wtorek, 13 czerwca 2017

Rozdział 31

Wczesnym rankiem Hana przyjechała do pracy. Widząc idącego Przemka oraz Maurycego siedziała w samochodzie tak długo, aż wsiedli do auta Talmana i odjechali. Dopiero wtedy wysiadła. Kierując się do drzwi szpitala spotkała również idącą do pracy Wiktorię.
-Hej Wiki.
-Hej.
-Wiesz gdzie Przemek jechał? Widziałam go jak wsiadał razem z tym nowym chirurgiem do samochodu.
-Odkąd doktor Talman tutaj pracuje to jedynym rezydentem, który mu asystuje jest Przemek. Widać, że tak bardzo mu zaimponował, że postanowili się zakumplować i pojechać razem na strzelnicę.
-To chyba dobrze, że między chirurgami są dobre stosunki.-stwierdziła Hana-Poza tym ty z pewnością również będziesz miała jeszcze okazję mu zaasystować.
-Fakt. Asystowałam mu już nawet jeden raz ale chciałabym więcej.
Hana zaśmiała się.
-Słyszałam od Przemka, że masz już nawet samodzielne operacje. Więc po co ci jeszcze asysty?
-Nigdy nie zaszkodzi nauczyć się czegoś jeszcze od starszych kolegów.
Hana wolała nic więcej nie mówić. Nie chciała aby wyszło na jaw, że zna Maurycego lub wie o nim coś więcej. W końcu jest ginekologiem, a ginekolodzy nie wiedzą o chirurgach tyle co  chirurdzy o sobie nawzajem. Były już w szpitalu więc każda udała się na swój oddział.
Przemek i Maurycy zajechali przed strzelnicę. W drodze powrotnej cały czas rozmawiali.
-Codziennie jeździsz na strzelnicę?-zagadał Przemek.
-Nie ale bardzo często.-odpowiedział mu Maurycy-W domu i tak nie mam nic do roboty. Nie mam żony ani dzieci. Rodziny praktycznie też.
-Nie sądziłem, że taki chirurg jak ty może żyć samotnie.-Zapała był zaskoczony-Myślałem, że masz kogoś.
-Miałem żonę i syna.-odpowiedział smutno-Zginęli w wypadku samochodowym sześć lat temu.
-Bardzo mi przykro.
-Byłem wtedy w Wielkiej Brytani, a oni w Izraelu. Teraz żałuję, że zgodziłem się na kontrakt i wyjechałem zamiast być z nimi.
Urwali rozmowę, ponieważ w tej chwili musieli się zatrzymać. Do samochodu podszedł policjant.
-Wypadek na drodze. Musi pan jechać inną drogą.-przekazał policjant.
-Karetki już przyjechały?-zainteresował się Przemek.
-Dopiero zadzwoniliśmy do karetkę.
-Jesteśmy lekarzami.-odezwał się Maurycy-Możemy pomóc.
Obaj chirurdzy wysiedli z samochodu i poszli na miejsce zdarzenia. W wypadku brały udział trzy samochody. Jedna osoba wyszła z tego niemal bez szwanku, był to prawdopodobnie sprawca całej tragedii. Dwie osoby byłe w ciężkim stanie, a jedna zginęła na miejscu. Lekarze natychmiast przystąpili do udzielania pierwszej pomocy. Kobietę zabrano helikopterem do szpitala. Mężczyznę przewieziono karetką. Przemek pojechał do szpitala w karetce więc Maurycy musiał dojechać do pracy samochodem sam.
Niewiele czasu później helikopter już lądował przy szpitalu. Gawryło wysiadł i razem z sanitariuszem zawieźli pacjentkę na izbę. Kobieta była w ciężkim stanie, a w dodatku była w ciąży.
-Nie ma żadnych widocznych złamań ale cały czas jest nieprzytomna.-przekazał Piotr-Trzeba zrobić wszystkie możliwe badania i działać szybko. Proszę wezwać ginekologa.
Zaledwie dwie minuty później przyszła doktor Goldberg. Pacjentka odzyskała przytomność.Nieco później w pokoju lekarskim Gawryło, Consalida, Ruud i Wójcik przeglądali wyniki badań.
-W wyniki wypadku doszło do krwotoku wewnętrznego.-powiedziała Wiktoria.
-Musimy natychmiast operować.-stwierdził Piotr.
-Tylko, że pacjentka jest w ciąży.-dodał Wójcik.
-Trzeba uratować matkę i dziecko.-powiedziała Wiki.
-Jedno z nich może tego nie przeżyć.-ciągnął Piotr.
-To co w takim razie proponujesz?-zapytała go krytycznie Wiki.
-Jeśli szybko nie podejmiecie decyzji to żadne z nich nie przeżyje.-zarzucił im Ruud, który dotąd tylko analizował tok rozmowy.
-Dziecko nie żyje.-powiedziała Hana wchodząc do pokoju.
-Trzeba było natychmiast coś zdecydować i działać.-Wiki spojrzała znacząco na wszystkich.
-To by nic nie dało.-mówiła dalej Hana-Dziecko było owinięte pępowiną. Prawdopodobnie w wyniku wypadku doszło do zerwania pępowiny. Dziecko udusiło się ale jednocześnie uratowało matce życie.
-Co w takim razie robimy?-zapytała Wiki.
-Bierzemy ją na blok i operujemy.-oznajmił Piotr.
-Najpierw trzeba będzie wyciągnąć dziecko i oczyścić macicę.-powiedział Wójcik.
-Dobrze. W takim razie najpierw wy zrobicie swoje, a potem my swoje.-odrzekł Piotr.
-Dasz radę ją utrzymać?-zapytała Hana Van Graffa.
-Zrobię wszystko co w mojej mocy.-odpowiedział anestazjolog.
-Wiktoria, będziesz mi asystować.-powiedział Piotr-Sambor, Zapała i Tretter operują tego mężczyznę, którego przywieziono. Będziemy potrzebować jeszcze kogoś do pomocy, ponieważ będzie to trudna operacja.
-Wszyscy chirurdzy operują.-zauważyła Wiki.
-Zadzwonię do Maurycego i zapytam kiedy dojedzie.-powiedział Piotr.
Hana, Wiki i Ruud poszli do pacjentki, a Piotr zadzwonił do Maurycego. Natomiast Wójcik poszedł na ginekologię. Na sali pacjentki lekarze starali się wyjaśnić zaistniałą sytuację.
-I co ze mną zrobicie?-zapytała kobieta.
-Będziemy musieli panią operować.-powiedziała poważnie Wiki.
-Jak to operować?-zdziwiła się kobieta-A dziecko? Słyszałam, że operacja jest bardzo niebezpieczna dla dziecka.
-Jeśli jest to konieczne to kobieta w ciąży musi być operowana. Podaje się wtedy leki nie zagrażające dziecku.-odparła Wiki.
-Poza tym dziecko nie żyje.-dodała Hana wypowiadając powoli ze stoickim spokojem każde słowo.
-Nie, to nie możliwe.-kobieta nie chciała w to uwierzyć.
-Niestety możliwe.-Hana opowiedziała jej jak do tego doszło i o konieczności zabiegu.
Długo próbowali wyjaśnić dokładnie wszystko pacjentce i ją uspokoić. W końcu zawiadomili psychiatrę. Po rozmowie z psychiatrą pacjentka zgodziła się na operację. Zaraz potem zabrano ją na blok. Przez ten czas Maurycy zdążył zajechać przed szpital. Przekazano mu, że będzie operować więc natychmiast udał się na blok. Hana widząc go odwróciła wzrok. Jednak po chwili mimowolnie spojrzała na niego. Piotr przedstawił mu sytuację i pokazał wyniki badań.Natychmiast przystąpili do operacji. Nie wiedząc czemu Hana cieszyła się, że to właśnie Maurycy będzie wykonywać tą trudną operację. Po zabiegu ginekologicznym zaczęto operować. Pojawiły się drobne komplikacje ale wszystko zakończyło się dobrze. Kobieta leżała na sali pooperacyjnej i parę godzin po operacji, wieczorem obudziła się. Teraz pozostała już tylko jedna, najtrudniejsza sprawa. Powiedzieć kobiecie, że jej mąż nie żyje, zginął na miejscu. Jak na razie nie pytała o niego ale przecież z czasem zapyta.

czwartek, 1 czerwca 2017

Rozdział 30

Hana zacisnęła pięści, przymknęła oczy i przygryzła wargi. Podszedł do niej. Wiedziała, że stoi tuż za jej plecami.
-Dlaczego mnie unikasz?-ponowił pytanie.
Otworzyła oczy. Zrobiła krok do przodu i odwróciła się do niego. Teraz stali ze sobą twarzą w twarz.
-Dlaczego uważasz, że cię unikam?-odezwała się wreszcie.
-To widać.-odpowiedział spokojnie-Za każdym razem jak mnie widzisz to uciekasz w drugą stronę, a jak już się spotkamy to unikasz rozmowy jak ognia.
-Ja tylko...-zaczęła-Po prostu nie chcę wracać do przeszłości.
-A myślisz, że ja chcę?-zapytał nie odrywając od niej wzroku.
Hana nie odpowiedziała mu tylko cały czas milczała.
-Skoro mamy pracować w tym samym szpitalu to może lepiej nie myślmy o tym co było tylko o tym co jest teraz. Nikt nie musi też wiedzieć, że się znamy, a twoje zachowanie może jedynie wzbudzić czyjeś podejrzenia.
-To nie takie proste, zapomnieć o przeszłości.-oznajmiła niemal bezgłośnie-Nikt oczywiście nie wie, że się znamy.
-Wydaje mi się jakbyś coś przede mną ukrywała.
-Niby czemu miałabym coś przed tobą ukrywać?
-Sam nie wiem. Chyba zdradziło to twoje unikanie mnie i wczorajsza rozmowa w bufecie.
-Po prostu minęło chyba zbyt wiele czasu aby w jednej chwili wyjaśnić wszystko co się wydarzyło.
-Jest coś dotyczącego mnie co się wydarzyło i o czym powinienem wiedzieć?-zapytał podejrzanie.
-Nie.-spuściła wzrok.
-Więc co się dzieje? Nadal masz zamiar mnie unikać?-zapytał nieco poddenerwowany.
-Straciłeś więcej niż mogłeś w ogóle zyskać.-powiedziała patrząc na niego i odeszła zostawiając go samego.
Borys po całej nocy w pracy nareszcie przywlókł się do hotelu, a zastawszy w kuchni Blankę niemal zląkł się na jej widok.
-Coś się stało? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha.-zwróciła się do niego widząc malujące się na jego twarzy przerażenie.
-Nie.-odparł nieco zmieszany własnym zaskoczeniem-Tylko myślałem, że w hotelu nikogo nie ma.
-To nie przyszło ci do głowy, ze skoro drzwi nie były przekluczone to zapewne ktoś jest w środku?
-Ty jesteś córką Wiktorii. Prawda?-zapytał nie wiedząc co jej odpowiedzieć.
-To dopiero teraz to do ciebie dotarło?-zrobiła zaskoczoną minę.
-Jestem zmęczony.
-To idź spać, bo teraz w twoim gadaniu nie ma ani krzty logiki.-oznajmiła mu.
-Nie powinnaś być teraz w szkole?-zapytał ospale.
-Są wakacje.
Borys poszedł do swojego pokoju mijając na schodach Woźnicką. Agata weszła do kuchni i podeszła do lodówki.
-Nie ma nic do jedzenia?-zapytała ze wzrokiem wbitym w pustą lodówkę.
-Nie ma.-odpowiedziała Blanka-Było tylko masło i kawałek sera. No i trochę chleba.
-A Wiki i Przemek coś jedli?
-Nie. Powiedzieli, że zjedzą w szpitalnym bufecie. Został jeszcze kawałek chleba. Jak chcesz to możesz go zjeść, bo ja już jestem najadła.-przysunęła talerz w stronę lekarki.
-Dzięki.-usiadła przy stole-Zjem, a potem pójdę do sklepu i kupię coś do jedzenia, ponieważ ktoś tu nie potrafi wywiązać się z obowiązków.
Miała oczywiście na myśli Borysa, który miał kupić coś wczoraj przed pójściem do pracy. Dostał nawet listę.
-Mogę iść z tobą?-zapytała Blanka.
-Jasne.
Razem poszły do sklepu i zrobiły zakupy. Po powrocie Blanka pomogła Agacie przy robieniu obiadu.
W szpitalu Wiki idąc po oddziale zauważyła Przemka i natychmiast do niego podbiegła.
-Co ty tutaj jeszcze robisz?-zapytała-Wydaje mi się, że skończyłeś już dzisiaj dyżur.
-Na izbie był pacjent, któremu trzeba było założyć szwy.
-Z tego co wiem to Nina powinnała być na izbie.
-Była, ale pacjent ubzdurał sobie, że nie chce aby zakładała mu szwy kobieta.
-Dobrze, że tacy pacjenci to rzadkość, bo w przeciwnym razie kobiety będące chirurgami nie miałyby nic do roboty.
-Jak to nie miałyby nic do roboty? Stałyby ciągle przy stole operacyjnym i zabierały pracę facetom.
Wiki się roześmiała. Po chwili pożegnali się ze sobą i Przemek poszedł do hotelu.
Wieczorem Wiki wróciła do hotelu zastając w kuchni Przemka.
-Co ty tu tak sam siedzisz?-zapytała.
-A co mam robić? Czekam na ciebie.
-To się doczekałeś. A co tak cicho jest? Gdzie wszystkich wywiało?
-Blanka ogląda telewizję, a Agata i Borys poszli do pracy.
Razem zjedli kolację. Przemek opowiedział ukochanej o rozmowie z Maurycym i o tym, że jutro pojadą na strzelnicę.
Hana wróciła do domu. Po pracy była na strzelnicy i na cmentarzu. Dlatego jak weszła do mieszkania na dworze zapadł już zmierzch. Zmęczona całym dniem zjadła coś, wykąpała się, przebrała i położyła do łóżka. Myślała o tym co zaszło w ostatnich dniach. Każde spotkanie z Maurycym przypominało jej ostatnią rozmowę i wypadek Tatiany oraz małą córeczkę Tatiany, która ledwo po przyjściu na świat została sierotą. Kiedyś zatanawiała się kim jest jej ojciec, którego praktycznie nawet Tatiana nie znała. Z czasem przestała o tym myśleć ale teraz znowu wszystkie myśli i wydarzenia wróciły. Wiedziała, że powiedzenie Maurycemu o tym co zaszło sześć lat temu w Izraelu nie miałoby raczej żadnego sensu. To była tajemnica. Chciała zatrzeć całą przeszłość ale nie mogła.
W tym czasie Maurycy siedział w swoim mieszkaniu. Rozmyślał nad rozmową z Haną. Nie wiedział czemu ale wydawało mu się, że gdy wspominali o przeszłości to każde z nich mówiło o dwóch różnych sprawach ale w pewnym sensie ze sobą powiązanych. Tylko co to było? Tego nie wiedział.
Hana i Maurycy nie mieli pojęcia jaki skutek mogłoby mieć odkrycie zagadki sprzed lat.

sobota, 27 maja 2017

Rozdział 29

Przez parę kolejnych dni Hanie udawało się unikać Maurycego. Głównie dzięki temu, że miał dyżury inaczej niż ona i unikała oddziału chirurgicznego. Nadal nie miał pojęcia, że ona tu pracuje. Myślał, że to jak się na siebie natkneli na początku tygodnia było tylko jednorazowym spotkaniem.
Nadszedł weekend, a po nim poniedziałek. Hana siedziała właśnie w bufecie i piła kawę gdy do bufetu wszedł Maurycy. Skrzywiła się lekko jak go zobaczyła. Uśmiechnął się do niej, podszedł do lady, zamówił kawę i przysiadł się do jej stolika.
-Zapytać się czy można się przysiąść to już nie łaska?-zapytała gdy usiadł.
-Nie wiedziałem, że tutaj pracujesz.-powiedział ignorując jej pytanie.
-Nie wiesz jeszcze wielu rzeczy.-odparła tajemniczo ale nadal nie zmieniła srogiego wyrazu twarzy.
-Co masz na myśli?-zapytał zauważywszy jej zagadkowość.
-Muszę już iść.-powiedziała szybko.
Wstała, odstawiła filiżankę na ladę i wyszła z bufetu. Zaraz po jej wyjściu do stolika podeszła pani Maria i postawiła mu jego kawę. Cały czas myślał o Hanie. Chciał wiedzieć co się kryje za jej pobytem tutaj, chociaż tego akurat mógł się domyśleć. Lecz najbardziej dziwiło go nastawienie Hany do niego i to, że go unikała. Kiedy postanowił tu pracować nie przypuszczał, że po tylu latach znowu ją spotka i będą pracować w tym samym szpitalu.
Tymczasem Przemek odwiózł motorem Wiktorię na lotnisko. Jak już dojechali na miejsce, zsiedli z motoru i spojrzeli na zegarki okazało się, że do przylotu samolotu którym miała przylecieć Blanka zostało jeszcze jakieś 20 minut.
-Przepraszam cię ale niestety nie mogę poczekać razem z tobą na Blankę, ponieważ muszę jechać do pracy.-powiedział Przemek siadając z powrotem na motor.
-Przed wyjazdem też to mówiłeś.-odpowiedziała.
-Tak, wiem. Ale wolę się powtórzyć aby się upewnić, że nie będziesz na mnie zła.
-Przecież dobrze wiesz, że nie będę.
-W takim razie do zobaczenia wieczorem.
Pożegnał się z nią i odjechał. Wiki patrzyła za nim jeszcze, aż zupełnie zniknął jej z oczu, po czym skierowała się na lotnisko. Kilkadziesiąt minut później już witała się z córką.
-Miło cię znowu widzieć. Stęskniłam się za tobą.-powiedziała Wiki do Blanki.
-Nie sądziłam, że kiedykolwiek to nastąpi i to powiem ale też się za tobą stęskniłam.-odpowiedziała jej Blanka uśmiechając się.
-Jedźmy do hotelu. Tam pogadamy.-powiedziała Wiki pomagając córce zabrać walizki.
Przemek zajechał pod hotel, zostawił motor i szybko pobiegł do szpitala, ponieważ był spóźniony o jakieś 5 minut. Gdy z impentem wbiegł do pokoju lekarskiego zastał tam Maurycego.
-Co ty taki zdyszany?-zapytał Maurycy.
-Jak to co? Spóźniłem się do pracy.-odpowiedział Przemek nieco zdenerwowany.
-Jakoś jak na razie to chyba nikt tego nie zauważył.
-Nie? To całe szczęście.-odetchnął z ulgą.
-Co takiego spowodowało, że się spóźniłeś?
-Korki były.
-Korki.-powtórzył tłumiąc uśmiech-Z tego co mi się wydaje to mieszkasz w hotelu.
-Tak ale musiałem odwieźć przyjaciółkę na lotnisko.
-Chyba, że to.
Przemek przebrany już wyszedł z pokoju zostawiając Talmana samego.
Blanka i Wiktoria przyjechały do hotelu, który był całkiem pusty, ponieważ wszyscy byli w pracy.
-Rozpakuj się, a ja zrobię coś do jedzenia.-powiedziała Wiki kładąc torbę na łóżko.
-Nie powinnaś iść do pracy?-zapytała Blanka.
-Nie. Do pracy idę dopiero jutro. Dzisiaj mam wolne.-odpowiedziała wychodząc.
Blanka po jej wyjściu zaczęła się rozpakowywać. Po zjedzeniu czegoś poszły na zakupy, a następnie do kina. Gdy Przemek po pracy przyszedł do hotelu, zastał na stole w kuchni małą kartkę.
          
 
 "Jesteśmy w mieście. Niedługo wrócimy.
                      Wiki i Blanka"

Zjadł kolację. Poszedł do pokoju i przygrywając na gitarze czekał na ich powrót.
Nastał kolejny dzień. Hana szła korytarzem. Jednak gdy tylko zobaczyła na horyzoncie Maurycego to natychmiast odwracała się i szła w innym kierunku aby tylko się z nim nie spotkać, i uniknąć rozmowy. Maurycy chciał z nią porozmawiać ale nie miał nawet jej numeru więc postanowił ją poszukać. Poszedł na oddział ginekologiczny gdzie natknął się na doktora Wójcika.
-Szuka pan kogoś?-zapytał go Wójcik.
-Szukam doktor Hane Goldberg.
-Właśnie operuje ale mogę przekazać, że ją szukałeś.
-Nie, lepiej nie przekazuj.
Poszedł z powrotem na chirurgię. Za chwilę miał operować, a asystował mu oczywiście Przemek. Po zakończonej operacji zagadał do Zapały.
-Masz prawo jazdy?-zapytał Maurycy.
-Nie, nie mam. A skąd ten pomysł?-Przemek był zaskoczony tym pytaniem.
-Po prostu wczoraj mówiłeś, że musiałeś odwieźć przyjaciółkę na lotnisko. Myślałem, że odwiozłeś ją samochodem.
-Nie mam ani prawa jazdy ani samochodu. Zawiozłem ją na motorze.
-Też lubię jeździć motorem ale znacznie bardziej wolę podróżować autem.
-Ja tam wolę motory.
-Skoro tak dobrze nam się rozmawia to może wybierzemy się gdzieś razem?-zaproponował.
-Na przykład gdzie?
-Na przykład na strzelnicę. Byłeś już kiedyś na strzelnicy?
-Byłem pare razy.-odpowiedział Przemek myśląc o swoim pobycie na strzelnicy, jednym  z Haną i drugim z Wiki.
-To co? Jutro rano przed pracą?-zapytał przystawając.
-Może być.
Agata po całej nocy w pracy nareszcie wróciła do hotelu. Była strasznie śpiąca więc poszła do swojego pokoju i położyła się spać.
Hana po zakończonym dyżurze kierując się w stronę wyjścia spotkała brata.
-Szalon siostra. Masz już koniec pracy?
-Tak. Całe szczęście.-odpowiedziała wzdychając.
-Coś się stało?-zainteresował się.
-Nie. Tylko czasem kilka godzin pracy jest bardziej męczące niż cały dzień albo noc.-na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Tak to czasami bywa. Słuchaj. Ja też właśnie kończę dyżur to może przebiorę się i pójdziemy razem do hotelu.
-Dobrze.-zgodziła się.
Razem poszli do pokoju lekarskiego. Zaraz za nimi przyszła pielęgniarka.
-Panie doktorze jest pan potrzebny na izbie.
Spojrzał na siostrę.
-Idź. Innym razem do ciebie przyjdę.-powiedziała Hana.
Przemek wyszedł razem z pielęgniarką. Hana też już się odwróciła i chciała wyjść gdy nagle usłyszała za sobą znajomy głos.
-Dlaczego mnie unikasz?-zapytał Maurycy, który właśnie wyszedł z garderoby.

piątek, 19 maja 2017

Rozdział 28

Maurycy wybiegł za Haną przed szpital ale ona już odjechała. Poszedł do pokoju lekarskiego. W pokoju siedziała akurat Wiktoria.
-Nie przypuszczałem, że o tej porze ktoś będzie siedział w lekarskim.-powiedział na jej widok.
-A cóż to za pora, że jest pan zdziwiony moją obecnością tutaj panie doktorze?-zapytała.
-Maurycy.-poprawił-W innych szpitalach w których pracowałem ciągle się coś działo. Zdarzało się nawet, że nie było czasu na odpoczynek.
-To gdzie ty pracowałeś?-zapytała podnosząc wzrok znad papierów.
-Najczęściej w dużych szpitalach. Nauczyłem się też sporo będąc w wojsku.
-W dużych szpitalach w których jest mało lekarzy i dużo pacjentów. Rozumiem. Normalnie ostry dyżur.-wypaliła znienacka całkiem poważnie co rozbawiło chirurga.
-Niezupełnie to miałem na myśli.-odpowiedział.
Spojrzała na niego posępnym wzrokiem. Po chwili zadzwonił telefon. Wiki odebrała. Po odłożeniu słuchawki zwróciła się do Maurycego.
-Za chwilę chyba nie będziesz narzekać na brak wrażeń. Wiozą dwoje ludzi z wypadku.-powiedziała wypowiadając gustownie pierwsze zdanie.
Oboje ruszyli się z miejsc i wyszli. Pod szpital nadjechała karetka, a zaraz po niej kolejna. Na izbę przyjęć przewieziono młodego chłopaka i kobietę.
-Wypadek. Dwudziestoletni chłopak jechał motocyklem i wjechał w samochód. Wyszedł z tego bez szwanku. Kobieta natomiast jest w ciężkim stanie.-powiadomili sanitariusze.
Chłopakiem zajął się doktor Konica. Chłopak miał złamaną rękę i był mocno poobijany.
-Niezłego bigosu sobie narobiłeś.-powiedział Konica usztywniając mu rękę.
-Jakiego bigosu?-zapytał agresywnie-Przecież tylko złamałem rękę.
-Ale ja nie mówię o twojej ręce.-odparł lekarz chwilowo przenosząc wzrok na jego twarz.
-To o czym?-zapytał złośliwie.
-Ogólnie o wypadku. Pewnie policja będzie chciała z tobą rozmawiać.
-Co z tą kobietą?-zmartwił się, ale nie kobietą, która teraz walczy o życie przez niego tylko przesłuchaniem przez policję, która prawdopodobnie już czeka na niego na korytarzu.
-żyje.-odpowiedział Konica chociaż jego odpowiedź zabrzmiała nieco banalnie.
-Dokładniej nie można?
-Dokładniej to ja nie wiem co z nią jest. Ale tak naprawdę to wydaje mi się, że wcale cię to nie obchodzi.-huknął na niego.
Młodzieniec zamilkł i siedział już cicho. W tym czasie w pokoju lekarskim chirurdzy: Wiki, Maurycy i Piotr przeglądali wyniki badań kobiety. Nie były dobre.
-Trzeba operować i to natychmiast.-powiedział Maurycy- Zaasytujecie mi.-dodał po chwili i wyszedł.
Piotr spojrzał na Wiki. Wyglądała tak jakby za chwilę miała pobiec za Maurycym i rzucić mu się  na szyję ze szczęścia.
-Chodźmy przygotować się do operacji.-powiedział do niej i razem wyszli.
Operacja trwała kilka godzin. Jak skończyli był już wieczór. Maurycy zajrzał jeszcze do pacjentki, a następnie pojechał do domu. Wiki po zakończonej operacji natychmiast udała się do hotelu. W kuchni zastała Agatę.
-Co ty tu tak sama siedzisz?-zapytała ją wiki.
-A co ty tak późno wracasz?-odpowiedziała pytaniem Agata.
-Dzisiaj trafiło do szpitala dwoje ludzi z wypadku. Jedna osoba musiała być natychmiast operowana i ja razem z Piotrem asystowaliśmy doktorowi Talmanowi.-opowiedziała Wiki nie kryjąc radości.
-Doktor Talman pracuje tu dopiero pierwszy dzień, a ty już próbujesz mu się podlizać.-powiedział Przemek, który słyszał to co Wiki powiedziała i właśnie wszedł do kuchni.
Wiki słysząc za sobą głos Przemka natychmiast się odwróciła.
-Zazdrosny jesteś?-zapytała Wiki.
-Nie, skąd.-zaprzeczył choć niezbyt wiarygodnie.
-No to o co chodzi?
-Boję się, że on ci się spodoba albo ty się mu spodobasz i cię stracę.
--Nikt i nic nas nie rozdzieli.-powiedziała podchodząc do niego i go pocałowała.
-Ej, gołąbki.-odezwała się Agata-Jak chcecie się całować to proszę bardzo ale nie przy mnie.
Wiki i Przemek uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo. Od razu poszli na górę. Agata wciąż siedziała w kuchni. Była zazdrosna o to, że Wiki ma Przemka, który ją kocha. Ona nie miała nikogo. Każdy związek z mężczyzną kończył się dla niej niepowodzeniem. Zastanawiała się czy jeszcze kiedykolwiek się zakocha i ożeni, czy zostanie samotna do końca życia. Wiki i Przemek siedzieli u góry w pokoju gdy zadzwonił telefon Wiktorii.
-Kto dzwoni?-zapytał Zapała.
-Blanka.-odpowiedziała mu Wiki i nacisnęła zieloną słuchawkę.
-Hola Wiki. Już myślałam, że się do ciebie nie dodzwonię.-powiedziała Blanka.
-Hola Blanka. Dopiero przyszłam z pracy. Jak dzwoniłaś to pewnie akurat operowałam. Co u ciebie słychać?
-Jestem w Hiszpanii u dziadków. Przyleciałam w sobotę. W następny poniedziałek czyli za równy tydzień chcę przylecieć do Polski. Mogę?
-No jasne, że możesz. A na jak długo chcesz przyjechać?
-Na prawie całe wakacje. Ostatnie trzy tygodnie chcę spędzić w Hiszpanii.
-Nie lepiej spędzić najpierw miesiąc w Hiszpanii, a potem miesiąc w Polsce?
-Może i lepiej tylko, że moja najlepsza koleżanka z Hiszpanii wczoraj poleciała do Grecji na wakacje, i wraca dopiero w sierpniu. Chciałabym spędzić z nią trochę czasu.-wyjaśniła nastolatka.
-Skoro tak to okej.-odpowiedziała Wiki.
-To do zobaczenie i dobranoc.-pożegnała się Blanka i się rozłączyła.
-Co chciała?-zapytał Przemek.
-Chce za tydzień przyjechać do Polski na wakacje.-odpowiedziała.
Rano wszyscy, a dokładnie Przemek, Wiki i Agata poszli do pracy.

środa, 17 maja 2017

Rozdział 27

Stanęła na przeciw niego jak wryta. Oboje byli zaskoczeni spotkaniem. Hana już nie była w stroju lekarskim więc nie domyślił się, że tu pracuje.
-Strasznie długo się nie widzieliśmy. Nie przypuszczałem, że tu cię spotkam.-powiedział uśmiechając się.
-Przepraszam ale muszę już iść.-odpowiedziała skwaszona i szybko odeszła.
Kiedy Maurycy się odwrócił Hana zdążyła już wyjść ze szpitala. Prędko wsiadła do samochodu i odjechała. Maurycy był zaskoczony spotkaniem z nią. Zastanawiał się co Hana robi w Polsce, tutaj. Nie wiedział dlaczego tak szybko wyszła ze szpitala i wymigała się od rozmowy. Hana dojechała do domu, zjadła coś i usiadła w salonie.
-Co on tu robi? Po co przyjechał? Dlaczego postanowił tu pracować? Akurat w Leśnej Górze?-pytała siebie w myślach.
Hana chciała znać odpowiedzi na te pytania ale nie miała najmniejszej ochoty na rozmowy z nim. Tak długo się nie widzieli. Kiedyś byli przyjaciółmi. Wydawało się, że tak długi czas braku kontaktu ze sobą sprawił, że stali się dla siebie prawie obcy. Prawie nie znała jego żony ale Hana wiedziała coś o czym on nie miał pojęcia. Jego żona krótko po jego wyjeździe do Angli wyjechała z Polski do Izraela.

