sobota, 27 maja 2017

Rozdział 29

Przez parę kolejnych dni Hanie udawało się unikać Maurycego. Głównie dzięki temu, że miał dyżury inaczej niż ona i unikała oddziału chirurgicznego. Nadal nie miał pojęcia, że ona tu pracuje. Myślał, że to jak się na siebie natkneli na początku tygodnia było tylko jednorazowym spotkaniem.
Nadszedł weekend, a po nim poniedziałek. Hana siedziała właśnie w bufecie i piła kawę gdy do bufetu wszedł Maurycy. Skrzywiła się lekko jak go zobaczyła. Uśmiechnął się do niej, podszedł do lady, zamówił kawę i przysiadł się do jej stolika.
-Zapytać się czy można się przysiąść to już nie łaska?-zapytała gdy usiadł.
-Nie wiedziałem, że tutaj pracujesz.-powiedział ignorując jej pytanie.
-Nie wiesz jeszcze wielu rzeczy.-odparła tajemniczo ale nadal nie zmieniła srogiego wyrazu twarzy.
-Co masz na myśli?-zapytał zauważywszy jej zagadkowość.
-Muszę już iść.-powiedziała szybko.
Wstała, odstawiła filiżankę na ladę i wyszła z bufetu. Zaraz po jej wyjściu do stolika podeszła pani Maria i postawiła mu jego kawę. Cały czas myślał o Hanie. Chciał wiedzieć co się kryje za jej pobytem tutaj, chociaż tego akurat mógł się domyśleć. Lecz najbardziej dziwiło go nastawienie Hany do niego i to, że go unikała. Kiedy postanowił tu pracować nie przypuszczał, że po tylu latach znowu ją spotka i będą pracować w tym samym szpitalu.
Tymczasem Przemek odwiózł motorem Wiktorię na lotnisko. Jak już dojechali na miejsce, zsiedli z motoru i spojrzeli na zegarki okazało się, że do przylotu samolotu którym miała przylecieć Blanka zostało jeszcze jakieś 20 minut.
-Przepraszam cię ale niestety nie mogę poczekać razem z tobą na Blankę, ponieważ muszę jechać do pracy.-powiedział Przemek siadając z powrotem na motor.
-Przed wyjazdem też to mówiłeś.-odpowiedziała.
-Tak, wiem. Ale wolę się powtórzyć aby się upewnić, że nie będziesz na mnie zła.
-Przecież dobrze wiesz, że nie będę.
-W takim razie do zobaczenia wieczorem.
Pożegnał się z nią i odjechał. Wiki patrzyła za nim jeszcze, aż zupełnie zniknął jej z oczu, po czym skierowała się na lotnisko. Kilkadziesiąt minut później już witała się z córką.
-Miło cię znowu widzieć. Stęskniłam się za tobą.-powiedziała Wiki do Blanki.
-Nie sądziłam, że kiedykolwiek to nastąpi i to powiem ale też się za tobą stęskniłam.-odpowiedziała jej Blanka uśmiechając się.
-Jedźmy do hotelu. Tam pogadamy.-powiedziała Wiki pomagając córce zabrać walizki.
Przemek zajechał pod hotel, zostawił motor i szybko pobiegł do szpitala, ponieważ był spóźniony o jakieś 5 minut. Gdy z impentem wbiegł do pokoju lekarskiego zastał tam Maurycego.
-Co ty taki zdyszany?-zapytał Maurycy.
-Jak to co? Spóźniłem się do pracy.-odpowiedział Przemek nieco zdenerwowany.
-Jakoś jak na razie to chyba nikt tego nie zauważył.
-Nie? To całe szczęście.-odetchnął z ulgą.
-Co takiego spowodowało, że się spóźniłeś?
-Korki były.
-Korki.-powtórzył tłumiąc uśmiech-Z tego co mi się wydaje to mieszkasz w hotelu.
-Tak ale musiałem odwieźć przyjaciółkę na lotnisko.
-Chyba, że to.
Przemek przebrany już wyszedł z pokoju zostawiając Talmana samego.
Blanka i Wiktoria przyjechały do hotelu, który był całkiem pusty, ponieważ wszyscy byli w pracy.
-Rozpakuj się, a ja zrobię coś do jedzenia.-powiedziała Wiki kładąc torbę na łóżko.
-Nie powinnaś iść do pracy?-zapytała Blanka.
-Nie. Do pracy idę dopiero jutro. Dzisiaj mam wolne.-odpowiedziała wychodząc.
Blanka po jej wyjściu zaczęła się rozpakowywać. Po zjedzeniu czegoś poszły na zakupy, a następnie do kina. Gdy Przemek po pracy przyszedł do hotelu, zastał na stole w kuchni małą kartkę.
          
 
 "Jesteśmy w mieście. Niedługo wrócimy.
                      Wiki i Blanka"

Zjadł kolację. Poszedł do pokoju i przygrywając na gitarze czekał na ich powrót.
Nastał kolejny dzień. Hana szła korytarzem. Jednak gdy tylko zobaczyła na horyzoncie Maurycego to natychmiast odwracała się i szła w innym kierunku aby tylko się z nim nie spotkać, i uniknąć rozmowy. Maurycy chciał z nią porozmawiać ale nie miał nawet jej numeru więc postanowił ją poszukać. Poszedł na oddział ginekologiczny gdzie natknął się na doktora Wójcika.
-Szuka pan kogoś?-zapytał go Wójcik.
-Szukam doktor Hane Goldberg.
-Właśnie operuje ale mogę przekazać, że ją szukałeś.
-Nie, lepiej nie przekazuj.
Poszedł z powrotem na chirurgię. Za chwilę miał operować, a asystował mu oczywiście Przemek. Po zakończonej operacji zagadał do Zapały.
-Masz prawo jazdy?-zapytał Maurycy.
-Nie, nie mam. A skąd ten pomysł?-Przemek był zaskoczony tym pytaniem.
-Po prostu wczoraj mówiłeś, że musiałeś odwieźć przyjaciółkę na lotnisko. Myślałem, że odwiozłeś ją samochodem.
-Nie mam ani prawa jazdy ani samochodu. Zawiozłem ją na motorze.
-Też lubię jeździć motorem ale znacznie bardziej wolę podróżować autem.
-Ja tam wolę motory.
-Skoro tak dobrze nam się rozmawia to może wybierzemy się gdzieś razem?-zaproponował.
-Na przykład gdzie?
-Na przykład na strzelnicę. Byłeś już kiedyś na strzelnicy?
-Byłem pare razy.-odpowiedział Przemek myśląc o swoim pobycie na strzelnicy, jednym  z Haną i drugim z Wiki.
-To co? Jutro rano przed pracą?-zapytał przystawając.
-Może być.
Agata po całej nocy w pracy nareszcie wróciła do hotelu. Była strasznie śpiąca więc poszła do swojego pokoju i położyła się spać.
Hana po zakończonym dyżurze kierując się w stronę wyjścia spotkała brata.
-Szalon siostra. Masz już koniec pracy?
-Tak. Całe szczęście.-odpowiedziała wzdychając.
-Coś się stało?-zainteresował się.
-Nie. Tylko czasem kilka godzin pracy jest bardziej męczące niż cały dzień albo noc.-na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Tak to czasami bywa. Słuchaj. Ja też właśnie kończę dyżur to może przebiorę się i pójdziemy razem do hotelu.
-Dobrze.-zgodziła się.
Razem poszli do pokoju lekarskiego. Zaraz za nimi przyszła pielęgniarka.
-Panie doktorze jest pan potrzebny na izbie.
Spojrzał na siostrę.
-Idź. Innym razem do ciebie przyjdę.-powiedziała Hana.
Przemek wyszedł razem z pielęgniarką. Hana też już się odwróciła i chciała wyjść gdy nagle usłyszała za sobą znajomy głos.
-Dlaczego mnie unikasz?-zapytał Maurycy, który właśnie wyszedł z garderoby.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz