piątek, 19 maja 2017

Rozdział 28

Maurycy wybiegł za Haną przed szpital ale ona już odjechała. Poszedł do pokoju lekarskiego. W pokoju siedziała akurat Wiktoria.
-Nie przypuszczałem, że o tej porze ktoś będzie siedział w lekarskim.-powiedział na jej widok.
-A cóż to za pora, że jest pan zdziwiony moją obecnością tutaj panie doktorze?-zapytała.
-Maurycy.-poprawił-W innych szpitalach w których pracowałem ciągle się coś działo. Zdarzało się nawet, że nie było czasu na odpoczynek.
-To gdzie ty pracowałeś?-zapytała podnosząc wzrok znad papierów.
-Najczęściej w dużych szpitalach. Nauczyłem się też sporo będąc w wojsku.
-W dużych szpitalach w których jest mało lekarzy i dużo pacjentów. Rozumiem. Normalnie ostry dyżur.-wypaliła znienacka całkiem poważnie co rozbawiło chirurga.
-Niezupełnie to miałem na myśli.-odpowiedział.
Spojrzała na niego posępnym wzrokiem. Po chwili zadzwonił telefon. Wiki odebrała. Po odłożeniu słuchawki zwróciła się do Maurycego.
-Za chwilę chyba nie będziesz narzekać na brak wrażeń. Wiozą dwoje ludzi z wypadku.-powiedziała wypowiadając gustownie pierwsze zdanie.
Oboje ruszyli się z miejsc i wyszli. Pod szpital nadjechała karetka, a zaraz po niej kolejna. Na izbę przyjęć przewieziono młodego chłopaka i kobietę.
-Wypadek. Dwudziestoletni chłopak jechał motocyklem i wjechał w samochód. Wyszedł z tego bez szwanku. Kobieta natomiast jest w ciężkim stanie.-powiadomili sanitariusze.
Chłopakiem zajął się doktor Konica. Chłopak miał złamaną rękę i był mocno poobijany.
-Niezłego bigosu sobie narobiłeś.-powiedział Konica usztywniając mu rękę.
-Jakiego bigosu?-zapytał agresywnie-Przecież tylko złamałem rękę.
-Ale ja nie mówię o twojej ręce.-odparł lekarz chwilowo przenosząc wzrok na jego twarz.
-To o czym?-zapytał złośliwie.
-Ogólnie o wypadku. Pewnie policja będzie chciała z tobą rozmawiać.
-Co z tą kobietą?-zmartwił się, ale nie kobietą, która teraz walczy o życie przez niego tylko przesłuchaniem przez policję, która prawdopodobnie już czeka na niego na korytarzu.
-żyje.-odpowiedział Konica chociaż jego odpowiedź zabrzmiała nieco banalnie.
-Dokładniej nie można?
-Dokładniej to ja nie wiem co z nią jest. Ale tak naprawdę to wydaje mi się, że wcale cię to nie obchodzi.-huknął na niego.
Młodzieniec zamilkł i siedział już cicho. W tym czasie w pokoju lekarskim chirurdzy: Wiki, Maurycy i Piotr przeglądali wyniki badań kobiety. Nie były dobre.
-Trzeba operować i to natychmiast.-powiedział Maurycy- Zaasytujecie mi.-dodał po chwili i wyszedł.
Piotr spojrzał na Wiki. Wyglądała tak jakby za chwilę miała pobiec za Maurycym i rzucić mu się  na szyję ze szczęścia.
-Chodźmy przygotować się do operacji.-powiedział do niej i razem wyszli.
Operacja trwała kilka godzin. Jak skończyli był już wieczór. Maurycy zajrzał jeszcze do pacjentki, a następnie pojechał do domu. Wiki po zakończonej operacji natychmiast udała się do hotelu. W kuchni zastała Agatę.
-Co ty tu tak sama siedzisz?-zapytała ją wiki.
-A co ty tak późno wracasz?-odpowiedziała pytaniem Agata.
-Dzisiaj trafiło do szpitala dwoje ludzi z wypadku. Jedna osoba musiała być natychmiast operowana i ja razem z Piotrem asystowaliśmy doktorowi Talmanowi.-opowiedziała Wiki nie kryjąc radości.
-Doktor Talman pracuje tu dopiero pierwszy dzień, a ty już próbujesz mu się podlizać.-powiedział Przemek, który słyszał to co Wiki powiedziała i właśnie wszedł do kuchni.
Wiki słysząc za sobą głos Przemka natychmiast się odwróciła.
-Zazdrosny jesteś?-zapytała Wiki.
-Nie, skąd.-zaprzeczył choć niezbyt wiarygodnie.
-No to o co chodzi?
-Boję się, że on ci się spodoba albo ty się mu spodobasz i cię stracę.
--Nikt i nic nas nie rozdzieli.-powiedziała podchodząc do niego i go pocałowała.
-Ej, gołąbki.-odezwała się Agata-Jak chcecie się całować to proszę bardzo ale nie przy mnie.
Wiki i Przemek uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo. Od razu poszli na górę. Agata wciąż siedziała w kuchni. Była zazdrosna o to, że Wiki ma Przemka, który ją kocha. Ona nie miała nikogo. Każdy związek z mężczyzną kończył się dla niej niepowodzeniem. Zastanawiała się czy jeszcze kiedykolwiek się zakocha i ożeni, czy zostanie samotna do końca życia. Wiki i Przemek siedzieli u góry w pokoju gdy zadzwonił telefon Wiktorii.
-Kto dzwoni?-zapytał Zapała.
-Blanka.-odpowiedziała mu Wiki i nacisnęła zieloną słuchawkę.
-Hola Wiki. Już myślałam, że się do ciebie nie dodzwonię.-powiedziała Blanka.
-Hola Blanka. Dopiero przyszłam z pracy. Jak dzwoniłaś to pewnie akurat operowałam. Co u ciebie słychać?
-Jestem w Hiszpanii u dziadków. Przyleciałam w sobotę. W następny poniedziałek czyli za równy tydzień chcę przylecieć do Polski. Mogę?
-No jasne, że możesz. A na jak długo chcesz przyjechać?
-Na prawie całe wakacje. Ostatnie trzy tygodnie chcę spędzić w Hiszpanii.
-Nie lepiej spędzić najpierw miesiąc w Hiszpanii, a potem miesiąc w Polsce?
-Może i lepiej tylko, że moja najlepsza koleżanka z Hiszpanii wczoraj poleciała do Grecji na wakacje, i wraca dopiero w sierpniu. Chciałabym spędzić z nią trochę czasu.-wyjaśniła nastolatka.
-Skoro tak to okej.-odpowiedziała Wiki.
-To do zobaczenie i dobranoc.-pożegnała się Blanka i się rozłączyła.
-Co chciała?-zapytał Przemek.
-Chce za tydzień przyjechać do Polski na wakacje.-odpowiedziała.
Rano wszyscy, a dokładnie Przemek, Wiki i Agata poszli do pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz