wtorek, 13 czerwca 2017

Rozdział 31

Wczesnym rankiem Hana przyjechała do pracy. Widząc idącego Przemka oraz Maurycego siedziała w samochodzie tak długo, aż wsiedli do auta Talmana i odjechali. Dopiero wtedy wysiadła. Kierując się do drzwi szpitala spotkała również idącą do pracy Wiktorię.
-Hej Wiki.
-Hej.
-Wiesz gdzie Przemek jechał? Widziałam go jak wsiadał razem z tym nowym chirurgiem do samochodu.
-Odkąd doktor Talman tutaj pracuje to jedynym rezydentem, który mu asystuje jest Przemek. Widać, że tak bardzo mu zaimponował, że postanowili się zakumplować i pojechać razem na strzelnicę.
-To chyba dobrze, że między chirurgami są dobre stosunki.-stwierdziła Hana-Poza tym ty z pewnością również będziesz miała jeszcze okazję mu zaasystować.
-Fakt. Asystowałam mu już nawet jeden raz ale chciałabym więcej.
Hana zaśmiała się.
-Słyszałam od Przemka, że masz już nawet samodzielne operacje. Więc po co ci jeszcze asysty?
-Nigdy nie zaszkodzi nauczyć się czegoś jeszcze od starszych kolegów.
Hana wolała nic więcej nie mówić. Nie chciała aby wyszło na jaw, że zna Maurycego lub wie o nim coś więcej. W końcu jest ginekologiem, a ginekolodzy nie wiedzą o chirurgach tyle co  chirurdzy o sobie nawzajem. Były już w szpitalu więc każda udała się na swój oddział.
Przemek i Maurycy zajechali przed strzelnicę. W drodze powrotnej cały czas rozmawiali.
-Codziennie jeździsz na strzelnicę?-zagadał Przemek.
-Nie ale bardzo często.-odpowiedział mu Maurycy-W domu i tak nie mam nic do roboty. Nie mam żony ani dzieci. Rodziny praktycznie też.
-Nie sądziłem, że taki chirurg jak ty może żyć samotnie.-Zapała był zaskoczony-Myślałem, że masz kogoś.
-Miałem żonę i syna.-odpowiedział smutno-Zginęli w wypadku samochodowym sześć lat temu.
-Bardzo mi przykro.
-Byłem wtedy w Wielkiej Brytani, a oni w Izraelu. Teraz żałuję, że zgodziłem się na kontrakt i wyjechałem zamiast być z nimi.
Urwali rozmowę, ponieważ w tej chwili musieli się zatrzymać. Do samochodu podszedł policjant.
-Wypadek na drodze. Musi pan jechać inną drogą.-przekazał policjant.
-Karetki już przyjechały?-zainteresował się Przemek.
-Dopiero zadzwoniliśmy do karetkę.
-Jesteśmy lekarzami.-odezwał się Maurycy-Możemy pomóc.
Obaj chirurdzy wysiedli z samochodu i poszli na miejsce zdarzenia. W wypadku brały udział trzy samochody. Jedna osoba wyszła z tego niemal bez szwanku, był to prawdopodobnie sprawca całej tragedii. Dwie osoby byłe w ciężkim stanie, a jedna zginęła na miejscu. Lekarze natychmiast przystąpili do udzielania pierwszej pomocy. Kobietę zabrano helikopterem do szpitala. Mężczyznę przewieziono karetką. Przemek pojechał do szpitala w karetce więc Maurycy musiał dojechać do pracy samochodem sam.
Niewiele czasu później helikopter już lądował przy szpitalu. Gawryło wysiadł i razem z sanitariuszem zawieźli pacjentkę na izbę. Kobieta była w ciężkim stanie, a w dodatku była w ciąży.
-Nie ma żadnych widocznych złamań ale cały czas jest nieprzytomna.-przekazał Piotr-Trzeba zrobić wszystkie możliwe badania i działać szybko. Proszę wezwać ginekologa.
Zaledwie dwie minuty później przyszła doktor Goldberg. Pacjentka odzyskała przytomność.Nieco później w pokoju lekarskim Gawryło, Consalida, Ruud i Wójcik przeglądali wyniki badań.
-W wyniki wypadku doszło do krwotoku wewnętrznego.-powiedziała Wiktoria.
-Musimy natychmiast operować.-stwierdził Piotr.
-Tylko, że pacjentka jest w ciąży.-dodał Wójcik.
-Trzeba uratować matkę i dziecko.-powiedziała Wiki.
-Jedno z nich może tego nie przeżyć.-ciągnął Piotr.
-To co w takim razie proponujesz?-zapytała go krytycznie Wiki.
-Jeśli szybko nie podejmiecie decyzji to żadne z nich nie przeżyje.-zarzucił im Ruud, który dotąd tylko analizował tok rozmowy.
-Dziecko nie żyje.-powiedziała Hana wchodząc do pokoju.
-Trzeba było natychmiast coś zdecydować i działać.-Wiki spojrzała znacząco na wszystkich.
-To by nic nie dało.-mówiła dalej Hana-Dziecko było owinięte pępowiną. Prawdopodobnie w wyniku wypadku doszło do zerwania pępowiny. Dziecko udusiło się ale jednocześnie uratowało matce życie.
-Co w takim razie robimy?-zapytała Wiki.
-Bierzemy ją na blok i operujemy.-oznajmił Piotr.
-Najpierw trzeba będzie wyciągnąć dziecko i oczyścić macicę.-powiedział Wójcik.
-Dobrze. W takim razie najpierw wy zrobicie swoje, a potem my swoje.-odrzekł Piotr.
-Dasz radę ją utrzymać?-zapytała Hana Van Graffa.
-Zrobię wszystko co w mojej mocy.-odpowiedział anestazjolog.
-Wiktoria, będziesz mi asystować.-powiedział Piotr-Sambor, Zapała i Tretter operują tego mężczyznę, którego przywieziono. Będziemy potrzebować jeszcze kogoś do pomocy, ponieważ będzie to trudna operacja.
-Wszyscy chirurdzy operują.-zauważyła Wiki.
-Zadzwonię do Maurycego i zapytam kiedy dojedzie.-powiedział Piotr.
Hana, Wiki i Ruud poszli do pacjentki, a Piotr zadzwonił do Maurycego. Natomiast Wójcik poszedł na ginekologię. Na sali pacjentki lekarze starali się wyjaśnić zaistniałą sytuację.
-I co ze mną zrobicie?-zapytała kobieta.
-Będziemy musieli panią operować.-powiedziała poważnie Wiki.
-Jak to operować?-zdziwiła się kobieta-A dziecko? Słyszałam, że operacja jest bardzo niebezpieczna dla dziecka.
-Jeśli jest to konieczne to kobieta w ciąży musi być operowana. Podaje się wtedy leki nie zagrażające dziecku.-odparła Wiki.
-Poza tym dziecko nie żyje.-dodała Hana wypowiadając powoli ze stoickim spokojem każde słowo.
-Nie, to nie możliwe.-kobieta nie chciała w to uwierzyć.
-Niestety możliwe.-Hana opowiedziała jej jak do tego doszło i o konieczności zabiegu.
