
-No to więc nic dziwnego, że Hana chciała też zostać lekarzem.-odpowiedział-Hana pewnie tak szybko nie przyjedzie więc chyba już pójdę.-dodał wstając.
-Przemek. Zaczekaj chwilę.-powiedziała zatrzymując go.
-Co jeszcze?
-Mogę cię o coś zapytać i coś ci powiedzieć?
-Mów.-powiedział.
-Ale obiecujesz, że dochowasz tajemnicy?
-Obiecuję, że postaram się nie puścić pary z ust.
Maria zrobiła dziwną minę, a po chwili stwierdziła, że może mu zaufać.
-Skoro mieszkasz w hotelu-zaczeła-to pewnie znasz Blankę Consalidę.
-Tak, znam. To córka wiki. A ty skąd ją znasz?
-Tak naprawdę przyleciałam do Polski dzień wcześniej niż myśli Hana. Nie powiedziałam jej, że przyjechałam prędzej.-spuściła wzrok-Poznałam Blankę w dzień przylotu.
-Więc to ty jesteś tą Marią o której Wiki mówiła. Wiesz co? Powinnaś chyba powiedzieć o tym Hanie.
-Nie powiesz Blance ani Wiktorii, że wiesz kim jestem?-zapytała patrząc nań błagalnym wzrokiem.
-No dobra. Ale...
-Sama jej to powiem.-przerwała mu.
Przemek zastanowił się chwilę, spojrzał na nią i nic nie powiedział. Milcząc wyszedł i odjechał.

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 9

Hana wróciła do domu późnym wieczorem. Maria już spała więc nie chcąc ją budzić Hana cicho poszła do łazienki, umyła się, przebrała i poszła spać. Dopiero rano siostry się zobaczyły przy śniadaniu.
-O której wczoraj wróciłaś?-zapytała Maria.
-O 21.00. Byłam zdziwiona, że już śpisz.
-Byłam zmęczona.-odpowiedziała rezolutnie.
-Co wczoraj cały dzień robiłaś?
-Jak będę ci opowiadać to spóźnisz się do pracy.
-No to opowiesz mi jak wrócę.-Hana uśmiechneła się, pożegnała się z siostrą i pojechała do pracy.
Maria poszła do pokoju i spojrzała na leżący na stoliku od poprzedniego dnia list. Położyła się na łóżku i zaczęła się uczyć.
Hana zanim pojechała do pracy, pojechała na cmentarz. Długo wpatrywała się w nagrobek zmarłego męża, położyła kamień i wspominała szczęśliwe chwile, które spędzili razem. Gdy już stwierdziła, że jest dość późno pojechała do pracy. Hana idąc już do domu na szpitalnym korytarzu spotkała Przemka.
-Hej siostra.-powiedział wesoło Przemek jak ją zobaczył.
-Szalon bracie.-odpowiedziała Hana uśmiechając się.
-Co u ciebie? Długo cię nie widziałem.
-Wybacz braciszku ale teraz nie mam zbyt dużo czasu na rozmowy.
-O. A gdzie się tak spieszysz?
-Teraz jadę do Leny, a potem do domu.
-No to wielkich planów nie masz.
-Może i nie gdyby nie to, że w domu ktoś na mnie czeka.
Przemek uśmiechnął się, a Hana wiedziała co myśli więc szybko wyjaśniła.
-To nie to co myślisz.-zaśmiała się-Chyba rzeczywiście długo się nie widzieliśmy.