***********************************************************************************

Izrael, Tel Awiw, listopad 2006r.
Hana siedziała w swoim gabinecie. Do gabinetu zapukała ciężarna kobieta. Ostatnia pacjentka wyszła przed chwilą ale Hana pozwoliła jej wejść. Mimo, iż bardzo rzadko ją widywała wcześniej to rozpoznała w kobiecie żonę Talmana.
-Cześć. Mogę wejść?-zapytała kobieta.
-Tak. Siadaj.-odparła Hana wskazując miejsce naprzeciw siebie.
-Nie wiem czy mnie pamiętasz. Nazywam się Tatiana Talman i jestem żoną Maurycego.-powiedziała siadając.
-Pamiętam cię.-powiedziała oschle-Co cię do mnie sprowadza?
-Jestem w ciąży.
-To widać.-skwitowała Goldberg.
-Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży to natychmiast przylecialam z Polski do Izraela.
-Dlaczego? Czemu nie chciałaś urodzić w Polsce? Przeciież tam mieszkacie.
-Niezupełnie mieszkamy razem.
-Nierozumiem.-dla Hany ta rozmowa stawała się coraz dziwniejsza.
-Maurycy wyjechał do Angli jakieś 10 miesięcy temu. Ja nie chciałam mieszkać w Polsce. Piszemy ze sobą ale nie powiedziałam mu o tym, że jestem w ciąży.-do jej oczy napłyneły łzy.
-Dlaczego mu nie powiedziałaś?-zapytała Hana z lekkim strachem przed odpowiedzią Tatiany.
-Bo to nie jest jego dziecko!-wykrzyczała.
Hana przęłknęła ślinę. Chciała znać odpowiedzi na pytania, które pojawiły się w jej głowie. Stwierdziła jednak, że teraz nie ma sensu pytać.
-Jak to nie jego? To czyje ono jest?-odważyła się jednak zapytać.
-Po tym jak Maurycy wyjechał do Angli jedna z sąsiadek urządziła imprezę wraz z mężem z okazji jego 40 urodzin. Na imprezie było sporo ludzi. Było też kilki młodych ludzi, którzy wydawali się mi trochę podejrzani. Zauważyłam, że jeden z nich bacznie mi się przyglądał. Przystanął w pobliżu i jak się na chwilę odwróciłam chyba musiał mi coś wsypać do drinka. Po pewnym czasie zaczęła mnie boleć głowa. Nie wiedziałam co się działo później. Wiem tylko, że rano obudziłam się w swoim domu w łóżku z obcym facetem i potem zaszłam w ciążę.
-Nie przyszło ci do głowy żeby się zabezpieczyć?-Hana była zaskoczona tą historią.
-Skąd mogłam wiedzieć, że dojdzie do czegoś takiego?-zapytała rozgoryczona.
-Życie jest pełne nieprzewidywalnych zdarzeń. Wszędzie może czychać na nas jakieś niebezpieczeństwo. Co masz zamiar zrobić?
-Chcę urodzić to dziecko i...-zaczęła niepewnie.
-I co dalej?
-Mam zamiar zostawić je tutaj w szpitalu.
-Czyś ty oszalała?-Hana niemal podniosła głos.
-Posłuchaj mnie. Proszę.-kontynuowała-Chcę aby ktoś je zaadoptował. Aby miało prawdziwą rodzinę. Ja nie mogę się nim zajmować. Co bym powiedziała mężowi?
-Prawdę.
-Kłamstwo i pozostawienie dziecka jest lepsze.-była zdesperowana.
-Ty chyba nie wiesz co mówisz.-pokręciła głową-Chcesz żyć z nieczystym sumieniem i świadomością, że twoje dziecko wychowuje ktoś obcy?
Tatiana nie odpowiedziała jej. Dwa dni później dostała skurczy i przyjechała do szpitala. Urodziła zdrową i śliczną córeczkę. Dopiero wtedy, gdy tak patrzała na swoje nowo narodzone dziecko dotarło do niej ile ta maleńka istota dla niej znaczy i wiedziała już, że nie mogłaby jej porzucić. Ale czas postanowił spłatać jej figla i już na zawsze oddalić ją od córki. Hana odwiedziła Tatianę zaraz po porodzie.
-Nadal zamierzasz ją porzucić?-zapytała niepewnie Hana.
-Jak tylko ją ujrzałam, natychmiast ją pokochałam. Nie zostawię jej. Nigdy.
-Cieszę się, że jednak zmieniłaś zdanie.
-Ale musisz mi coś obiecać.
-Co takiego mam ci obiecać?
-Nigdy nie powiesz Maurycemu o małej, o tym wszystkim co ci powiedziałam i naszej rozmowie.
-Sama mu to powiesz.
Hana jeszcze wtedy nie wiedziała, że jej słowa się nie spełnią. Następnego dnia Tatiana chciała jechać do Hajfy po dokumenty i rzeczy dla małej. Hana chciała ją wyręczyć albo przynajmniej jechać z nią ale ona uparła się, że chce jechać sama. Tatiana zabrała ze sobą synka, a jej mała córeczka została w szpitalu. Niestety po drodze doszło do potwornej tragedi. Jechała z dużą prędkością. Nagle zasłabła, zjechała na pobocze i jechała tak nieprzytomna z zawrotną szybkością. Ostatecznie jadąc z góry wjechała w betonowy mur. Matka z synem zgineli na miejscu. O tragedii Hana dowiedziała się późnym wieczorem. Teraz trzeba było znaleźć małej sierotce nowy dom i rodzinę.

************************************************************************************

Hana nagle ocknęła się ze wspomień. Rozejrzała się gdzie jest. Dotąd wszystkie inne sprawy zaćmiły to wydarzenie ale wraz z pojawieniem się Maurycego wszystko wróciło. Pamiętała wszystko. Nigdy nie udało się jej z nim skontaktować. Nie była nawet na pogrzebie tatiany i nie wiedziała też, że Tatiana z Maurycym mieli syna, który także wtedy z nią jechał i zginął.

wtorek, 16 maja 2017

Rozdział 26

-Jednak wróciłam.-powiedziała Hana z uśmiechem na twarzy.
-Już myślałem, że naprawdę nie masz zamiaru wracać.-powiedział Przemek.
-Zmieniłam zdanie.-odpowiedziała wchodząc do pokoju.
-Kiedy przyleciałaś?
-Wczoraj. Wykupiłam mieszkanie na osiedlu w bloku. Już się wprowadziłam i tam zostawiłam rzeczy.-wyjaśniła krótko siadając.
-Jak rozmawialiśmy przez telefon to wyraźnie zaznaczyłaś, że nie przylecisz już do Polski. Co skłoniło cię do powrotu?
-Ten wyjazd pozwolił mi dojść do pewnego wniosku. Czasami nie warto przed czymś uciekać. Lepiej zostać i stawić czoła dalszemu życiu, ponieważ nawet jeśli jest się daleko od miejsca w którym spotkało nas coś złego to wspomienia o tym i tak pozostaną. Nie da się ich wymazać. Warto zostać chociażby dla tych dobrych wspomień, przyjaciół i rodziny.-uśmiechnęła się.
-Zawsze tak bezpośrednio i długo wyrażasz swoje myśli?-zapytał po wysłuchaniu jej.
-Taka już jestem.-odpowiedziała bez wahania.
Tymczasem w szpitalu w pokoju lekarskim Gawryło przeglądał plan dyżurów na następny tydzień. Po chwili do pokoju weszła Wiki.
-Jest już grafik dyżurów na następny tydzień?-zapytała go widząc, że trzyma coś w ręku.
-Tak, jest. Właśnie patrzę z kim i kiedy mam dyżur.
Wiktoria podeszła do niego i również spojrzała na grafik.
-Talman?-Wiki spojrzała na nowe, nieznane nazwisko.
-Nowy chirurg.-wyjaśnił Piotr-Słyszałem, że będzie tu pracować. Podobno jest doświadczonym i świetnym chirurgiem. Ciekaw jestem kogo będzie mieć pod swoimi skrzydłami.
-Skąd ty to wiesz?
-Od Sambora.
-Jeśli jest naprawdę świetnym chirurgiem to chciałabym zawsze tylko mu asystować.
-To mi już nie chcesz asystować?-zapytał z wyrzutem.
-Żartowałam. Oczywiście, że chcę.-powiedziala śmiejąc się i szybko wyszła.
Jak Wiktoria z Agatą wróciły do hotelu z pracy Przemek powiedział im o powrocie Hany. Natomiast Wiki oznajmiła, że w szpitalu będzie pracować nowy chirurg.
Wieczorem Hana siedziała sama w swoim mieszkaniu i przeglądała zdjęcia, które przesłała jej Maria. W pewnej chwili zadzwonił telefon. Spojrzała na wyświetlacz. To dzwoniła Maria.
-Szalon siostra. co u ciebie słychać?-zapytała Hana po odebraniu.
-Szalon. U mnie jak zawsze. Jesteś w Polsce?-zapytała bez namysłu.
-Skąd ten pomysł?-po zapytaniu usłyszała w słuchawce głośny i wesoły śmiech siostry.
-Byłam dzisiaj w hotelu Hilton. Pytałam o ciebie i powiedziano mi, że już tam nie przebywasz.
-W takim razie nie mam już co przed tobą ukrywać. Tak, jestem w Polsce. Od wczoraj.
-Wiedziałam, że jednak wrócisz do Polski. Czułam to.
-Jesteś nieprzewidywalna.
-Nic się przede mną nie ukryje.
-Oj. Tego akurat nie byłabym taka pewna. Lajla tow. Słodkich snów.
-Lajla tow.
Maria rozłączyła się. Położyła się na łóżku i wbiła wzrok w sufit. Cieszyła się z tego, że Hana jednak wróciła do Polski. Chociaż z drugiej strony będą daleko od siebie. Ale przecież Hana miała 20 lat jak urodziła się Maria. Zawsze tak było, że rzadko się widywały. Wtedy to nie miało dla niej zbyt wielkiego znaczenia, aż do teraz. Chciała jeszcze raz polecieć do Polski i miała nadzieję, że uda jej się spotkać z Blanką. W penym momencie usłyszała tatę, który wrócił do domu więc szybko zbiegła na dół.
W poniedziałek Hana wróciła do pracy. Kiedy zaparkowała samochód przed szpitalem i wysiadła z niego zobaczyła również idących do pracy: Przemka, Wiktorię oraz Agatę. Podeszła do nich.
-Miło cię znowu widzieć.-odezwała się do niej Wiki.
-Wracasz dziś do pracy?-zapytał Przemek.
-Tak. Trochę się stęskniłam za chodzeniem po szpitalu w lekarskim kitlu.-odpowiedziała Hana wchodząc razem z nimi do szpitala.
Kiedy w pierwszy dzień w pracy Maurycy wszedł do pokoju lekarskiego spotkał w pokoju kilkoro chirurgów:Piotra, Przemka, Wiki, Nine, Borysa i Sambora. Czyli ściśle mówiąc wszystkich. Przedstawił się i przywitał ze wszystkimi. Następnie poszedł przebrać w strój lekarski. Wszyscy wyszli. Został tylko Piotr. Lecz po chwili zadzwonił telefon. Odebrał i też wyszedł.
Hana w pierwszy dzień po urlopie nie miała żadnych planowanych porodów ani zabiegów więc przez niemal cały czas nie wychodziła z gabinetu i przyjmowała pacjentki. Po zakończonym przyjmowaniu wreszcie mogła udać się do domu ale postanowiła jeszcze iść do bufetu żeby coś zjeść. Akurat skończyła jeść gdy do bufetu wszedł Piotr.
-Mogę się przysiąść?-zapytał podchodząc.
-Jasne.-odpowiedziała.
-Długo cię nie widziałem. Dobrze, że już wróciłaś do pracy.
-Stęskniłeś się za mną ogólnie czy za tym, że nie widziałeś mnie w stroju lekarskim.-zapytała patrząc na niego z ukosa.
-Jedno i drugie.-odpowiedział opierając ręce o stolik.
-Chętnie porozmawiałabym z tobą dłużej ale skończyłam już dyżur, a przyszłam tutaj tylko coś zjeść.
-Myślałem, że uda mi się zaprosić cię na kawę, a tu nic z tego.-powiedział zawiedziony.
-Może spróbuj jutro.-wstała uśmiechając się.
Odstawiła talerz oraz filiżankę na ladę i poszła.
W pierwszym dniu w pracy Maurycy zdążył się już zapoznać ze wszystkimi chirurgami. Nie miał wiele pracy. Po skończonej pracy wrócił do siebie. Mieszkanie w którym mieszkał było niewielkie ale takie mu wystarczyło. W końcu i tak mieszkał sam. Mieszkanie składało się jedynie z salonu, sypialni, łazienki i kuchni oraz małego pokoju do pracy, który zawsze zakluczał. Usiadł w pokoiku przy biurku i spojrzał na stojące na nim w ramce zdjęcie. Na zdjęciu znajdowała się kobieta i mały 3,5 letni chłopczyk. Długo i ze smutkiem patrzył na zdjęcie.
-Przepraszam, że wyjechałem i was zostawiłem, że mnie wtedy nie było. Jak bym był to może, by do tego nie doszło. Zawsze kochałem ciebie i syna. Teraz żałuję. Dałbym wszystko abyście żyli.-powiedział wpatrując się w uśmiechnięte na zdjęciu twarze.
Następnego dnia w czasie dyżuru Hana idąc korytarzem spotkała Piotra.
-Masz chwilę wolnego?-zapytał.
-Tak mam chwilę wolnego. 15 minut.-odpowiedziała dość specyficznie.
-Mam nadzieję, że nie piłaś jeszcze dzisiaj kawy.
-Nie, nie piłam.
-To dasz się zaprosić? Teraz.
-Oczywiście ale zostało już chyba tylko 10 minut.-uśmiechnęła się i poszli do bufetu.
Maurycy miał dzisiaj wykonać pierwszy raz w Leśnej Górze operację. Przemek wszedł do pokoju lekarskiego gdzie był akurat doktor Talman.
-Dzień dobry panie doktorze. Podobno mam dzisiaj asystować panu przy operacji.-powiedział Przemek.
-Tak. Mam nadzieję, że jesteś dobrym asystą, bo nie lubię błaznów przy stole operacyjnym.-powiedział udając swoją stanowczość i powagę.
-Postaram się pana nie zawieść.-odpowiedział Zapała.
-Z kolegami z pracy wolę być na ty.-lekko się uśmiechnął-Maurycy.
-Przemek.-odrzekł podając mu rękę.
Kilka godzin później po zakończonej operacji Maurycy skierował się do pokoju lekarskiego. Hana po zakończonym dyżurze postanowiła jechać do domu. Idąc korytarzem ku wyjściu szpitala pani ginekolog omal nie wpadła na nowego chirurga, doktora Talmana.