Długo próbowali wyjaśnić dokładnie wszystko pacjentce i ją uspokoić. W końcu zawiadomili psychiatrę. Po rozmowie z psychiatrą pacjentka zgodziła się na operację. Zaraz potem zabrano ją na blok. Przez ten czas Maurycy zdążył zajechać przed szpital. Przekazano mu, że będzie operować więc natychmiast udał się na blok. Hana widząc go odwróciła wzrok. Jednak po chwili mimowolnie spojrzała na niego. Piotr przedstawił mu sytuację i pokazał wyniki badań.Natychmiast przystąpili do operacji. Nie wiedząc czemu Hana cieszyła się, że to właśnie Maurycy będzie wykonywać tą trudną operację. Po zabiegu ginekologicznym zaczęto operować. Pojawiły się drobne komplikacje ale wszystko zakończyło się dobrze. Kobieta leżała na sali pooperacyjnej i parę godzin po operacji, wieczorem obudziła się. Teraz pozostała już tylko jedna, najtrudniejsza sprawa. Powiedzieć kobiecie, że jej mąż nie żyje, zginął na miejscu. Jak na razie nie pytała o niego ale przecież z czasem zapyta.

czwartek, 1 czerwca 2017

Rozdział 30

Hana zacisnęła pięści, przymknęła oczy i przygryzła wargi. Podszedł do niej. Wiedziała, że stoi tuż za jej plecami.
-Dlaczego mnie unikasz?-ponowił pytanie.
Otworzyła oczy. Zrobiła krok do przodu i odwróciła się do niego. Teraz stali ze sobą twarzą w twarz.
-Dlaczego uważasz, że cię unikam?-odezwała się wreszcie.
-To widać.-odpowiedział spokojnie-Za każdym razem jak mnie widzisz to uciekasz w drugą stronę, a jak już się spotkamy to unikasz rozmowy jak ognia.
-Ja tylko...-zaczęła-Po prostu nie chcę wracać do przeszłości.
-A myślisz, że ja chcę?-zapytał nie odrywając od niej wzroku.
Hana nie odpowiedziała mu tylko cały czas milczała.
-Skoro mamy pracować w tym samym szpitalu to może lepiej nie myślmy o tym co było tylko o tym co jest teraz. Nikt nie musi też wiedzieć, że się znamy, a twoje zachowanie może jedynie wzbudzić czyjeś podejrzenia.
-To nie takie proste, zapomnieć o przeszłości.-oznajmiła niemal bezgłośnie-Nikt oczywiście nie wie, że się znamy.
-Wydaje mi się jakbyś coś przede mną ukrywała.
-Niby czemu miałabym coś przed tobą ukrywać?
-Sam nie wiem. Chyba zdradziło to twoje unikanie mnie i wczorajsza rozmowa w bufecie.
-Po prostu minęło chyba zbyt wiele czasu aby w jednej chwili wyjaśnić wszystko co się wydarzyło.
-Jest coś dotyczącego mnie co się wydarzyło i o czym powinienem wiedzieć?-zapytał podejrzanie.
-Nie.-spuściła wzrok.
-Więc co się dzieje? Nadal masz zamiar mnie unikać?-zapytał nieco poddenerwowany.
-Straciłeś więcej niż mogłeś w ogóle zyskać.-powiedziała patrząc na niego i odeszła zostawiając go samego.
Borys po całej nocy w pracy nareszcie przywlókł się do hotelu, a zastawszy w kuchni Blankę niemal zląkł się na jej widok.
-Coś się stało? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.-zwróciła się do niego widząc malujące się na jego twarzy przerażenie.
-Nie.-odparł nieco zmieszany własnym zaskoczeniem-Tylko myślałem, że w hotelu nikogo nie ma.
-To nie przyszło ci do głowy, ze skoro drzwi nie były przekluczone to zapewne ktoś jest w środku?
-Ty jesteś córką Wiktorii. Prawda?-zapytał nie wiedząc co jej odpowiedzieć.
-To dopiero teraz to do ciebie dotarło?-zrobiła zaskoczoną minę.
-Jestem zmęczony.
-To idź spać, bo teraz w twoim gadaniu nie ma ani krzty logiki.-oznajmiła mu.
-Nie powinnaś być teraz w szkole?-zapytał ospale.
-Są wakacje.
Borys poszedł do swojego pokoju mijając na schodach Woźnicką. Agata weszła do kuchni i podeszła do lodówki.