-Jeśli mi nie powiesz to zostanę przy własnych domysłach.
-W zeszłym tygodniu nieoczekiwanie przyjechała do mnie moja najmłodsza siostra.
-No wiesz. Nawet mi jej nie przedstawiłaś.
-Ona będzie w Polsce do końca maja więc będzie jeszcze na to czas.-spojrzała na zegarek-Zabrałeś mi cenne minuty.-rzekła z wyrzutem.
Hana pocałowała Przemka w policzek na pożegnanie i poszła. Kidy wróciła do domu, natychmiast poszła do pokoju siostry.
-Wszystko okej?-zapytała widząc smętną minę siostry.
-Przysłali list. Z terminem egaminu.-wyjaśniła Maria.
-I to jest powód do zmartwień?-zapytała Hana ze zdziwieniem.
-Egzamin został podzielony na dwa etapy. Pierwszy z zakresu pierwszego półrocza, a drugi z zakresu drugiego półrocza.
-To znaczy, że odbędzie się w dwóch terminach?
Maria pokiwała głową i uśmiechnęła się.
-Pierwszy termin jest 10 maja, a drugi 5 czerwca.
-Czyli za równy miesiąc.
-Mniej więcej.
-Jak to mniej więcej? Przecież mamy początek kwietnia, a ty musisz być w Tel Awiwie pare dni wcześniej.
-Racja.-zgadziła się Maria.
-Jutro pojadę kupić ci bilety.
-Dlaczego już jutro?
-Dlatego, że pojutrze kasy sprzedające na później bilety na lotniskach są zamknięte.
-Dlaczego?
-Masz ci los. Dzisiaj mamy wtorek, a w pojutrze jest Wielki Czwartek.
-Wielki Czwartek?
-Pascha.
-No tak. Rozumiem.
Tymczasem Agata weszła do szpitalnego bufetu i zastała tam Wiktorię. Podaszła do niej.
-Ej. Co jest?-zapytała widząc smętną minę przyjaciółki.
-Jak chcesz wiedzieć to siadaj-powiedziała oschle Wiki.
-Dobra. Tylko najpierw kupię se kawę.-odpowiedziała.
-Mogłabyś...?
-Mogłabym.-przerwała jej, podeszła do lady, a po chwili wróciła do stolika z dwiema filiżankami kawy.
-Pokłóciłam się z Blanką.
-Znów chodzi o Marię?
-Tak.
-Czy wy nie możecie się kłócić tak abyś nie miała wyrzutów sumienia?
-Nie mam wyrzutów.-rzuciła.
-A ja nie mam już siły.
Długo milczały. Agata dopiła kawę i poszła.
Następnego dnia po pracy Hana pojechała kupić bilety.
-Mam bilety.-zawołała wchodząc do mieszkania.
-Na kiedy?-zapytała Maria.
-Na 8 maja.
-Na 9 maja nie było?
-To najpóźniejszy wolny termin przed 10 maja, a tak w ogóle masz być prędzej w domu. 8 maj to i tak późno.
-Hana?-zapytała jeszcze Maria-Czy skoro jest pascha to upieczemy cierniowe ciastka?
-Tak ale dopiero w sobotę.
-Świetnie. A kiedy kupimy składniki?
-Hmm. Niech pomyślę. Ojej. Chyba będę musiała wziąć wolne w piątek.
-Możemy kupić w sobotę rano, bo mówiłaś, że masz wolną sobotę.
-A nie będzie ci to przeszkadzać,że tak późno?
-Nie.-uśmiechnęła się Maria i obie poszły do kuchni.

czwartek, 9 stycznia 2014

Rozdział 8

Karetka przyjechała pod szpital i od razu zabrano kobietę na izbę przyjęć. Na izbie przyjmowała Wiktoria.
-Zemdlała w parku. Jest w ósmym miesiącu ciąży. Ma problemy z oddychaniem i podwyższoną temperaturę. Na szczęście nie ma żadnych złamań.-przekazała dr. Ziemiańska.
-Proszę wezwać ginekologa.-powiedziała doktor Consalida do pielęgniarki po czym zwróciła się do pacjentki-Jak się pani nazywa?
-Justyna Mielewczyk.
-Ile ma pani lat?
-27. Ja nie czuję dziecka!Zróbcie coś!-krzyknęła kobieta.
-Spokojnie, zaraz przyjdzie ginekolog i zrobimy badania.
W tej właśnie chwili na izbę weszła Hana. Wiktoria przekazała jej niezbędne, wszystkie informacje o pacjentce. Doktor Goldberg podeszła do pacjentki i dotknęła brzucha. Niestety nie wyczuła żadnych ruchów.
-Zabieramy natychmiast na USG i przyjmujemy na patologię ciąży.-powiedziała Hana.
Chwilę później już wykonywała badanie. Kiedy Wiki weszła do gabinetu od razu zauważyła, że coś zaniepokoiło Hanę.
-I jak?-zapytała Wiktoria.
-Coś mnie niepokoi.
-Nie żyje?-zapytała przestraszona pacjentka.
-Dziecko żyje ale jest owinięte pępowiną i to wokół szyi. Trzeba jak najszybciej zrobić cesarskie cięcie.
Natychmiast wezwano blok operacyjny i jeszcze tego samego dnia kobieta urodziła zdrową dziewczynkę.Kiedy było już po wszystkim Hana poszła do pacjentki.
-Pani doktor?-zapytała pacjentka-Co z moim dzieckiem?
-Urodziłaś zdrową dziewczynkę.
-No to dlaczego zemdlałam?
-Omdlenie było skutkiem okręcenia dziecka pępowiną.
Hana wyjaśniła pacjentce co i jak.
-Kiedy będę mogła zobaczyć córkę?
-Mała musi przez pewien czas leżeć w inkubatorze, ponieważ urodziła się przedwcześnie ale z małą masą urodzeniową. Jest silna więc da radę. Będziesz mogła ją zobaczyć najprędzej jutro.
-Dziękuję.-rzekła Justyna.
Hana uśmiechneła się.
-Pani doktor.-powiedziała pacjentka jeszcze zanim Hana wyszła.
-Tak?
-Widziała może pani na korytarzu pewną dziewczynę, nie wiem, ok. 13 lat, czarne włosy?
-Nie. A co?
-Ta dziewczyna wraz z inną dziewczynką uratowały mi życie i chciałabym im podziękować.
-Może te nastolatki wolą pozostać anonimowe.-powiedziała Hana z uśmiechem i wyszła.
Wiki skończyła dyżur i poszła do hotelu.
-A ty znowu przy laptopie siedzisz. Oczy sobie zepsujesz. Z kim ty tak ciągle korespondujesz?-Wiki wchodząc do pokoju zastała córkę siedzącą przy laptopie.
-Dopiero weszłam.-broniła się Blanka.
-I ja mam w to uwierzyć?
-A co robiłaś dziś w pracy?
-Co za pytanie! Przyjmowałam pacjentów.
-I przyjmowałaś też pacjentkę, która zemdlała w parku?
-Tak. Chwila. A ty skąd wiesz?
-Byłam dziś w parku. To ja zadzwoniłam po pogotowie.
-Co robiłaś w parku?-Wiktoria była nieco zaskoczona.
-Byłam tam z Marią.-odpowiedziała Blanka spokojnie.
-Z Marią? Odezwała się do ciebie?
-Tak. Zadzwoniła dziś rano.
-Dlaczego nie przyjechała tutaj?
-A bo ja wiem.-wzruszyła ramionami dziewczyna.
-No dobra, nieważne. Powiedziała ci w końcu coś o sobie?-zapytała Wiktoria z nadzieją.
-Niezupełnie.
-Co ma znaczyć, niezupełnie?
-Trochę się dowiedziałam. Tylko, że naprawdę niewiele.
-Ok. Mów co wiesz.
-Więc tak. Maria jest w moim wieku. Zna hebrajski i angielski. Potrafi też trochę łacinę, a także umie fachowo udzielać pierwszej pomocy. I jeszcze...
-Chwila, zaczekaj.-przerwała jej matka-Umie udzielać pierwszej pomocy? Co się stało w parku?
-Jak spacerowałyśmy po parku to w pewnej chwili zemdlała pewna kobieta, a Maria udzieliła jej pierwszej pomocy. Dlatego tak niewiele się o niej dowiedziałam.
-Przecież mogłaś zostać. Nie musiałaś jechać.
-Wolałam jechać. Wierz mi. Wyciąganie od niej jakichkolwiek informacji jest strasznie trudne i trochę niebezpieczne.
-Niebezpieczne? Widzisz? Nie wiadomo kim ona jest. Przyjaźnienie się z nią może okazać się fatalne w skutkach. Lepiej się z nią więcej nie spotykaj.-powiedziała Wiki stanowczo.
-Ale? Nie możesz mi tego zakazać!
-Mogę! I koniec rozmowy!
Wiktoria wyszła z pokoju, a Blanka zrozumiała, że powiedziała o parę słów za dużo. Dziewczynka zamknęła laptop. Dłuższą chwilę myślała o tym wszystkim co się wydarzyło odkąd przyjechała do Polski, o Marii i o tym, że zostanie w Polsce jeszcze zaledwie tydzień.