Rozdział 25

Polska, Leśna Góra
Nastał ranek. Przemek poprzedniego dnia przysnął i całą noc spał w pokoju siostry. Nawet nie wiedział kiedy Wiki wróciła z dyżuru.
-Wstawaj książę!-zawołała Wiki stojąc w progu pokoju.
Przemek obudził się i usiadł na łóżku zdumiony jej obecnością.
-Nie powinnaś być w pracy?-zapytał.
-Tak, powinnam ale dopiero za 3 godziny.-odpowiedziała zerknąwszy na zegar-Gdzie jest Hana?
-Wyjechała.-odpowiedział posępnie podając jej do ręki list-Przeczytaj.
-To jakiś żart?-zapytała Wiki ale wystarczyło, że spojrzała na niego, wiedziała już, że nie-Chce wyjechać? Dlaczego?
-Wyjechała.-poprawił ją-To chyba przez te ostatnie wydarzenia.
-Dzwoniłeś do niej?
-Dopiero co wstałem.-odpowiedział złośliwie.
-To dzwoń do niej.-powiedziała wychodząc.
Przemek złapał telefon i wybrał numer siostry. Odebrała.
-Już się bałem, że nie odbierzesz.-zaczął.
-Nie chcę abyś mnie nurtował telefonami. Niepotrzebnie dzwonisz.
-O dzwonieniu nic nie pisałaś.
-Przemek. Lepiej będzie jeśli każde z nas ułoży sobie życie na nowo. Ja zapomnę, że mam brata, ty zapomnisz, że masz siostrę i będzie jak dawniej.
-Hana. Dobrze wiesz, że tego nie da się zapomnieć. Jakie dawniej? Proszę cię. Wróć.-prosił.
-Nic z tego. Ja już nie wrócę. Nigdy.-odpowiedziała stanowczo.
-Daj znać jakbyś jednak zmieniła zdanie.-powiedział na koniec i się rozłączył.
Siedział dłuższą chwilę zamyślony. Po ok. pięciu minutach zszedł na dół gdzie siedziały Wiktoria i Agata.
-I jak?-zapytała Wiki.
-Powiedziała, że powinniśmy o sobie zapomnieć i żyć tak jak dawniej. Zasadniczo zaznaczyła, że nie ma zamiaru już nigdy tutaj przyjeżdżać.-odpowiedział Przemek siadając przy stole.
-Może powinieneś do niej pojechać?-wtrąciła Agata.
-To byłoby bez sensu aby tam jechać. Ona i tak nie będzie chciała wracać.-zapewnił Przemek.
-Masz jej adres?
-Tylko do jej rodziców. Ale przecież będąc dorosła nie mieszka cały czas u nich. W dodatku mówiła mi, że jak stwierdziła, że chce zostać w Polsce na stałe to sprzedała dom w którym mieszkała. Teraz pewnie mieszka gdzie indziej.-stwierdził, że nic już nie zrobi.
-To poleć na adres jej rodziców.-powiedziała Wiki nie poddając się.
-Przecież nawet nie wiadomo czy ona do nich pojechała. Mogła się z nimi jeszcze nie widzieć i nie kontaktować.
Obie lekarki już zupełnie nie wiedziały jak wpłynąć na Przemka. Młody chirurg postanowił pozostawić wszystko na łaskę losu, a one nie chciały, przynajmniej jak na razie działać na własną rękę.
Tymczasem do szpitala wszedł młody mężczyzna. Był to wysoki brunet o ciemnych oczach. Miał średniociemną karnację, wyraziste brwi i ciemne rzęsy. Ubrane miał czarny garnitur, białą koszulę, a na nogach czarne eleganckie buty. Podszedł do rejestracji, zapytał o dyrektora Trettera i udał się do wskazanego gabinetu. Zapukał do drzwi i po usłyszeniu słowa 'proszę' wszedł do środka.
-Dzień dobry. Nazywam się Maurycy Roch Talman. Gdzieś około miesiąc temu wysłałem tutaj swoje CV. Dzwonił pan przed tygodniem i prosił o spotkanie.-przedstawił się wyjaśniając przy tym powód przybycia.
-Witam. Proszę usiąść.-powiedział dyrektor przeglądając jeszcze raz dokumenty mężczyzny-Ma pan 38 lat i duże doświadczenie zawodowe. Dlaczego chce pan pracować akurat u nas?
-Hmm. No więc. Byłem już i pracowałem w różnych miejscach. W ostateczności postanowiłem, przynajmniej jak na razie osiąść na stałe w Polsce. Słyszałem trochę o tym szpitalu. Tylko o chirurgi, ale to chyba wystarczy aby zechcieć tu pracować.
-Mieszkał pan za granicą?
-Tak. Tam też się urodziłem ale mam też polskie korzenie. Sądzę, że spędziłem w Polsce dostatecznie dużo czasu aby czuć się Polakiem.
-Przejrzałem pańskie dokumenty. Mamy już dość chirurgów ale niestety brakuje nam bardziej doświadczonych chirurgów. Postanowiłem więc przyjąć pana do zespołu.
-Bardzo się cieszę, że będę mógł tu pracować. Zapewniam pana, że nie pożałuje pan swojej decyzji panie dyrektorze. Kiedy będę mógł zacząć się tu zadomawiać?
-Jeśli nie sprawia to panu problemu to od początku lipca czyli od przyszłego tygodnia.
-Dziękuję.
Maurycy podziękował, wstał i wyszedł. Wyszedł przed szpital. Nie musiał zamawiać taksówki. Miał własny samochód. Wsiadł do niego i odjechał.

Izrael, Tel Awiw
Hana przyleciała do Tel Awiwu już poprzedniego wieczora. Nie chciała aby ktokolwiek z rodziny jak na razie dowiedział się, że przyleciała do Izraela więc zatrzymała się w hotelu.
Po rozmowie z Przemkiem przez telefon wyszła przed hotel. Wyciągnęła z kieszeni swój nowy telefon, wpisała numer i zadzwoniła do swojej najmłodszej siostry.
-Szalon siostra. Gdzie teraz jesteś?-zapytała Hana.
-W domu. Sama.-odpowiedziała Maria nakładając nacisk na ostatnie słowo.
-Posłuchaj. Chciałabym z tobą porozmawiać. Jestem w Izraelu.
-W Izraelu? Jak to?-zapytała zdziwiona.
-Powiem ci jak się spotkamy. Tylko nikomu o tym nie mów.
-Teraz nie mam komu. Gdzie dokładnie jesteś?
-Przed hotelem Hilton.
Hana rozłączyła się. Przypomniała jej się poranna rozmowa z bratem. Spojrzała na ogromny park znajdujący się nieopodal i czekała na siostrę. Nie minęła wiele czasu jak Maria dojechała na miejsce.
-Miriam!-zawołała Hana gdy ją zobaczyła.
-Ahlan Hana.-przywitała ją Maria gdy już do niej podeszła.
Razem poszły na plażę gdzie rozmawiały spacerując brzegiem morza.
-Nie przypuszczałam, że spotkamy się tak szybko. Na dodatek tutaj, w Izraelu.-powiedziała Maria nieco zaskoczona przylotem siostry.
-Przyleciałam już na stałe.-wyjaśniła krótko.
-Ty chyba żartujesz.-Maria gwałtownie przystaneła.
-Tam nie ma dla mnie miejsca. Wszyscy mają ułożone sobie życie u boku innych, a ja jestem sama. Jedyne miejsce w którym mogę się odnaleźć jest tutaj.
-Czekaj. Jednego nie rozumnę. Skoro chcesz zostać w Izraelu na stałe to dlaczego nie chcesz aby ktokolwiek wiedział, że tu jesteś?-czuła, że ta rozmowa wcale się nie klei.
-Mam...urlop do końca czerwca. Jeszcze nie złożyłam rezygnacji z pracy.
-Więc jeszcze nie podjełaś ostatecznej decyzji?-zapytała Maria z nadzieją.
Hana tylko się uśmiechnęła. Maria obiecała Hanie, że nikomu nie powie o jej pobycie w Tel Awiwie. Niedługo po tym nastolatka wróciła do domu.

Polska, Leśna Góra

Nadszedł weekend. Przemek siedział właśnie w hotelu u siebie w pokoju na kanapie gdy usłyszał pukanie do drzwi. Poszedł otworzyć. Był niezwykle zaskoczony na widok osoby, która stała w progu.