-Nie ma nic do jedzenia?-zapytała ze wzrokiem wbitym w pustą lodówkę.
-Nie ma.-odpowiedziała Blanka-Było tylko masło i kawałek sera. No i trochę chleba.
-A Wiki i Przemek coś jedli?
-Nie. Powiedzieli, że zjedzą w szpitalnym bufecie. Został jeszcze kawałek chleba. Jak chcesz to możesz go zjeść, bo ja już jestem najadła.-przysunęła talerz w stronę lekarki.
-Dzięki.-usiadła przy stole-Zjem, a potem pójdę do sklepu i kupię coś do jedzenia, ponieważ ktoś tu nie potrafi wywiązać się z obowiązków.
Miała oczywiście na myśli Borysa, który miał kupić coś wczoraj przed pójściem do pracy. Dostał nawet listę.
-Mogę iść z tobą?-zapytała Blanka.
-Jasne.
Razem poszły do sklepu i zrobiły zakupy. Po powrocie Blanka pomogła Agacie przy robieniu obiadu.
W szpitalu Wiki idąc po oddziale zauważyła Przemka i natychmiast do niego podbiegła.
-Co ty tutaj jeszcze robisz?-zapytała-Wydaje mi się, że skończyłeś już dzisiaj dyżur.
-Na izbie był pacjent, któremu trzeba było założyć szwy.
-Z tego co wiem to Nina powinnała być na izbie.
-Była, ale pacjent ubzdurał sobie, że nie chce aby zakładała mu szwy kobieta.
-Dobrze, że tacy pacjenci to rzadkość, bo w przeciwnym razie kobiety będące chirurgami nie miałyby nic do roboty.
-Jak to nie miałyby nic do roboty? Stałyby ciągle przy stole operacyjnym i zabierały pracę facetom.
Wiki się roześmiała. Po chwili pożegnali się ze sobą i Przemek poszedł do hotelu.
Wieczorem Wiki wróciła do hotelu zastając w kuchni Przemka.
-Co ty tu tak sam siedzisz?-zapytała.
-A co mam robić? Czekam na ciebie.
-To się doczekałeś. A co tak cicho jest? Gdzie wszystkich wywiało?
-Blanka ogląda telewizję, a Agata i Borys poszli do pracy.
Razem zjedli kolację. Przemek opowiedział ukochanej o rozmowie z Maurycym i o tym, że jutro pojadą na strzelnicę.
Hana wróciła do domu. Po pracy była na strzelnicy i na cmentarzu. Dlatego jak weszła do mieszkania na dworze zapadł już zmierzch. Zmęczona całym dniem zjadła coś, wykąpała się, przebrała i położyła do łóżka. Myślała o tym co zaszło w ostatnich dniach. Każde spotkanie z Maurycym przypominało jej ostatnią rozmowę i wypadek Tatiany oraz małą córeczkę Tatiany, która ledwo po przyjściu na świat została sierotą. Kiedyś zatanawiała się kim jest jej ojciec, którego praktycznie nawet Tatiana nie znała. Z czasem przestała o tym myśleć ale teraz znowu wszystkie myśli i wydarzenia wróciły. Wiedziała, że powiedzenie Maurycemu o tym co zaszło sześć lat temu w Izraelu nie miałoby raczej żadnego sensu. To była tajemnica. Chciała zatrzeć całą przeszłość ale nie mogła.
W tym czasie Maurycy siedział w swoim mieszkaniu. Rozmyślał nad rozmową z Haną. Nie wiedział czemu ale wydawało mu się, że gdy wspominali o przeszłości to każde z nich mówiło o dwóch różnych sprawach ale w pewnym sensie ze sobą powiązanych. Tylko co to było? Tego nie wiedział.
Hana i Maurycy nie mieli pojęcia jaki skutek mogłoby mieć odkrycie zagadki sprzed lat.