wtorek, 7 stycznia 2014

Rozdział 7

-Dlaczego nie odbierałaś ode mnie telefonów?-zapytała Blanka, podczas gdy spacerowały po parku.
-Miałam wyłączoną komórkę.
-Dzwoniłam chyba ze 20 razy.
-A kiedy ostatnio dzwoniłaś?
-Tego samego dnia co zjadłaś z nami śniadanie i sobie potem poszłaś.
-Właśnie tego dnia dopiero wieczorem go włączyłam. Opowiedz mi coś o sobie.-poprosiła Maria zmieniając temat rozmowy.
-To ty powinnaś pierwsza mi o sobie opowiedzieć.
-Niby czemu ja?-zapytała groźnie zatrzymując się.
-Nic o tobie nie weim. Jak tak dalej pójdzie to pewnie Wiki zakaże mi się z tobą spotykać, nie mówiąc już o tym co powie jak się dowie o naszym dzisiejszym spotkaniu.
-Byłam pierwsza, więc najpierw ty, potem ja.-Maria mówiła bardzo poważnie, a swoją postawą niemal przeraziła Blankę, która bojąc się jej przeciwstawić zgodziła się na warunek koleżanki.
-Ale nie muszę ci mówić wszystkiego?
-Ależ skąd. Nie chcę znać twojego całego życiorysu.-Na rozgniewanej twarzy Marii pojawił się delikatny cień uśmiechu.
-Nazywam się Blanka Consalida i mam 13 lat.-zaczeła-To brzmi nieco idiotycznie. Może lepiej jak będziemy sobie zadawać pytania to będzie to lepiej wyglądać.
-Ja też mam 13 lat. Jesteś hiszpanką?
-A skąd ten pomysł?-zapytała Blanka zaskoczona.
-Masz hiszpańskie nazwisko.
-Rany. Niezła jesteś. Wystarczy, że powiem jeszcze zaledwie parę rzeczy, a ty od razu będziesz o mnie wszystko wiedzieć.
-Nie.-Maria zaśmiała się-Jakie znasz języki?
-Ooo. Zadajesz pytania. Taki sposób rozmowy mi sie podoba.
-Pytałam o języki.-Maria podniosła brwi.
-Ach, tak rzeczywiście. Znam biegle hiszpański, polski i angielski. A ty?
-Biegle polski, hebrajski, angielski. Potrafię też niektóre zwroty i słowa po łacinie.
-No to obie znamy biegle trzy języki.
-Gdzie chodzisz do szkoły?
-Do USA do szkoły plastycznej. Teraz mam wolne, bo będą święta. Dopiero w następny wtorek wracam do szkoły. A ty gdzie chodzisz do szkoły?
Pytania Blanki już Maria nie usłyszała, ponieważ w tej chwili podeszła do ciężarnej kobiety, którą widziała już po przyjściu do parku i której przez dłuższy czas się przyglądała. Kobieta nie wyglądała dobrze, wydawało się, że ma duszności i była bardzo blada.
-Wszystko w porządku? Dobrze się pani czuje?-zapytała troskliwie Maria.
-Tak, wszystko dobrze. Nie martw się o mnie dziecko, nie powinnaś chyba rozmawiać z nieznajomymi. Ja czuję się dobrze, idź się bawić i nie przejmuj się życiem obcych.-odparła kobieta.
-Ale...
-Idź już.
Maria wróciła do Blanki, spoglądała jeszcze chwilę na młodą kobietę i odeszły kilka kroków dalej. Jednak po paru minutach Maria targana złym przeczuciem cofnęła się z powrotem. W tym momencie jak wróciły na poprzednie miejsce zauważyły jak kobieta chwieje się i upada, zemdlała.
-Blanka, dzwoń po pogotowie!-krzyknęła Maria podbiegając do kobiety.
Blanka szybko wykręciła numer pogotowia i przekazała niezbędne informacje. W tym czasie Maria przystąpiła do udzielania pierwszej pomocy. Sprawdziła tętno i oddech, odchyliła głowę oraz ułożyła w bezpiecznej pozycji. Kobieta oddychała ale była nieprzytomna. Na szczęście szybko się ocknęła.
-Słyszy mnie pani? Jak się pani nazywa?-pytała młoda nastolatka.
-Justyna Mielewczyk.
-Jak się pani czuje?
-Moje dziecko!-krzyknęła kobieta.
-Który to tydzień?-zapytała Maria dotykając brzucha.
-32. Czemu ono się nie rusza?-kobieta była zdenerwowana.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Za chwilę przyjedzie karetka.-Maria delikatnym głosem uspokajała kobietę.
Stojąca obok Blanka ze zdumieniem i podziwem przyglądała się całemu zajściu. Nie minęło wiele czasu jak przyjechało pogotowie. Zabrali kobietę, Blanka na własną prośbę również pojechała z karetką. Natomiast Maria została, a jak ambulans już odjechał wróciła do domu.

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 6

Hana i Maria wstały już o 5.00, a zaledwie 2 godziny później siedziały spakowane w samochodzie. Miały w planie cały dzień atrakcji. Na samym początku wycieczki pojechały do Kazimierza Dolnego, gdzie zwiedziły ruiny zamku, a następnie poszły na Górę Trzech Krzyży. Jeszcze przed obiadem wstąpiły do Muzeum Jana Kochanowskiego w Czarnolesie.
-Jak ci się podobał początek wycieczki?-zapytała Hana gdy już siedziały w restauracji i zamówiły coś do jedzenia.
-Jak narazie wspaniale, tutaj w Polsce wszystko jest inne. No, a gdzie jeszcze dzisiaj pojedziemy?
-Do Żelazowej Woli, a potem do hotelu.
-Nigdzie więcej?-Maria zdawała się być zawiedziona.
-Reszta jutro. Jest już dość późno, zanim to obrócimy i dojedziemy do hotelu to będzie wieczór.
-Oh yes, racja.
Zjadły obiad, a po zjedzeniu udały się w dalszą drogę.
Był prawie środek nocy. Agata zeszła do kuchni napić się wody i zastała tam Wiktorię.
-Nie możesz spać? Co jest?-zapytała.
-Martwię się o Blankę.-odparła smętnie Wiki.
-Coś się stało?
-Nie. Tylko...
-Tylko co?
-Trzy dni temu Blanka poznała pewną dziewczynę, prawdopodobnie w jej wieku. Zaprzyjaźniła się z nią. Nocowała u nas jedną noc. Rano zaraz po śniadaniu poszła i już jej więcej nie widziałyśmy. Blanka dzwoniła do niej ale ona nie odbiera. Jedyne co o niej wiemy, ja i Blanka to, że ma na imię Maria. Nic więcej.
Agata zastanowiła się przez chwilę. Zaskoczył ja taki obrót sprawy tajemniczego gościa Blanki.
-Co o tym wszystkim sądzisz?-zapytała Agata, gdyż to pytanie było jedyną rzeczą jaka jej się nasunęła na myśl, a wiedziała, że powinna coś powiedzieć.
-Ja już sama nie wiem. Uważam, że najlepiej byłoby o tym zapomnieć skoro ona i tak się tu już pewnie nie zjawi.
-A ja myślałam, że doktor Consalida to nieposkromiona, nie przejmująca się niczym, twarda lekarka.-mówiła Agata akcentując każde słowo.
-Idę spać.-powiedziała Wiki uśmiechając się i wyszła.
Cały kolejny dzień Hana i Maria spędziły w Warszawie. Ich dalszym planem wycieczkowym były Łazienki Królewskie, uliczki i rynek oraz pomnik syrenki. Potem Pałac Kultury i Nauki, gdzie wjechały na XXX piętro i obejrzały panoramę miasta. Na sam koniec pojechały do lunaparku, który Marię zafascynował najbardziej. Późnym wieczorem obie szczęśliwe wróciły do domu. Rano, jak Hana pojechała już do pracy Maria zadzwoniła do Blanki.
-Hej Blanka.
-Hej Maria.-odparła Blanka zaskoczona, że Maria zadzwoniła.
-Możemy się spotkać w parku?-zapytała Maria i podała ulicę gdzie ten park jest.
-Po co chcesz się spotkać?
-Aby pogadać. No to jak? Przyjdziesz?
-Jasne, przyjadę. odrzekła Blanka i rozłączyła się, a ponieważ była sama w hotelu to zostawiła kartkę na stole w kuchni i udała się taksówką w umówione miejsce. Park znajdował się naprzeciwko domu Hany więc Maria czekając na koleżankę miała czas aby sie rozejrzeć po okolicy. Kiedy się spotkały obie były uradowane ponownym spotkaniem.